Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażnicy na deskach. Co dalej ze Strażą Miejską?

Rajmund Wełnic
Grzegorz Milcarek, 20-latek ze Szczecinka, który miał niemiłą przygodę ze strażnikami został bohaterem mediów i wywołał ogólnopolską dyskusję nad sensem istnienia straży gminnych.
Grzegorz Milcarek, 20-latek ze Szczecinka, który miał niemiłą przygodę ze strażnikami został bohaterem mediów i wywołał ogólnopolską dyskusję nad sensem istnienia straży gminnych. Rajmund Wełnic
Szczecinecka Straż Miejska po głośnym incydencie z bulwersująca interwencją wobec młodego chłopaka znalazła na najpoważniejszym zakręcie w swojej historii. Może nie dotrwać do jubileuszu 25-lecia.

Trwa czarna passa szczecineckich strażników. Od lat nie było w Szczecinku wydarzenia, które ściągnęłoby uwagę wszystkich mediów ogólnopolskich. Od informacji o skandalicznej interwencji funkcjonariuszy SM, którzy biciem i gazem mieli wymuszać w radiowozie podpisanie jakichś dokumentów od 20-latka, dobrze znanego służbom porządkowym z różnych ekscesów, rozpoczynały się główne wydania wiadomości telewizyjnych w kraju.

Relacje na żywo w telewizjach informacyjnych, czołówki gazet i serwisów internetowych, ponad milion odsłon słynnego nagrania z owej interwencji na różnych portalach. Jeden ze strażników już stracił pracę, dwóch kolejnych jest urlopowanych. Burmistrz ostatecznie nie zdymisjonował komendanta, ale dał mu upomnienie, a wszystkim strażnikom ultimatum - albo zmienią swoją postawę wobec mieszkańców albo jednostka zostanie zlikwidowana. Takich dylematów nie ma opozycja od lewa do prawa domagając się rozwiązania SM lub referendum nad jej przyszłością. Krajobraz po bitwie jest dla szczecineckiej Straży opłakany.

A przecież to nie pierwsza jej wpadka. Kilka miesięcy temu Szczecinek odwiedził Emil Rau, dziennikarz TVN Turbo, słynny "łowca radarów". Nagrał, jak kierowca radiowozu SM popełnia wykroczenia drogowe (sprawa toczy się aktualnie w sądzie), a następnie został dość obcesowo potraktowany w komendzie. Burmistrz przepraszał potem za zachowanie strażników.

Strażnicy ze Szczecinka w opałach. Opozycja chce likwidacji SM [wideo]

Przed miejscowym Sądem Rejonowym toczy się także proces policjanta i strażnika, którzy w lecie zeszłego roku mieli wywieźć do lasu 25-latka, wobec którego podejmowali interwencję. Poszkodowany twierdzi, że został poturbowany, psiknięty gazem, a na koniec pozostawiony na odludziu. Z kolei w 2002roku inny strażnik został skazany za to, że wywiózł w ustronne miejsce żebrzącego obywatela Rumunii, przeszukał go i zabrał kilkaset złotych. Jeszcze w latach 90. SM "zasłynęła" w całym kraju sposobem na pozbywanie się z ulic rumuńskich Romów - zgarniała ich, wywoziła na dworzec kolejowy, wsadzała do pierwszego lepszego pociągu i ekspediowała w Polskę.

Straż w Szczecinku powołano do życia we wrześniu 1991 roku, ale formalnie rozpoczęła pracę pół roku później. Początki były, jak to zwykle bywa, trudne. Kilkunastu funkcjonariuszy, od razu nazwanych przez miejscowych "czarnymi", otrzymało na starcie siedzibę w budynku przy ulicy Wiejskiej odziedziczonym po armii radzieckiej, przechodzonego poloneza i dużo słów poparcia. Mundury, zwłaszcza czapki, przypominały nieco amerykańskich policjantów.

Dziś policja municypalna to potężna instytucja, choć jeszcze kilka lat temu sięgający po władzę burmistrz Jerzy Hardie-Douglas nosił się z zamiarem jej likwidacji. Zamiast tego formację rozbudowano do 28 strażników i 8 osób na etatach cywilnych (stan na połowę tego roku). Straż pełnio całodobową służbę, ma nową siedzibę, dwa fotaradary i najnowocześniejszy sprzęt z nawigacją satelitarną na czele. Roczne utrzymanie jednostki kosztuje budżet Szczecinka około 2,66 miliona złotych.

Można powiedzieć, że strażnicy zarabiają na swoje utrzymanie. W zeszłym roku z mandatów - głównie za wykroczenia ujawnione fotoradarem - do kasy miejskiej wpłynęło niemal 2 mln zł. Plan na ten rok jest skromniejszy - 1,4 mln zł. Mimo to komendant SM Grzegorz Grondys skarży się w półrocznym sprawozdaniu z działalności: - Wśród strażników następuje bardzo duża rotacja - pisze.

- Niskie zarobki oraz trudna praca powodują to, iż przy pierwszych nadarzających się okazjach odchodzą do pracy w innych zakładach, najczęściej przechodzą do służby w policji, wojsku i zakładach karnych, które oferują im lepsze warunki płacy. (…) Niewątpliwie wpływa to negatywnie, na jakość wykonywanej pracy i wyniki osiągane przez straż miejską. Choć - dodajmy już od siebie - akurat strażnik, który miał się dopuścić feralnej interwencji to były policjant.

Faktycznie, szef SM co jakiś czas ogłasza nabór na wolne stanowiska. Zgodnie z ustawowymi wymogami, kandydata do pracy w straży komendant kieruje go na sprawdzian umiejętności fizycznych oraz na badania psychotechniczne. Trzeba mieć minimum wykształcenie średnie, ukończone 21 lat, nienaganną opinię i Przyszły strażnik musi też pozytywnie przejść szkolenie podstawowe - choć tego wymogu wobec były policjantów z oczywistych względów się nie stosuje.

- Z wszystkimi komendantami straży w powiecie współpraca układa nam się dobrze, z panem Grondysem ciężko się współpracuje, bo ma on inną filozofię działania straży, ale nie chcę go krytykować, zwłaszcza teraz, gdy wszyscy go kopią - mówi Józef Hatała, komendant szczecineckiej policji. - Mogę wyrazić tylko swoją ogólną opinię.

Najprościej jest zajrzeć do uchwały Rady Miasta, z której wyznaczono zadania dla SM. Nie ma tam słowa o kontrolach ruchu drogowego, referacie ds. nieletnich itp.. Straż ma się zajmować sprawami porządkowo-administracyjnym, taki był cel powołania tej formacji.

Czytaj e-wydanie »

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!