MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wolność nad rzeczką. Bezdomni rozbili obóz nad Dzierżęcinką w Koszalinie

Rafał Zyguła [email protected]
Trzej mieszkańcy obozu nad brzegiem rzeki.
Trzej mieszkańcy obozu nad brzegiem rzeki. Fot. Rafał Czabrowski
- Przy ulicy Rzecznej w Koszalinie rozbili biwak trzej bezdomni, to bardzo mili ludzie - poinformowała nas Czytelniczka. Postanowiliśmy to sprawdzić. Obóz ukryty na brzegu Dzierżęcinki jest niewidoczny dla przechodniów. Mieszkańcy tego biwaku to Piotr G., Piotr B. oraz Wojciech P.

Piotr G. pojawił się tu już pięć miesięcy temu, dwaj pozostali dołączyli dwa miesiące później. Pochodzi z Bydgoszczy. Na ulicy wylądował kilka lat temu. Załamał się kiedy wyszedł z więzienia i dowiedział się, że żona jest w ciąży z innym. Nigdy się z tego nie otrząsnął, kiedy mówił nam o tym miał łzy w oczach.

Mężczyźni utrzymują się ze sprzedaży złomu i drobnych prac. Pomagają okolicznym mieszkańcom.

- Tu przytniemy żywopłot tam wyniesiemy meble, zawsze parę groszy lub jedzenie wpadnie - powiedział jeden z nich. Nie chcą iść do przytuliska bo tam jest rygor, każde wyjście jest zapisywane, każdy powrót także.

- Nie dla nas takie życie, tu jest nam dobrze, tu jest nasz dom, jesteśmy wolni. Żyjemy normalnie, mamy namiot, fotele, szafkę w której trzymamy jedzenie. Nikt nam nie przeszkadza i my nikomu nie wchodzimy w drogę - powiedział Piotr B. Jest z Niedalina. Twierdzi, że był wojskowym, kiedy w 1991 wrócił z misji żona poinformowała go, że ma innego. Trzasnął za sobą drzwiami i nigdy nie wrócił. Przepił wszystkie pieniądze i poszedł na odwyk, nie pomogło. Od 2001roku jest bezdomny.

Okazało się, że "biwakowiczom" znad rzeczki pomagają nieznani ludzie. Przynoszą konserwy, mięso, kości, żółty ser, namiot mężczyźni również dostali od mieszkańca osiedla. Kiedy byliśmy przy ul. Rzecznej bezdomni właśnie gotowali kaszę. Zbierają to, co inni wyrzucają, meble biorą na opał, złom na sprzedaż.

- Nigdy nie kradniemy, jak ktoś wystawia meble przed dom, pytamy grzecznie czy możemy to zabrać - powiedział Wojciech M. To trzeci mieszkaniec znad rzeki. Urodził się w Sianowie. 11 lat był rolnikiem. On również wylądował na ulicy przez kobietę. Jego żona zdradziła go z jego bratem. Zaczął pić, wyprowadził się z domu. Trafił do więzienia, bo nie płacił alimentów na dziecko, które jak twierdzi, nie jest jego. Teraz jest na zwolnieniu warunkowym, na ulicy jest od marca 2009 r.

Cały obóz jest wysprzątany, bezdomni nawet liście zamiatają ze ścieżek. Są ogoleni i czyści. Ubrania piorą sobie w rzece i suszą na sznurkach w obozie. Marzeniem każdego z nich jest znalezienie pracy, odbicie się od dna, ale nie za cenę wolności.

- Straż Miejska co jakiś czas odwiedza tych ludzi, ale nie ma na nich żadnych skarg, więc nic nie możemy zrobić - powiedział Jerzy Olszewski, komendant Straży Miejskiej w Koszalinie.

- Nie są uciążliwi, zachowują się grzecznie i nawet jak są "wesolutcy" nie robią hałasu. Nie mam nic przeciwko nim - powiedział Mieczysław Ruczyński, mieszkaniec domu stojącego najbliżej biwaku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!