Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmar: W nędzy żyje ponad 50 psów. Właścicielka rozkłada bezradnie ręce

Inga Domurat [email protected]
We wtorek byliśmy na posesji razem ze strażą gminną i przedstawicielami TOnZ. Niektóre psy były uwiązane,inne nie. Część miała budy, widzieliśmy też psie domki ze starych lodówek.
We wtorek byliśmy na posesji razem ze strażą gminną i przedstawicielami TOnZ. Niektóre psy były uwiązane,inne nie. Część miała budy, widzieliśmy też psie domki ze starych lodówek. Inga Domurat
W Słonowicach jest gospodarstwo, w którym w nędzy żyją co najmniej 54 psy. Czworonogi rozmnażają się bez żadnej kontroli, a właścicielka rozkłada bezradnie ręce.

- To sprawka jednego, bezpańskiego psa, który zapładnia moje suki. Bo moje wszystkie dorosłe psy są na łańcuchach. To nie one są winne, że przybywa mi szczeniaków. Zróbcie coś z tym psem, to będzie po problemie - pouczała strażnika gminnego i przedstawicieli gminy pani Danuta, której niekontrolowana i nielegalna hodowla psów coraz bardziej niepokoi władze gminy.

We wtorek pracownicy powiatowego inspektoratu weterynarii, świdwińskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami oraz gminy w asyście dzielnicowego i strażnika gminnego pojechali do Słonowic, na kolonię, by sprawdzić, w jakich warunkach żyją psy, które pod swoją opiekę przyjęła pani Danuta. Chcieli spróbować kompleksowo pomóc tej miłośniczce psów i kotów, której przygarnianie bezpańskich zwierząt wymknęło się spod kontroli. Ale to okazało się nie takie łatwe.

Pani Danuta już kilkanaście lat temu zaczęła opiekować się czworonożnymi znajdami, którym próbowała znajdować dom. Często jednak psy i koty zostawały pod jej skrzydłami, wtedy jeszcze w Świdwinie. Nie miała gdzie ich trzymać. Zrobiła im prymitywne kojce,budy i trzymała na w polu przy ul. Szczecińskiej.

Warunki przetrzymywania zwierząt były opłakane i kobieta musiała je stamtąd zabrać. Część rozpuściła; z żalu, niemocy zdziwaczała. Przeniosła się do Oparzna, tam miała rodzinę, meldunek. Ale kiedy w 2008 roku nadarzyła się okazja, by przeprowadzić się do Słonowic, nie zastanawiała się. Podobno mieszkać w gospodarstwie na kolonii wsi pozwolił jej właściciel nieruchomości w zamian za jej doglądanie. Niestety, nie mogliśmy tych informacji zweryfikować z nim samym, ponieważ mieszka na Dolnym Śląsku, a telefonicznie, mimo prób, nie udało nam się z nim skontaktować.

Pani Danuta szybko do Słonowic sprowadziła kilka psów, zdecydowanie więcej kotów. Bo to zwierzęta były i nadal są sensem jej życia. Podobno nic o dodatkowych lokatorach nie wiedział właściciel nieruchomości. W końcu rozrastanie się hodowli wymknęło się spod kontroli. Ludzie w okolicy zaczęli się skarżyć na watahy psów. W dzień boją się ich dzieci, które czekają na autobus szkolny. Myśliwi zgłaszali gminie, że psy buszują po lesie i z głodu atakują zwierzynę. Problem sygnalizowało świdwińskie TOnZ, którego pracownicy bywają często u pani Danuty; to oni doliczyli się ostatnio u niej ponad 50 psów. I to tylko na podwórzu, do domu pani Danuta nie wpuszcza nikogo.

We wtorek urzędnikom i pracownikom TonZ wyszło na spotkanie kilkanaście półrocznych szczeniaków i pani Danuta. Z nieogrodzonego gospodarstwa dochodziło głośne ujadanie pozostałych na łańcuchach psów.

- Proszę mi tu nie wchodzić na posesję, do domu też nikogo nie wpuszczę, bo ja nie jestem właścicielem gospodarstwa. No psy są moje, ale tylko te uwiązane. Za te szczeniaki, co tu latają, nie odpowiadam - zaznaczyła pani Danuta.

