Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto w Białogardzie kłusował na ryby?

Jakub Roszkowski
Zdjęcie: Wypatroszone leszcze leżały w krzakach nad jeziorem.
Zdjęcie: Wypatroszone leszcze leżały w krzakach nad jeziorem. SSR Białogard
Policja bada kto, jak i kiedy złowił dziewięć leszczy. Na akwenie trwał, zlecony przez związek wędkarski, odłów linów.

Świeżo wypatroszone ryby znaleziono w krzakach nad jeziorem Podborsko Małe. Na odłów leszczy pozwolenia nikt nie miał. Całe zdarzenie szczegółowo zrelacjonował nam Henryk Przemysław Dragański, społeczny strażnik rybacki z Białogardu, a zarazem członek koła wędkarskiego Topik.

- Odebrałem telefon od wędkarza, który zapytał czy wiem coś na temat odłowu ryb na jeziorze Podborsko Małe. Zadzwoniłem do komendanta Społecznej Straży Rybackiej, ale on też nic o tym nie wiedział. Postanowiliśmy, że pojedziemy na miejsce i sprawdzimy w jaki sposób odbywa się ten odłów.
Na miejscu - opowiada dalej Dragański - zastali pracownika Polskiego Związku Wędkarskiego i jego trzech pomocników. - Jak się okazało, byli to członkowie koła wędkarskiego - precyzuje nasz rozmówca. Dokonywali odłowu linów, szlachetnych ryb słodkowodnych.

Strażnicy zauważyli, że w krzakach tuż przy jeziorze leży dziewięć leszczy. - Ryby miały już odcięte głowy, były wypatroszone, wyglądało, jakby niedawno, dosłownie kilka chwil temu zostały wyciągnięte z wody i oczyszczone. Natychmiast wezwaliśmy policję. Bo jeśli nawet było zlecenie na odłowienie lina, to jeśli złapano też leszcze i zamiast oddać z powrotem do wody, wypatroszono je i schowano w krzakach, dopuszczono się kłusownictwa. Nie wiemy, czy zrobili to ci panowie, dlatego wezwaliśmy policję - komentują jeszcze nasi rozmówcy.

Policja rzeczywiście była na miejscu zdarzenia. Na razie jednak postępowanie w tej sprawie trwa. Marek Lewandowski, prezes PZW w Koszalinie, przyznaje, że odłów lina był zlecony. - Chodziło o pozyskanie ikry. O tych leszczach słyszałem. Na nie zgody nie było. Policja musi to wyjaśnić - skomentował.
- Nasz wniosek jest jasny: by nie dochodziło do takich sytuacji, na zlecone przez PZW odłowy powinni być też zabierani strażnicy społeczni. My zrobimy to naprawdę społecznie. Chodzi o nasze akweny, w których i tak jest juz coraz mniej ryb - kończy Dragański.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!