MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Spółdzielnia "Na Skarpie" w Koszalinie chce pieniędzy

Jakub Roszkowski
Kazimierz Prus: - W ten sposób będziemy się sądzić ze spółdzielnią co roku, zawsze o to samo. To chore. Odrębnych właścicieli tych 445 garaży jest prawie 40 procent. I oni też przestaną płacić - ostrzegł.
Kazimierz Prus: - W ten sposób będziemy się sądzić ze spółdzielnią co roku, zawsze o to samo. To chore. Odrębnych właścicieli tych 445 garaży jest prawie 40 procent. I oni też przestaną płacić - ostrzegł. Radosław Brzostek
Czy trzeba uiszczać spółdzielcze opłaty eksploatacyjne, jeśli jest się już odrębnym właścicielem, w tym przypadku garażu? Koszalińska spółdzielnia "Na Skarpie" uważa, że tak. I pozwała do sądu spółdzielców.

Pół roku musieli czekać na kolejną rozprawę państwo Katarzyna i Kazimierz Prusowie. W grudniu 2013 roku ich sprawa została odroczono właśnie na 13 maja tego roku. I wczoraj wreszcie się odbyła. W sali rozpraw było sporo emocji.

- To jest skandal, że mnie, schorowanego, znerwicowanego, ciąga się po sądach i to wciąż za to samo - denerwował się Kazimierz Prus. - Spółdzielnia się uwzięła i nas nęka.

Wyjaśnijmy, w 2007 roku Prus został, wraz z żoną, właścicielem garażu przy ul. Bosmańskiej. Podpisał akt notarialny i od tamtej pory wszelkie podatki, również za użytkowanie wieczyste gruntu pod garażem, opłaca w kasie Urzędu Miasta. Ale spółdzielnia "Na Skarpie" nalicza mu tzw. opłaty eksploatacyjne. Bo garaż jest w ciągu kilkudziesięciu innych, którymi spółdzielnia zarządza. I właśnie o te opłaty poszło - około 30 zł miesięcznie. Prusowie uważają, że spółdzielnia nie ma prawa tych opłat się od nich, odrębnych już właścicieli, domagać.

A przynajmniej nie w takiej wysokości, w jakiej się od nich domaga. Prusowie wygrali nawet w sądzie, a wyrok jest już prawomocny, w identycznej sprawie, tyle że za lata 2007-2008. W uzasadnieniu tamtego wyroku napisano, że "przerzucanie na właścicieli garaży kosztów własnych zarządcy jest niewłaściwą praktyką i nie znajduje podstaw w żadnych przepisach". - Jeśli my jesteśmy właścicielami, to spółdzielnia powinna nas przede wszystkim zapytać i podpisać z nami umowę na sprzątanie czy zarządzanie. A później jeszcze przedstawić za to fakturę. A my możemy się na to zgodzić albo nie zgodzić - mówi Prus.

Sprawę za lata 2007 - 2008 Prusowie wygrali. Ale teraz spółdzielnia podała ich do sądu za lata 2009 - 2010. - To jest chore - kręcił głową Prus. - Już raz przecież przegrali. I to za to samo. Nic się od tamtej pory nie zmieniło. Wysoki sądzie, po co my się tutaj spotykamy? - pytał zdenerwowany. - Tak możemy aż do śmierci się tu spotykać, za lata 2011, 2012 i tak dalej. A gdzie powaga rzeczy osądzonych?

Sędzia Aleksandra Skurat odpowiedziała, że sprawa dotyczy innego okresu, sąd usłyszał też opinię Prusów, ale sprawę musi wyjaśnić. Pełnomocnik spółdzielni Alicja Raginia - Leszczyńska już jednak na początku rozprawy poinformowała, że jej zdaniem biegły powinien wnikliwie zapoznać się z jej uwagami do opinii.

Kazimierz Prus wybuchł: - Jak długo jeszcze będzie pani to wszystko odwlekała? - krzyknął. Sędzia uspokajała salę. Biegła jednak potwierdziła, że nie będzie mogła w tej chwili odpowiedzieć na wszystkie uwagi, które są bardzo rozbudowane. Sędzia próbowała jednak wyjaśnić parę kwestii, m.in. odrębności własności, osobnej księgi wieczystej dla nieruchomości, możliwości rozliczeń indywidualnych. Ostatecznie jednak przyznała, że trzeba będzie wyznaczyć kolejny termin rozprawy. Biegłej dała czas do końca maja na ustosunkowanie się do uwag pełnomocnika spółdzielni. Następnie uwagi będą mogły wnieść strony. Wtedy zostanie wyznaczony nowy termin rozprawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!