MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nikt nie przeżył (zdjęcia + księga kondolencyjna)

źródło: TVN24
Przy bramie bazy lotniczej w Świdwinie pojawiły się znicze. Spośród ofiar 10 oficerów służyło właśnie w Świdwinie.
Przy bramie bazy lotniczej w Świdwinie pojawiły się znicze. Spośród ofiar 10 oficerów służyło właśnie w Świdwinie. fot. Piotr Czapliński
W katastrofie wojskowego samolotu CASA zginęło 20 osób - poinformował premier Donald Tusk na miejscu tragedii w Mirosławcu.
Produkowany od 9 lat CASA-295M to hiszpanski samolot transportowy. Z maszyn tego typu korzystają sily powietrzne 8 krajów, w tym Polski. Polska dysponuje 8 samolotami tego typu, uzywanymi przez krakowską 13. Eskadre Lotnictwa Transportowego. Na pokladzie moze podrózowac do 78 osób.

Katastrofa w Mirosławcu

Nikt nie przeżył (zdjęcia + księga kondolencyjna)
www.dziennik.pl

(fot. www.dziennik.pl)

Z maszyn typu CASA korzystają siły powietrzne Polski, a także Hiszpanii, Algierii, Brazylii, Finlandii, Jordanii, Portugalii i Szwajcarii.

W tym roku miał być podpisany kontrakt na dostawę kolejnych dwóch samolotów tego typu. Takie maszyny wożą polskich żołnierzy do Iraku i Afganistanu. Są bardzo mocno eksploatowane - wojskowi mówią nawet, że wykonują dwa razy więcej lotów niż powinny. Kilka z nich jest obecnie uziemionych z powodu awarii.

Produkowany od 9 lat CASA-295M to hiszpański samolot transportowy. Z maszyn tego typu korzystają siły powietrzne 8 krajów, w tym Polski. Polska dysponuje 8 samolotami tego typu, używanymi przez krakowską 13. Eskadrę Lotnictwa Transportowego. Na pokładzie może podróżować do 78 osób.

Wojsko wcześniej mówiło o 18-19 osobach na pokładzie informując, że nie znaleziono nikogo żywego.

W wypadku zginęli m.in. dowódca 1. Brygady Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie - gen. bryg. pilot Andrzej Andrzejewski i dowódca 12. Bazy Lotniczej w Mirosławcu - płk pilot Jerzy Piłat - poinformował szef MON Bogdan Klich.

Miejsce katastrofy jest nadal przeszukiwane przez żołnierzy
Wcześniej wojsko nie chciało podać nazwisk ofiar - czekano aż poinformowane zostaną rodziny. - Proszę mnie zrozumieć, to dla wojska wielka tragedia. Tu się wszyscy znamy - tłumaczył przekazujący informacje mjr Ziółkowski. - Nadal powiadamiamy rodziny - powiedział. Major dodał, że rodziny zostaną otoczone opieką ze strony armii. Wojskowy nie podał liczby ofiar, ponieważ na miejscu katastrofy nadal trwa zabezpieczanie śladów. Nie odnaleziono jeszcze czarnej skrzynki.

Według Ziółkowskiego samolot był w pełni sprawny i na gwarancji, nie było z nim żadnych problemów. - Procedury w lotnictwie są takie, że ten samolot niesprawny by nie wystartował. Mechanicy nie dopuściliby go, jednak urządzenie mechaniczne może się popsuć na wiele sposobów - mówił wojskowy, który nie chciał spekulować, czy przyczyną tragedii mógł być błąd pilota.

Na miejsce tragedii udała się Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, której przewodniczy płk Zbigniew Drozdowski. Są tam również prokuratorzy wojskowi.

Po katastrofie samolotu CASA C-295 dowódca Sił Powietrznych podjął decyzję o wstrzymaniu do odwołania lotów samolotów tego typu, także tych znajdujących się obecnie za granicą.

Oficerowie z jednostki w Krakowie, gdzie służyli piloci maszyny
Wcześniej ppłk Grzegorzewski informował o 18 lub 19 ofiarach. Według rzecznika, rozbieżność mogła wyniknąć z błędu na liście pasażerów lub tego, że któryś z pasażerów zmienił zdanie, czy wysiada podczas międzylądowania, czy leci na kolejne lotnisko.

