Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zimy w Koszalinie nie było, a PGK kasy nie ma

Rafał Wolny
Zima w Koszalinie.
Zima w Koszalinie. Archiwum
W ciągu dwóch sezonów Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej w Koszalinie wydało na utrzymanie zimowe prawie wszystkie pieniądze z trzyletniego kontraktu. Spółka nie musi się jednak przejmować.

Podczas poprzedniej, wyjątkowo długiej i surowej zimy, Koszalin przeznaczył na zimowe utrzymanie ulic ok. 4,7 mln zł. Obecna jest dużo łagodniejsza i niemal bezśnieżna, a mimo to kosztować będzie w sumie ok. 2,6 - 2,7 mln zł. - Zgadzam się, że śnieg padał może przez tydzień, ale zima to nie tylko śnieg - podkreśla Piotr Jedliński, prezydent miasta. - Zimowe utrzymanie nie polega wyłącznie na jego odgarnianiu i wywożeniu. Różnice temperatur powodują gołoledź, a jej zapobieganie to są niemałe koszty.

Wręcz największe. Tak przynajmniej twierdzi prezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej, które odpowiada za "akcję zima". - Kierowcy, widząc czarną drogę są mniej ostrożni, niż widząc śnieg. Ta czerń bywa jednak złudna, bo gołoledzi nie widać. Dlatego musimy ograniczać zagrożenie. W tym roku było wilgotno, a temperatury często przechodziły przez zero, więc większość pieniędzy poszła na posypywanie jezdni solą, by zapobiec skutkom gołoledzi - przekonuje Tomasz Uciński.

Do kosztów dojdzie jeszcze pozimowe sprzątanie, które już trwa w Koszalinie, a które ponoć także nie zależy od surowości i długości zimy. - Niezależnie od tego czy śniegu było dużo, czy mało, piasek został wysypany na taką samą liczbę chodników i ścieżek rowerowych. Posprzątanie go kosztuje więc tyle samo, z tą różnicą, że jest go mniej do wywiezienia, ale to zmniejsza koszty tylko odrobinę - dodaje szef PGK.

Dwa lata, zamiast trzech
Biorąc pod uwagę obecny i poprzedni sezon, Koszalin wyda na zimowe utrzymanie ok. 7,3 - 7,4 mln zł. To niemal całość wartego ok. 7,9 mln zł trzyletniego kontraktu, który miał wystarczyć jeszcze na następną zimę. Zostało zeń zaledwie ok. 500 tys. zł. - To nie jest normalne, że nie ma już pieniędzy, ale nie ma w tym niczyjej winy. Uniknąć takiej sytuacji można byłoby tylko, gdyby zimy w ogóle nie było - mówi Piotr Jedliński.

Albo gdyby każda zima była taka, jak obecna. Tak przynajmniej wskazuje łączna wartość trzyletniego kontraktu z PGK. Powstaje zatem pytanie: na jakiej podstawie go wyliczono? - Zima w Polsce dzieli się na strefy klimatyczne. My jesteśmy w najlżejszej: zima najpóźniej do nas przychodzi i najwcześniej odchodzi - tłumaczy Jolanta Dudek-Ignaczak z Zarządu Dróg Miejskich. - Dlatego w ostatnim przetargu przyjęliśmy w sumie 90 dni czynnej akcji zimowej - średnio 30 dni rocznie.

Nie oznacza to, że według ZDM w ciągu roku jest tylko miesiąc zimy. Po prostu na każdy dzień czynnej akcji umowa przewiduje wykorzystanie 14 pługo-piaskarek, a - w zależności od sytuacji - w praktyce jest ich w użyciu mniej lub więcej. Stąd mogą np. przypadać dni ze współczynnikiem 0,15, jak i 1,25, i dopiero z końcem zimy są one sumowane w dokładną liczbę dni czynnej akcji zimowej. - Pogoda nie jest stała, dlatego jednej zimy takich dni może być więcej, następnej mniej - wskazuje przedstawicielka ZDM. Podpisują - muszą się wywiązać

