Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

AZS przegrywa z Turowem i kończy sezon 74:94

(rav)
archiwum
Przez pół godziny Akademicy niemal jak równy z równym walczyli ze zgorzelczanami, ale w ostatniej kwarcie goście odskoczyli i ostatecznie pokonali AZS 94:74.

Po dwóch gładkich porażkach koszalinian na wyjeździe, kibice z grodu nad Dzierżęcinką liczyli, że ich pupile nie sprzedadzą tak łatwo skóry we własnej hali. Zadanie było jednak już od początku utrudnione, gdyż nie mogli zagrać Krzysztof Szubarga ani Piotr Dąbrowski. Mimo to gracze AZS wyszli na boisko wyraźnie zdeterminowani, by powalczyć o dobry wynik i zwycięstwem przedłużyć sezon.

Od pierwszych minut trwała trwała walka punkt za punkt, a wśród Akademików brylował zwłaszcza Jeff Robinson. Po drugiej stronie parkietu w rolę liderów wcielili się za to doświadczony Filip Dylewicz i Jakub Karolak. Choć gospodarze dwa razy obejmowali minimalną dwupunktową przewagę, to częściej prowadzenie należało do rywali, którzy większość punktów zdobywali po szybkich atakach. Pod koniec tej odsłony przyspieszyli jeszcze bardziej i na pierwszą przerwę zeszli przy prowadzeniu 30:21.

Na drugą odsłonę koszalinianie wyszli bardziej skoncentrowani i mozolnie zaczęli odrabiać straty. Do walki na tablicach włączył się Darrell Harris, dzięki czemu AZS wypracował sobie ogromną przewagę w zbiórkach. Niestety nie przekładało się to na punkty po ponowieniach. Za to z drugiej strony nieliczne nawet zbiórki w obronie wciąż owocowały szybkimi atakami, za którymi Akademicy nie zdążali z powrotem do obrony. Sami także ułatwiali rywalom wykorzystywanie tego elementu, zaliczając mnóstwo niepotrzebnych strat (12 do przerwy). W efekcie szybkie ataki przyniosły gościom w pierwszej połowie aż 19 punktów, a liderem był tu J.P. Prince (16 pkt. do przerwy).

Z panowaniem nad widowiskiem nie radzili sobie sędziowie, którzy często podejmowali niezrozumiałe decyzje. Mylili się w obie strony, ale częściej na niekorzyść graczy z Koszalina. Przede wszystkim jednak ich decyzje wywoływały rosnącą frustrację zawodników. Widać to było choćby po jednym z niesportowych przewinień Łukasza Wiśniewskiego na LaceDariusie Dunnie. Amerykaninowi nie wystarczyło ukaranie rywala przez arbitrów i osobiście także chciał wymierzyć sprawiedliwość. Odepchnął gracza Turowa, za co sam został ukarany przewinieniem niesportowym.

W trzeciej kwarcie zagrożonych opuszczeniem parkietu za nadmiar fauli było aż czterech graczy z Koszalina. Mimo to ambitnie walczyli, starając się - mówiąc żargonem piłkarskim - nie odstawiać nogi. Na tablicach wciąż królował Darrell Harris (15 pkt., 12 zb., 5 wymuszonych fauli), mający jednak kłopoty ze skutecznym wykańczaniem akcji. Wspierał go Jeff Robinson (16 pkt., 8 zb.), efektowne bloki "sprzedawał" rywalom Cezary Trybański (4 bl., 6 pkt. i zb.), a ważne punkty zdobywał m.in. Artur Mielczarek (13 pkt., 5 zb.). W efekcie pod koniec trzeciej kwarty Akademikom udało się dojść na dwa oczka. W ostatnich sekundach rywale jednak odskoczyli za sprawą Damiana Kuliga (18 pkt., 8 zb.), który najpierw skutecznie wykończył akcję pod koszem, a później trafił z dystansu równo z syreną na koniec kwarty, wyprowadzając swój zespół na siedmiopunktowe prowadzenie.

Początek ostatniej odsłony przyniósł Turowowi kolejne sześć oczek i już 13-punktową przewagę. Krótka ławka gospodarzy zmuszała Igora Milicicia do gry przez długie minuty wysoką piątką z aż trzema graczami podkoszowymi (Harris, Trybański, Robinson). W efekcie przyjezdni raz po raz zostawali bez krycia na obwodzie. Najlepiej korzystał z tego Prince (21 pkt., 8 as.), ale liderem w tej części meczu był przede wszystkim Filip Dylewicz (24 pkt., 5 zb., 4 as.). Wspólnie z Michałem Chylińskim i Łukaszem Wiśniewskim (obaj po 6 pkt.) szybko wypracowali blisko 20-punktową przewagę.

Mimo to koszalinianie się nie poddawali, a ich zaangażowanie najlepiej oddaje starcie Jeffa Robinsona z Ivanem Zigeranoviciem, po którym Amerykanin opuścił boisku z rozbitym łukiem brwiowym. Wrócił jednak na parkiet z obandażowaną głową, by pomóc kolegom. Mimo heroicznej postawy, koszalinianom nie starczyło już jednak nie tyle jakości, co przede wszystkim sił i ławki rezerwowych, by dogonić rywali i mecz ostatecznie zakończył się ich porażką 74:94.

Tym samym, po historycznym brązowym medalu w ubiegłym sezonie, rozgrywki 2013-2014 AZS zakończył jednym z najgorszych wyników w ostatnich latach.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!