Według Grzegorzewskiego, ofiary katastrofy to przede wszystkim żołnierze Sił Powietrznych, którzy uczestniczyli w konferencji Bezpieczeństwo Lotów.

Czteroosobowa załoga samolotu służyła w 13. Eskadrze Lotnictwa Transportowego w Krakowie - Balicach. - Byli to bardzo doświadczeni piloci, którzy wcześniej wykonywali loty do Afganistanu, Iraku czy na Bałkany - mówił rzecznik 8. Bazy Lotniczej w Krakowie-Balicach kpt. Piotr Jaszczuk. - Byli szkoleni za granicą, w tym w Hiszpanii, gdzie produkowane są samoloty CASA - dodał.

Według rzecznika Sił Powietrznych załoga nie zgłaszała przed lądowaniem żadnych problemów. Samolot, którym leciała, o numerze bocznym 019, był jedną z najnowszych jednostek transportowych w polskich Siłach Powietrznych - został wyprodukowany w 2007 roku a przyjęty został na wyposażenie Sił Zbrojnych RP 01 sierpnia 2007 roku. Osiągnął nalot 393 godzin a 29 listopada 2007 roku przeszedł pierwszą okresową obsługę techniczną. Samolot był na gwarancji - obejmowała ona 2 lata eksploatacji lub 600 godzin nalotu. Lądował od początku eksploatacji 323 razy, silniki przepracowały 334 godziny i 42 minuty, były na gwarancji do 16 lipca 2009 roku.

Katastrofy nikt nie przeżył. Samolot leciał z Warszawy, lądował w Powidzu, Krzesinach, miał lądować w Mirosławcu i potem w Świdwinie. Ostatecznym miejscem przeznaczenia był Kraków.

Zobacz amatorski film z lądowania samolotu typu CASA na lotnisku w Mirosławcu z września 2007:

Prezydent może wprowadzić żałobę narodową

Byliśmy w Mirosławcu w dwie godziny po katastrofie samolotu transoportowego CASA C-295 M. W tym czasie ugaszono już pożar powstały po zderzeniu samolotu
Byliśmy w Mirosławcu w dwie godziny po katastrofie samolotu transoportowego CASA C-295 M. W tym czasie ugaszono już pożar powstały po zderzeniu samolotu z ziemią. Żandarmeria Wojskowa zabezpieczyła teren, w którym doszło do wypadku nie dopuszczając nikogo w pobliże.
- Wszystko musi pozostać na swoim miejscu. Nie można zniszczyć śladów. Pracę rozpoczęła już specjalna komisja, której zadaniem jest zbadanie przyczyn tragicznego wypadku. Na miejscu są prokuratorzy - poinformował nas mjr Bogdan Ziółkowski, rzecznik prasowy 12 Brygady Lotniczej w Mirosławcu.
fot. Krzysztof Bednarek

Byliśmy w Mirosławcu w dwie godziny po katastrofie samolotu transoportowego CASA C-295 M. W tym czasie ugaszono już pożar powstały po zderzeniu samolotu z ziemią. Żandarmeria Wojskowa zabezpieczyła teren, w którym doszło do wypadku nie dopuszczając nikogo w pobliże.
- Wszystko musi pozostać na swoim miejscu. Nie można zniszczyć śladów. Pracę rozpoczęła już specjalna komisja, której zadaniem jest zbadanie przyczyn tragicznego wypadku. Na miejscu są prokuratorzy - poinformował nas mjr Bogdan Ziółkowski, rzecznik prasowy 12 Brygady Lotniczej w Mirosławcu.

(fot. fot. Krzysztof Bednarek)

Prezydent może wprowadzić żałobę narodową

Prezydent Lech Kaczyński rozważa wprowadzenie żałoby narodowej i skraca wizytę w Zagrzebiu.
Szef Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński poinformował w TVN24, że Lech Kaczyński powróci do kraju najszybciej jak będzie mógł. Samolot którym przyleciał do Chorwacji zawrócił już do kraju i prezydent nie ma w tej chwili możliwości powrotu do Polski. - Teraz powrót jest technicznie niemożliwy, nie możemy w nocy wyczarterować samolotu, kiedy tylko będzie miał możliwość prezydent wróci - powiedział Kamiński. Lech Kaczyński złożył wyrazy najgłębszego współczucia rodzinom ofiar katastrofy samolotu CASA, który rozbił się w Mirosławcu.

