Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorski pitawal - premiera książki „Historia pisana zbrodnią” w KBP [wideo]

Monika Latkowska
Znają się od ponad 10 lat, oboje są dziennikarzami „Głosu” i autorami książek. Spotkanie z Joanną Krężelewską poprowadził Piotr Polechoński. Sympatia, jaką darzą się dziennikarze, przełożyła się - mimo poważnej tematyki - na dość luźną atmosferę spotkania
Znają się od ponad 10 lat, oboje są dziennikarzami „Głosu” i autorami książek. Spotkanie z Joanną Krężelewską poprowadził Piotr Polechoński. Sympatia, jaką darzą się dziennikarze, przełożyła się - mimo poważnej tematyki - na dość luźną atmosferę spotkania Radek Koleśnik
W Koszalińskiej Bibliotece Publicznej odbyło się spotkanie promujące książkę „Historia pisana zbrodnią” Jej autorkę, Joannę Krężelewską, przepytywał Piotr Polechoński i czytelnicy, którzy przyszli do biblioteki.

Spotkanie rozpoczął Andrzej Ziemiński, dyrektor Koszalińskiej Biblioteki Publicznej. - Piotr Polechoński jest na naszej scenie stałym gościem, dla Joanny Krężelewskiej to debiut - uśmiechnął się. I zdradził: - Ta książka już jest wypożyczona, zarezerwowana, jutro odbierze ją czytelnik - powiedział, pokazując biblioteczny egzemplarz „Historii pisanej zbrodnią”.

Mimo konkurencyjnej dla spotkania letniej aury, zachęcającej do spacerów i bliskości pierwszego gwizdka w ćwierćfinałowym meczu Euro 2016 na spotkanie promocyjne przyszło wielu gości. - Skąd wziął się pomysł na książkę? - rozpoczął Piotr Polechoński. - Pomysł na pitawal, na pracę ze starymi aktami, zgromadzonymi w zakładowym archiwum Sądu Okręgowego w Koszalinie i w Archiwum Państwowym w Koszalinie narodził się... na sali sądowej - odpowiedziała Joanna Krężelewska.

- Od kilku lat mierzę się z wielkim wyzwaniem, jakim jest relacjonowanie przebiegu procesów w sprawach karnych. Trzeba byłoby być odartym z emocji, by wewnętrznie nie przeżywać tego, co na sali widzimy i słyszymy. Kilka spraw zostawiło mi z tyłu głowy wiele pytań. Jednym z nich było to, dlaczego w niektórych ludziach zła jest więcej i to ono determinuje ich czyny. Zostałam nauczona tego, by odpowiedzi szukać w książkach, pytać mądrzejszych od siebie.

W tym przypadku postanowiłam jej poszukać w sądowej przeszłości. W tomach akt, które dokumentują nie tylko same przestępstwa i zbrodnie, ale też motywację sprawcy, zeznania świadków. Pokazują, w jaki sposób wymiar sprawiedliwości dochodził do ustalenia prawdy, co miało wpływ na wymiar kary. Pokazują ówczesną rzeczywistość, tę naszą, lokalną, z niezwykłej, bo sądowej perspektywy. Dziennikarka podkreśliła, że jaskrawo wyraźne jest to, że czasy się zmieniają, ale sam człowiek... raczej nie.

- Nasze namiętności, żądze, motywacje - choć otaczająca nas rzeczywistość się zmienia - są podobne, jeśli nie takie same.O co pytali słuchacze? Ciekawa dyskusja nawiązała się w związku z... pisownią wyrazu „Niemka”. - Najpierw myślałam, że to błąd w druku. Dopiero później przeczytałam, że tak narodowość ofiar zabójcy zapisywana była w aktach - zauważyła jedna ze słuchaczek. - Konsekwentnie, we wszystkich aktach i dokumentach spisanych tuż po wojnie, narodowość niemiecka byłą deprecjonowana przez używanie małej litery - odparła autorka. Na Sali gościła emerytowana nauczycielka języka polskiego. - To było administracyjne zarządzenie. Jak długo obowiązywało pisanie wyrazu „Niemiec” z małej litery, tego nie wiem.

Wiem za to, że celem tego zabiegu było właśnie swego rodzaju zniesławienie Niemców - wyjaśniła.Pod koniec spotkania głos zabrała Joanna Chojecka, dyrektor Archiwum Państwowego w Koszalinie. - Jestem ogromnie dumna i zadowolona. Po raz pierwszy spotkałam się z dziennikarką, która spędziła tyle „archigodzin” w pracowni Archiwum. Joanna miesiącami pracowała w archiwach, przemierzając kilometry akt - podkreśliła.

- Cieszę się, że się nie poddałaś, że dotarłaś tu, gdzie jesteś. Książka jest zwieńczeniem ogromnej pracy, a życzę, by kolejna była fabułą! Może będzie to coś, ku przestrodze. Jako archiwistka wiem, jak wiele prawdy jest w sformułowaniu: „spisane będą czyny i rozmowy”.

Pani dyrektor zauważyła też, dodatkową wartość książki red. Krężelewskiej. - Nie wszystkie materiały archiwalne zostają dla przyszłych pokoleń. To, co pozostało do dziś, to zaledwie ułamek akt, bowiem kwalifikację nadają im sędziowie i to oni decydują, jakie sprawy pozostaną dla badaczy, takich jak Joanna Krężelewska - powiedziała.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!