Do czwartku (23 kwietnia) Powiatowy Urząd Pracy w Szczecinku otrzymał ponad 1200 (!) wniosków o pożyczkę z rządowej pomocy dla mikrofirm na czas epidemii. To 5 tysięcy złotych umarzanych po 3 miesiącach pod warunkiem utrzymania miejsc pracy.
- Wszystkie wnioski opiewają na maksymalną kwotę, chyba tylko jedna osoba ubiegała się o 4 tys. zł – mówi Wiesław Kosmala, dyrektor pośredniaka w Szczecinku. Liczba wniosków rośnie lawinowo.
– Mam dane z ewidencji gospodarczej, że w powiecie szczecineckim jest około 7 tysięcy jednoosobowych firm (często to tzw. samozatrudnienie – red.) i obawiam się, że wkrótce większość zgłosi się po tę pomoc
– szef PUP mówi, że na razie budżet państwa jego zapotrzebowanie na fundusze realizuje. – W obecnym stanie prawnym nie mam możliwości zmniejszenia kwoty pożyczki ani weryfikacji, czy ta pomoc jest faktycznie potrzebna, czy firma ucierpiała w wyniku kryzysu. Jedyny warunek, aby pożyczkę umorzyć to utrzymanie miejsca pracy.
Wniosków jest tak wiele, że PUP ugina się pod ciężarem ich rozpatrywania, zwłaszcza, że około jedna trzecia jest błędnie wypełniona. I trzeba je odsyłać do poprawki i urzędnicy proszą o uważne ich wypełnianie.
Jak łatwo policzyć – na takie wsparcie mikrofirm (o ile spełnią się oczekiwania dyrektora PUP) tylko w powiecie szczecineckim potrzeba będzie gigantycznej kwoty rzędu kilkudziesięciu milionów złotych! W skali całej Polski mówimy o dziesiątkach miliardów złotych. Na razie miejscowy pośredniak wydał 400 tys. zł z własnych funduszy i 2 miliony zł z tzw. tarczy. Nieoficjalnie wiadomo, że jako jedni z pierwszych po pożyczkę do Urzędu Pracy w Szczecinku zgłosili się prawnicy i lekarze prowadzący działalność gospodarczą. Oni też ucierpieli, bo sądy de facto nie pracują, nie funkcjonuje też normalnie służba zdrowia.
Swego oburzenia kierowaniem wsparcia dla wszystkich bez względu czy kogoś kryzys w ogóle dotknął nie kryje proszący o zachowanie anonimowości średni przedsiębiorca ze Szczecinka: - Możliwości pozyskania pieniędzy bez jakiegokolwiek kryterium spadku dochodów jest zresztą więcej, ale nie chcę ich upowszechniać – mówi dodając, że jego firma niemal z dnia na dzień utraciła większość zleceń.
– Trzeba pomagać branżom, które naprawdę się znalazły w tarapatach, i to zagrażających bankructwem. Moim zdaniem to marnotrawienie państwowych pieniędzy i ktoś najwyraźniej w pośpiechu tego nie przemyślał. Do ludzi trudno mieć pretensje, są pieniądze do wzięcia to biorą.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?