Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd ma teraz spory kłopot ze świadkami

Rajmund Wełnic
Proces byłych strażników miejskich ze Szczecinka idzie z oporami.
Proces byłych strażników miejskich ze Szczecinka idzie z oporami. Rajmund Wełnic
Proces byłych strażników miejskich ze Szczecinka idzie z oporami.

Podczas czwartkowej rozprawy w głośnym procesie eks-strażników zdołano przesłuchać tylko dwie osoby, świadków interwencji na placu Wolności. Ich zeznania zasadniczo nic nowego do sprawy nie wniosły.

Kolejnych trzech młodych mężczyzn przesłuchać już nie zdołano. Jeden przebywa w Anglii, drugi w Niemczech, trzeciemu nie można doręczyć wezwania. Sędzi nie pozostało nic innego, jak odroczyć proces do połowy marca. Przypomnijmy, że i grudniowa, ostatnia rozprawa była odroczona, po tym jak jeden z obrońców oskarżonych został wiceprezesem w spółce miejskiej i musiał zawiesić działalność adwokacką.

Na ławie oskarżonych zasiada trzech byłych funkcjonariuszy Straży Miejskiej w Szczecinku. Byłych, bo jednego komendant zwolnił dyscyplinarnie wkrótce po tym, jak o bulwersującej interwencji poinformowały media, pozostali zostali zawieszeni do chwili zakończenia procesu, ale w międzyczasie jeden z nich znalazł nową pracę.

Strażnik Grzegorz F. usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień, bezpodstawnego pozbawienia wolności i stosowania przemocy w celu otrzymania oświadczenia oraz spowodowanie obrażeń ciała. Jego koledzy Tymoteusz B. i Łukasz P. odpowiadają za bezpodstawne pozbawienie wolności i za to, że nie zareagowali na agresywne poczynania kolegi.

Sprawa stała się głośna, do internetu wypłynęło nagranie z finału interwencji. Jego autorem był zatrzymany 21-letni Grzegorz Milczarek. W październiku 2014 roku patrol na placu Wolności wylegitymował młodych ludzi. Interwencja zakończyła się wsadzeniem chłopka do radiowozu. To co działo się w środku 21-latek nagrał na dyktafon. Funkcjonariusz domagał się, aby chłopak coś podpisał. Ten nie chciał, dopytywał się za co został zatrzymany. Słychać odgłosy szamotaniny, psiknięcie gazu, jęki poszkodowanego, przekleństwa i wymioty. W końcu chłopak zgodził się coś podpisać, ale źle się czuł; strażnik pytał się, czy zawieźć go do szpitala.

Oskarżeni nie przyznają się do winy. W pisemnych zeznaniach twierdzą, że poszkodowany był wulgarny i nie wykonywał poleceń. Grzegorz Milczarek chce 50 tys. zł odszkodowania od Grzegorza F. i po 10 tys. zł od pozostałych.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!