MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrz Białego Boru przeprasza za straż miejską

Rajmund Wełnic [email protected]
Archiwum
Burmistrz Białego Boru przyznaje rację kierowcy, który spierał się ze strażą miejską. Poszło o to, kto siedział za kierownicą zbyt szybko jadącego auta: kobieta - jak podał kierowca, czy mężczyzna - jak uznała straż.

W styczniu opisaliśmy historię pana Lecha z Wielkopolski, którego białoborska SM chciała ukarać za to, że oświadczył, iż jego autem jechała - w chwili popełnienia wykroczenia - jego córka. Strażnicy upierali się jednak, że na zdjęciu z fotoradaru za kierownicą widać mężczyznę.

- Jednocześnie pani strażnik proponowała mi zakończenie sprawy, jeżeli wyrażę zgodę na zapłacenie mandatu w wysokości 200 złotych. Jeżeli nie, to grozili skierowaniem sprawy do sądu - mówił nam kierowca, który bynajmniej nie zamierzał płacić.

Zaczął dociekać, na jakiej podstawie funkcjonariuszka uznała, że auto prowadził mężczyzna, a nie kobieta. Okazało się, że oceniono to na oko, bez żadnych ekspertyz i opinii biegłego antropologa, czy chociażby porównania zdjęć z ewidencji ludności.

- Dopiero dziewięć dni po mojej skardze i 15 dni po uznaniu mnie winnym Straż Miejska w Białym Borze wystąpiła do urzędu miasta w moim mieście o potwierdzenie danych osobowo-adresowych oraz wizerunku mojej córki oraz syna, który co prawda nie jest stroną postępowania, ale skoro ja się stawiam, to musi być, że to syn kierował, a winę zwalamy na córkę - dziwił się pan Lech.

Dziś możemy poinformować o szczęśliwym finale tej bulwersującej sprawy. Burmistrz Białego Boru Paweł Mikołajewski napisał do zainteresowanego list. Po - jak to ujął - drobiazgowym postępowaniu przyznał, że postawiony zarzut wprowadzenia w błąd nie powinien mieć miejsca. Burmistrz tłumaczy to tym, że strażnicy znaleźli się pod pręgierzem medialnej krytyki, gdy nagłośniono przypadki karania mandatami osób, które nie były kierującymi. I broni strażniczki podając, że nagminnie zdarzają się próby wprowadzenia w błąd SM, gdy właściciele pojazdów twierdzą, że samochód prowadziły "podstawione osoby". Paweł Mikołajewski przeprasza też za zaistniałą sytuację pana Lecha i jego córkę.

Dodajmy, że córka pana Lecha zapłaciła już 50-złotowy mandat i zainkasowała dwa punkty karne. Kierowca z Wielkopolski próbował jeszcze sprawą zainteresować szczecinecką prokuraturę zarzucając strażnikom przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków. Ale według prokuratury nie było przesłanek, aby stwierdzić, że takie przestępstwo zaistniało. Śledczy odmówili wszczęcia dochodzenia. Także zażalenie pana Lecha na decyzję prokuratorską do sądu w Szczecinku zostało oddalone.

- Do działań straży miejskich można mieć wiele zastrzeżeń, ale aby przypisać im przestępstwo, musiałby zaistnieć zamiar jego popełnienia, a tego nie było - uzasadniała swoje orzeczenie sędzia Klaudia Juraszczyk-Duda. - Postępowanie SM można traktować, jako błędne, niewłaściwe, ale nie jest przestępstwem, ewentualnie kwalifikuje się do postępowania dyscyplinarnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!