Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żałoba po tragedii (zdjęcia)

KRZYSZTOF BEDNAREK [email protected] Współpraca Mariusz Parkitny
GEN. BRYG. PIL. ANDRZEJ ANDRZEJEWSKI Urodził się 19 maja 1961 roku. Był absolwentem Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej i Akademii Obrony Narodowej. Służbę wojskową rozpoczął w 1985 roku jako pilot w 8. pułku lotnictwa myśliwskiego. Od 2000 roku w 1. Brygadzie Lotnictwa Taktycznego. Zaczynał jako starszy inspektor, później został zastępcą dowódcy brygady, aż zajął jego stanowisko. Zginął, pozostawiając żonę Małgorzatę i dwie córki.
GEN. BRYG. PIL. ANDRZEJ ANDRZEJEWSKI Urodził się 19 maja 1961 roku. Był absolwentem Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej i Akademii Obrony Narodowej. Służbę wojskową rozpoczął w 1985 roku jako pilot w 8. pułku lotnictwa myśliwskiego. Od 2000 roku w 1. Brygadzie Lotnictwa Taktycznego. Zaczynał jako starszy inspektor, później został zastępcą dowódcy brygady, aż zajął jego stanowisko. Zginął, pozostawiając żonę Małgorzatę i dwie córki. Fot. Piotr Czapliński
20 ofiar pochłonęła najtragiczniejsza w dziejach powojennego lotnictwa wojskowego w Polsce katastrofa samolotu transportowego CASA 295.
Az 15 oficerów, którzy zgineli w środe w katastrofie lotniczej, sluzylo w jednostkach podleglych świdwinskiej brygadzie w tym dziesieciu tu, na miejscu. Świdwin tych ludzi znal. Dla mieszkanców to nie byly anonimowe osoby. Dlatego śmierc oficerów uczcili, nie czekając na ogloszenie zaloby narodowej.

Świdwin w żałobie

GEN. BRYG. PIL. ANDRZEJ ANDRZEJEWSKI Urodził się 19 maja 1961 roku. Był absolwentem Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej i Akademii Obrony Narodowej.
GEN. BRYG. PIL. ANDRZEJ ANDRZEJEWSKI Urodził się 19 maja 1961 roku. Był absolwentem Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej i Akademii Obrony Narodowej. Służbę wojskową rozpoczął w 1985 roku jako pilot w 8. pułku lotnictwa myśliwskiego. Od 2000 roku w 1. Brygadzie Lotnictwa Taktycznego. Zaczynał jako starszy inspektor, później został zastępcą dowódcy brygady, aż zajął jego stanowisko. Zginął, pozostawiając żonę Małgorzatę i dwie córki. Fot. Piotr Czapliński

GEN. BRYG. PIL. ANDRZEJ ANDRZEJEWSKI Urodził się 19 maja 1961 roku. Był absolwentem Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej i Akademii Obrony Narodowej. Służbę wojskową rozpoczął w 1985 roku jako pilot w 8. pułku lotnictwa myśliwskiego. Od 2000 roku w 1. Brygadzie Lotnictwa Taktycznego. Zaczynał jako starszy inspektor, później został zastępcą dowódcy brygady, aż zajął jego stanowisko. Zginął, pozostawiając żonę Małgorzatę i dwie córki.
(fot. Fot. Piotr Czapliński)

Rodziny poległych żołnierzy ze Świdwina i Mirosławca opłakują bliskich. Prezydent RP ogłosił trzydniową żałobę narodową.

Zdjęcia poległych lotników

Była środa, kilka minut po godz. 19. Wojskowy samolot zbliżał się do lotniska w Mirosławcu, niewielkiej miejscowości w pobliżu poligonu drawskiego na Pomorzu. Na pokładzie była czteroosobowa doświadczona załoga z 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego w Krakowie i 16 wysokich rangą oficerów, dowódców Sił Powietrznych RP. Samolot leciał z Warszawy, z międzylądowaniami w Powidzu i w Krzesinach. Odwoził do macierzystych jednostek uczestników konferencji "Bezpieczeństwo lotów".

