W sądzie pojawił się osobiście Stefan Basiów ze swoim pełnomocnikiem, radcą prawnym Mikołajem Napierajem. Miasto Świdwin reprezentowali: mecenas Zdzisław Mikucki i radca prawny Kamil Szyposzyński.
Obie strony podtrzymały swoje dotychczasowe stanowiska. Stefan Basiów żąda od miasta zapłaty prawie 450 tys. złotych za "roboty dodatkowe", związane głównie z renowacją zamku i jego otoczenia (w grę wchodzi także przebudowa placu Jana Pawła II, dop. red.), które burmistrz - Jan Owsiak, miał zlecać ustnie. Na część z nich, już po ich wykonaniu, zostały zawarte dodatkowe cztery umowy. Według właściciela firmy budowlanej, trzy nie zostały zapłacone w pełnych kwotach, bo ich wartość została celowo obniżona za rzekomym pozwoleniem ratusza, by nie przekroczyć równowartości 14 tys. euro i tym samym nie ogłaszać przetargu. Basiów doliczył się 14 robót, wykonanych bez podpisania umów i niezapłaconych do dziś.
Pełnomocnicy miasta Świdwina utrzymują, że pozew jest bezzasadny i ich zdaniem powinien zostać oddalony w całości.
Przewodnicząca składu sędziowskiego - sędzia Krystyna Szóstak-Werner, widząc że na sali jest Stefan Basiów, udzieliła mu głosu, chcąc bezpośrednio od niego usłyszeć, dlaczego wykonywał prace nieobjęte umową? - To były zlecenia ustne na roboty wykonywane od lipca 2010 do listopada 2011 roku - tłumaczył rozprawy Stefan Basiów. - Mam na nie podpisane kosztorysy przez inspektora nadzoru, człowieka z urzędu.
- Kosztorys nie jest umową. Na jakiej podstawie pan tak zaryzykował? - dopytywała sędzia. - To nie była moja pierwsza robota wykonywana dla miasta. Wiele robót tak robiłem. Burmistrz zlecał dodatkowe prace, a potem znajdował na ich zapłatę pieniądze. Myślałem, że i teraz będzie tak samo - tłumaczył Stefan Basiów.
Po tych krótkich wyjaśnieniach sąd zaczął słuchać świadków - obecnych i byłych pracowników przedsiębiorstwa budowlanego "Stefbud", którego właścicielem jest Stefan Basiów.
- Jak robiliśmy scenę na podzamczu to słyszałem, jak szef spytał burmistrza, czy za te roboty zapłaci, skąd weźmie pieniądze, a ten powiedział, że od pieniędzy sa banki, więc niech się nie martwi - zeznał jeden z pracowników. Kolejni potwierdzali, że burmistrz i pracownicy ratusza byli częstymi gościem na budowie. - Nikt nie miał do nas pretensji, że robimy coś nie tak, że wykonujemy niezlecone prace. Burmistrz to nas nawet chwalił za tempo. Był z nas zadowolony - dodał kolejny ze słuchanych świadków.
Szczegółowa relacja z przebiegu rozprawy w piątkowym wydaniu "Głosu Szczecinka".
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?