- To pan jest winien, że one się urodziły - i tu wskazała na Bogdana Mikołajczyka, strażnika gminnego. - Pan nic nie zrobił z bezpańskim psem, który zapładnia moje suki i zagryza koty, których pozostała garstka.

- Jeśli gospodarstwo jest nieogrodzone, a suki, które mają cieczkę, są na łańcuchu, to trudno się dziwić, że potem są szczeniaki - bronił się strażnik. - Każdy pies mógł tu wejść.

Dla pani Danuty jednak to ten jeden obcy pies jest największym problemem. Za to fakt, że ona sama nie pozwala na policzenie wszystkich psów i suk, na ich kastrację i sterylizację, na uśpienie jeszcze ślepych miotów nie stanowi dla niej żadnego argumentu za tym, by zakazać jej opieki nad tymi zwierzętami. Jest przekonana, że zapewnia im dobre warunki bytowania, jak na swoje możliwości. A dorosłe psy i suki są na łań- cuchach, w większości krótkich, nie mają misek z wodą, jedzą kaszę, makaron, niedostosowaną do ich potrzeb karmę, obgryzają surowe kości, które pani Danuta wyprosi z zakładów mięsnych.

- To my daliśmy jej drewniane budy, wyściełane sianem, by psy nie spały w starych, przerobionych lodówkach - słyszymy od pracowników świdwińskiego TonZ. - To dzięki nam wysterylizowane zostały cztery ciężarne suki. Gmina zaszczepiła przeciw wściekliźnie 25 psów. Dała trochę karmy. Ale ciągle rodzą się kolejne szczeniaki. Te najmłodsze mają ze trzy tygodnie i już mają chorobę skóry, w domu są ponoć jeszcze inne, z chorymi biodrami. Większość biegających tu psów jest spuchnięta, bo zarobaczona. Ta pani może i jest miłośniczką zwierząt, ale nieświadomie się nad nimi znęca.

Takie zarzuty są dla pani Danuty absurdalne. - Psy są u mnie szczęśliwe, niektóre ratowałam od złych ludzi, którzy je bili. Jak tego bernardyna - wskazała na wychudzonego i przywiązanego do gałęzi psa. - Ja oczekuję pomocy od gminy, od weterynarzy, od Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, bo ja sama w pojedynkę nie daję rady podołać tej ciężkiej pracy. Już nie raz chciałam się poddać, rozpuścić te psy, ale ja im jestem potrzebna. Czy pozwolę je wykastrować i wysterylizować? Tylko odpowiedniemu lekarzowi. Czy oddam je do schroniska? Do tej umieralni - nie, nie ma mowy. A w dobre ręce? Może i co niektóre pieski tak, ale ci ludzie musieliby tu do mnie przyjechać, musiałabym ich poznać.

W tej sytuacji, kiedy z miesiąca na miesiąc przybywa psów (do wtorku było ich co najmniej 54) gmina nie może już dłużej zwlekać z krokami prawnymi wobec właściciela nieruchomości i właścicielki psów.

Tego pierwszego, za pośrednictwem policji i straży gminnej, będzie wzywać do przestrzegania ustawy o utrzymaniu porządku i czystości oraz do stawienia się na przesłuchanie w sprawie o wykroczenie. Dotychczasowe wezwania nie przynosiły rezultatu. Z właścicielem nieruchomości nie ma żadnego kontaktu. Niewykluczone, że gmina domagać się też będzie od niego zwrotu kosztów za ewentualne umieszczenie psów w schronisku.

Natomiast wobec pani Danuty skierowany zostanie pozew do sądu, poparty przez TonZ, o odebranie zwierząt.

Jednak już teraz potrzebna jest kastracja psów i sterylizacja suk, kosztowna opieka weterynaryjna i polepszenie diety tym czworonogom. Gmina pieniędzy szukać będzie dopiero w przyszłorocznym budżecie. Teraz nie ma na ten cel ani grosza. Dlatego świdwiński TOnZ liczy na wsparcie ludzi dobrej woli. Kontakt pod nr tel. 694- 339-639 (świdwiński TOnZ jest w trakcie zmiany numeru konta, podamy go za kilka dni).

Czytaj e-wydanie »

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!