Drugie podejście do lądowania
Jak powiedział wczoraj przed godz. 18 mediom generał Franciszek Gągor, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, samolot dwa razy podchodził do lądowania. Za pierwszym razem pilot zameldował, że nie widzi wyraźnie pasa lotniska. Kontrolerzy polecili mu wykonać jeszcze jedno podejście, włączając jednocześnie dodatkowe oświetlenie pasa. Pilot zameldował wówczas, że lotnisko widzi już dokładnie. Nic więc nie zwiastowało nadchodzącej tragedii. Dokładnie o godz. 19.07 obsługa lotniska zobaczyła, jak podchodzący do lądowania samolot nagle niebezpiecznie obniżył lot, zahaczył o korony drzew otaczających lotnisko i rozbił się w odległości 800 metrów od lotniska. Słychać było potężny huk, a po chwili nad lasem pojawiła się ognista łuna.

Nikt nie przeżył
W tym czasie, kilka kilometrów dalej, na osiedlu wojskowym, na którym mieszkają rodziny pilotów, nikt nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, co się stało. - Jadłam kolację, gdy zaniepokoił mnie odgłos syren. Wyjrzałam przez okno i przeraziłam się. W stronę lotniska na sygnale jechały karetki pogotowia i wozy straży pożarnej - wspomina Małgorzata Pintowska.

Wszystkie osoby znajdujące się na pokładzie samolotu zginęły. Było wśród nich pięciu żołnierzy z Mirosławca i dziesięciu związanych ze Świdwinem.

Przeraźliwy widok
- Wiele w życiu już widziałem. Ale to, co zobaczyliśmy, trudno opisać słowami. Z czegoś, co przed chwilą było potężnym samolotem, zostało morze pogniecionego aluminium - mówił Henryk Basta z Ochotniczej Straży Pożarnej w Mirosławcu. To jego jednostka jako pierwsza cywilna dotarła na miejsce.

- Po katastrofie samolot wyglądał tak, jakby przeleciał przez maszynkę do mięsa. W promieniu 200 metrów od niego leżały ludzkie szczątki: obcięte ręce, nogi, głowy... Do końca życia nie zapomnę tego widoku - powiedział nam wstrząśnięty Zbigniew Magiera, komendant OSP w Kaliszu Pomorskim, który ze swoimi strażakami przez kilka godzin był na miejscu katastrofy. - Byliśmy tam od godz. 20.30 do 3.45 następnego dnia. Gdy przyjechaliśmy, wojskowa straż pożarna i strażacy z OSP w Mirosławcu dogaszali już płonącą maszynę. Najmniej zniszczona była kabina pilotów. Jeden z lekarzy wszedł do środka, ale nikt z członków załogi nie dawał oznak życia.

Zaraz po wypadku żołnierze ogrodzili teren taśmami w promieniu 1,5 kilometra. Strażacy oświetlili okolicę. W tym czasie około 200 żandarmów przeszukiwało teren wokół rozbitej maszyny. Miejsca, w których odnaleźli ciała, lub ich fragmenty, oznaczali.

Jakie przyczyny?
Już w nocy na miejsce tragedii przyjechał prokurator wojskowy z Koszalina, a także członkowie specjalnej komisji, która zbada przyczyny katastrofy. Nad ranem na miejsce dotarł premier Donald Tusk. Obiecał pomoc rodzinom zmarłych. Wczoraj wieczorem do Mirosławca przyleciał także prezydent Lech Kaczyński.
Wczoraj od rana trwały poszukiwania rejestratora lotów, tzw. czarnej skrzynki. Znaleziono ją po godz. 14. Odczytanie jej zapisów może wyjaśnić przyczyny katastrofy. Efekty pracy komisji znane będą za kilka tygodni. Późnym wieczorem rzecznik Sił Powietrznych ppłk Wiesław Grzegorzewski podał, że na lotnisku nie działał system naprowadzania samolotów w warunkach ograniczonej widoczności, ale jego zdaniem nie było to przyczyną katastrofy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!