Dlatego - wzorem sklepowych promocji - obok terminu obowiązywania umowy do 31.03.2015 r. dopisano klauzulę "lub do wyczerpania środków". Oznacza to, że nie grozi nam zimowy paraliż, kiedy przyszłej zimy PGK wyda ostatnie 500 tys. zł. Wcześniej zostanie bowiem ogłoszony kolejny przetarg na zimowe utrzymanie miasta. Prezydent nie widzi w takim działaniu niczego dziwnego. - Zimy nie da się przewidzieć, dlatego nie możemy obarczać wykonawcy odpowiedzialnością za jej surowość. Wszystkie większe miasta dopłacają do zimowego utrzymania, więc nie jesteśmy żadnym wyjątkiem - uważa Piotr Jedliński.

Nie wszystkie. Podobnej wielkości sąsiedni Słupsk działa zupełnie inaczej. Tam także obowiązuje kilkuletnia umowa na zimowe utrzymanie, ale w jej ramach ratusz płaci PGK i dwóm spółkom prywatnym ok. 500 tys. zł miesięcznie, a więc 2,5 mln zł za sezon. Niezależnie od długości i ostrości zimy. - Dzięki temu z góry mamy pewność, ile pieniędzy będzie nas kosztowało zimowe utrzymanie miasta - wskazuje Marcin Grzybiński, zastępca dyrektora Zarządu Infrastruktury Miejskiej w Słupsku. - Ostatnie dwie zimy były bardzo ostre, ale to wykonawcy ponosili ryzyko ewentualnych większych wydatków. Inne miasta tak nie robią i często okazuje się, że bardzo na tym tracą.

Ile wydadzą, tyle dostaną
Koszalińskie rozwiązanie jest szczególnie wygodne dla tutejszego PGK. Spółka nie musi martwić się racjonalizacją wydatków, bo, niezależnie od tego ile wyda, pieniądze zostaną jej wypłacone.

Jeśli zaś wyczerpie limit przed końcem umowy, po prostu zostanie rozpisany nowy przetarg. Tomasz Uciński nie zgadza się z takim postawieniem sprawy. - Nie bierzemy żadnych pieniędzy ponad nasze koszty, wcale na zimie nie zarabiamy. Nie mamy wpływu na pogodę i nie możemy ponosić ryzyka tego, jak ostra będzie zima. Musimy utrzymywać gotowość i inwestować w sprzęt, a żeby to robić, musimy mieć za co - tłumaczy.

Sama zimowa gotowość PGK, to koszt 8,5 tys. zł dziennie, a więc biorąc pod uwagę pięciomiesięczny sezon zimowy - łącznie ponad 1,25 mln zł. - Nawet jeśli zimy w ogóle by nie było i ani razu nie musielibyśmy wyjeżdżać, te pieniądze nie zrekompensowałyby naszych kosztów - przekonuje prezes spółki, wskazując, że składają się na nie przede wszystkim wynagrodzenie pracowników, amortyzacja sprzętu, budowa infrastruktury i zakup niezbędnych materiałów. Szczegółowego rozliczenia kosztów zimowego utrzymania w podziale na wynagrodzenia pracowników, paliwo, amortyzację, zakup materiałów nie chce jednak podać. Powołuje się na tajemnicę handlową. - Nie może być tak, że jakieś dane, które pan opublikuje później sprawią, że nie wygramy kolejnego przetargu - zauważa.

To zagrożenie nie jest jednak realne, bo warunkom przetargu (sprzęt, potencjał ludzki, infrastruktura) nie jest w stanie sprostać żadna inna firma w regionie. Do tego - choć prezydent twierdzi, że w przetargu może wystartować każdy - komunalna spółka cieszy się wyraźnym wsparciem miasta. - Wystarczy obejrzeć jak radzą sobie choćby w Szczecinie, gdzie odśnieżają dwie spółki. Tam są w związku z tym cyrki. Kiedyś w Koszalinie inna firma odśnieżała przystanki i też był kłopot - zwraca uwagę Piotr Jedliński.