Na miejsce wypadku jadą wysocy urzędnicy Kancelarii Prezydenta i Biura Bezpieczeństwa Narodowego, mają z miejsca wypadku na bieżąco informować prezydenta. Decyzja w sprawie wprowadzenia żałoby narodowej może zapaść jeszcze w nocy.

Z informacji Państwowej Straży Pożarnej wynika, że samolot spadł z ok 200 metrów nad lasem. Według innej wersji mógł on zahaczyć o drzewa podczas próby lądowania - ta ewentualność została już jednak wykluczona. - Do pasa lotniska brakowało mu kilkanaście sekund - mówił w TVN24 mjr Bogdan Ziółkowski. Wojskowy nie chciał spekulować na temat przyczyn katastrofy.

Na miejsce katastrofy jako pierwsze dotarły dwie jednostki wojskowej straży pożarnej z lotniska w Mirosławcu. Akcja ratownicza była bardzo trudna. - Jest ciemno, to obszar zalesiony. Szczątki samolotu rozrzucone są w odległości kilkudziesięciu metrów - relacjonował rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak. Strażacy po niecałej godzinie ugasili wrak samolotu i wrócili do bazy. - Wojsko odcięło teren i cywilna straż pożarna nie ma dostępu do samolotu - powiedział gazecie.pl oficer dyżurny komendy straży pożarnej z Wałcza.

Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do służb medycznych, wojsko nie poinformowało o katastrofie służb ratowniczych. Ratownicy pogotowia mieli się dowiedzieć o wypadku przez przypadek i bez powiadomienia udali się na miejsce tragedii - dowiedziała się PAP. Te informacje zdementował na antenie TVN24 gen. Janusz Skulich. - Tu nie ma żadnej kontrowersji. Krajowe Centrum Koordynacji Ratownictwa dostało z dwóch różnych źródeł informację o zaginięciu samolotu i ta informacja została przekazana do służb w Szczecinie - mówił generał.

Wojsko zablokowało drogi dojazdowe do miejsca tragedii
Wcześniej wątpliwości co do prawidłowości powiadamiania służb cywilnych wyrażali przedstawiciele pogotowia. - Chcę poinformować wojewodę o zaistniałej sytuacji dotyczącej systemu powiadamiania służb ratunkowych - powiedział Roman Pałka, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie. Odmówił szczegółowych informacji w tej sprawie.

Decyzję o poinformowaniu służb cywilnych podejmuje dowódca na miejscu katastrofy mówił w TVN24 gen. Stanisław Koziej. - Jeżeli wojskowe służby ratownicze były wystarczające, to dowódca mógł odwołać służby cywilne, ale z daleka trudno o tym spekulować - mówił generał.

Na miejsce tragedii dotarły karetki z okolicznych szpitali, ale zostały one odesłane. Nie podjęły nawet akcji ratowniczej mówiła w TVN24 Monika Bąk, rzecznik wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego. - Na miejsce dojechały 4 zespoły, były tam też dwie karetki wojskowe - stwierdziła Bąk. - Ratownicy znaleźli siedem ciał. Istniało prawdopodobieństwo, że ofiar będzie więcej. Po 40 minutach nasze karetki zostały wycofane - powiedziała.

Zużyte samoloty?

15 styczna "Rzeczpospolita" informowała, że Żandarmeria Wojskowa interesuje się sprawą serwisowania wojskowych samolotów transportowych CASA.

Polska armia ma dziesięć samolotów CASA C295M. Tylko sześć z nich jest w tej chwili sprawnych. Reszta przechodzi gruntowne remonty i naprawy. A to jedyne samoloty, które zapewniają most powietrzny między Polską, a naszymi
O katastrofie mówi Robert Gałązkowski z Pogotowia Lotniczego - wypowiedź z godz. 20.50
kontyngentami wojskowymi w Iraku i Afganistanie. Maszyny latają praktycznie bez przerwy. W 2007 r. już w czerwcu wykorzystały przysługujące im limity lotów wojskowych.
Tak intensywna eksploatacja maszyn powoduje, że ulegają awariom i usterkom. Także częściej niż zakładano siedem lat temu - podczas zakupu - maszyny muszą przechodzić przeglądy techniczne informowała tydzień temu "Rzeczpospolita".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!