Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspólna walka przeciwko Barszczowi Sosnowskiego

(r)
Barszcz Sosnowskiego w rośnie w okolicach Grzmiącej, Białego Boru i w samym Szczecinku.
Barszcz Sosnowskiego w rośnie w okolicach Grzmiącej, Białego Boru i w samym Szczecinku. Rajmund Wełnic
Złowrogi barszcz Sosnowskiego, który pleni się w naszym regionie, może zostanie w końcu skutecznie wytępiony. Akcję trzeba jednak przeprowadzić wspólnie nie tylko w powiecie szczecineckim. To tej pory każdy robił to na własną rękę.

Barszcz Sosnowskiego pochodzi z rejonu Kaukazu, a do Polski sprowadzono go, bo miał się stać paszą dla zwierząt. Eksperyment nie powiódł się, ale roślina znalazła w naszym klimacie świetne warunki do rozwoju. Osiąga wysokość nawet 4-5 metrów, dwa razy tyle co w swojej ojczyźnie. Bezpośredni kontakt z barszczem grozi trudno gojącymi się oparzeniami. Niebezpieczne są włoski pokrywające łodygi i liście, które wydzielają parzącą substancję znajdującą się w soku rośliny.
Jedna roślina może wydać nawet 40 tysięcy nasion, które potrafią zachować zdolność kiełkowania minimum 4 lata.

W środę w Grzmiącej, czyli w jednej z gmin najbardziej dotkniętych plagą barszczu Sosnowskiego, spotykają się samorządowcy z powiatu szczecineckiego. - Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska wraz z innymi instytucjami chce zmobilizować gminy do wspólnej akcji zniszczenia siedlisk tej niebezpiecznej rośliny - mówi starosta szczecinecki Krzysztof Lis, który także deklaruje gotowość do udziału w projekcie.

Z barszczem Sosnowskiego walczymy od bez mała dwóch dekad. Bez większego powodzenia. Obcy gatunek sprowadzono do Polski w latach 80. na paszę dla zwierząt. Pomysł nie wypalił, a po upadku PGR-ów nikt już nad szybko rozsiewającym się barszczem nie panował. - U nas obsiano nim wtedy około 2 hektarów we wsi Równe - mówi wójt Grzmiącej Krzysztof Sysk. I choć szybko z uprawy się wycofano, bo dotkliwie poparzyli się pracownicy zbierający roślinę, to z problemem nie uporano się do dzisiaj. Barszcz Sosnowskiego okazał się bowiem wyjątkowo odporny na mechaniczne i chemiczne próby likwidacji, a po latach opanował gminę zagrażając ludziom i zwierzętom. - Agencja Nieruchomości Rolnej co jakiś czas ze swoich gruntów próbuje go usuwać, robimy to i my - Krzysztof Sysko nie ukrywa, że to raczej tylko działania doraźne mające minimalizować zagrożenie.

A to jest poważne, i z roku na rok coraz większe, bo barszcz Sosnowskiego opanowuje kolejne tereny, także w miastach. W samym Szczecinku pleni się m.in. koło ogrodów działkowych przy ulicy Kołobrzeskiej, czy stacji kolejowej Chyże. WFOŚ ma pieniądze i mocne postanowienie, aby roślinnego intruza się pozbyć. Dlatego w całym województwie namawia samorządy do wspólnej i skoordynowanej akcji. Na Pomorzu Zachodnim namierzono w sumie 284 hektary opanowane przez barszcz, z tego większość należy do gmin, reszta do ANR. W powiecie szczecineckim najwięcej tego paskudztwa jest w Grzmiącej (11 ha), hektar w Białym Borze i pół hektara w Szczecinku.

Sposobów walki z rośliną jest sporo - mechaniczne (koszenie, wyorywanie, karczowanie, ścinanie, obcinanie kwiatostanów) i chemiczne, ale wszystkie dość kosztowne. Na dodatek trzeba je regularnie stosować nawet kilka lat. Jest np. fundacja, która niszczy barszcz środkiem swego patentu, ale za jeden rok takich zabiegów trzeba zapłacić od 30 tys. zł za hektar. Jest i sposób norweskiej firmy, która polega na wstrzyknięciu gorącej pianki w pobliże korzenia co prowadzi do jego obumarcia. I ten zabieg trzeba powtarzać kilka lat za każdy płacąc około 30 tys. zł za każdy hektar. Najlepiej połączyć kilka metod i konsekwentnie stosować je 4-5 lat.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!