Kołobrzeg

- Jeśli zima jest łagodna, oszczędza firma, która wygrała trzyletni przetarg na kompleksowe utrzymanie dróg - mówi rzecznik prezydenta Kołobrzegu Michał Kujaczyński. - Przy śnieżnej, mroźnej aurze, ta sama firma musi sobie radzić w ramach otrzymanych pieniędzy, czyli jeśli taka jest konieczność, dokłada do biznesu.

W Kołobrzegu o stan dróg dba spółka miejska Miejski Zakład Zieleni, Dróg i Ochrony Środowiska. W ubiegłym roku na wszystkie prace drogowe, z akcją zimową włącznie, spółka wydała ok. 2,6 mln złotych. Jeśli z całej swojej działalności wypracuje zysk, to o jego zagospodarowaniu decyduje właściciel, czyli prezydent. - Do tej pory, jak wynika z praktyk w minionych latach, zysk był przeznaczany głównie na inwestycje - mówi rzecznik prezydenta. - Ale jego część może też zostać wydana np. na nagrody dla załogi.

Szczecinek

W powiecie szczecineckim liczą oszczędności po wyjątkowo łagodnej zimie, ale końca "akcji zima" jeszcze nie odtrąbiają, bo śniegi i mrozy jeszcze mogą wrócić, a kolejna zima zaczyna się już w grudniu. Na zimowe utrzymanie ponad 500 kilometrów dróg szczecinecki Powiatowy Zarząd Dróg ma w tym roku 545 tys. zł. - Zaoszczędziliśmy około połowy, co nie znaczy, że już możemy je wydać - szef PZD Włodzimierz Fil mówi, że sprzęt, sól, piasek i ludzie są w pogotowiu do końca marca. Tak czy inaczej grubo ponad 200 tys. zł będzie można przeznaczyć na dodatkowe remonty bieżące, z czym nie będzie formalnego problemu, bo to ten sam dział budżetowy.

Sporo zostało jeszcze z 3 milionów zł, jakie ma na "akcję zima" Rejon Dróg Krajowych w Szczecinku opiekujący się "11" i "20". - Ale żadnych oszczędności nie liczę, bo po pierwsze zima się jeszcze nie skończyła, a po drugie o oszczędności będziemy mogli powiedzieć po 31 grudnia - kierownik RDK Sławomir Zienkiewicz przypomina, że on rozlicza się z wydatków na zimowe utrzymanie w roku kalendarzowym.

W samym Szczecinku miejscowe PGK na walkę ze skutkami zimy wydawał do tej pory średnio 600 - 800 tys. zł rocznie. - Już wiadomo, że ta zima będzie łagodniejsza, ale trudno powiedzieć, ile zaoszczędzimy, bo ratusz płaci nam ryczałtem - wiceprezes PGK Tadeusz Chruściel mówi, że kończąca się zima była o połowę mniej uciążliwa i kosztowna. - Nadwyżkę chcielibyśmy przeznaczyć na nasadzenia drzew i krzewów oraz pasy drogowe - dodaje Tadeusz Chruściel.

Komentarz: PGK sprząta nasze pieniądze

Długość i srogość zimy nie zależy od nas, więc nie możemy obciążać PGK jej kosztami. - Te tłumaczenia brzmią nawet logicznie z punktu widzenia zapisów przetargu na zimowe utrzymanie. Kłopot w tym, że sam przetarg logiczny już nie jest. Udowadnia to sąsiedni Słupsk, na który nasi włodarze lubią z wyższością spoglądać. Tam rozwiązali to w najprostszy i najmądrzejszy sposób: przystępujesz do przetargu - bierzesz na siebie ryzyko. Zima będzie łagodna? Co zaoszczędzisz jest twoje. Ostra? Sorry, takie prawo rynku.

W efekcie Słupsk nie tylko z góry wie, ile wyda na zimę, ale i poprzedniej poradził sobie za kwotę blisko dwukrotnie niższą niż Koszalin. A nie słyszałem od kolegów ze Słupska, by tamtejsze ulice były utrzymywane w gorszym standardzie niż nasze. Najwyższy czas, by nasze PGK także przekonało się, jak wolny rynek naprawdę działa.

Autor: Rafał Wolny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!