Dotarła do nas smutna wiadomość – w wieku 95 lat zmarła Wanda Rusielik ze Szczecinka. Była najstarszą stażem - a kto wie, czy nie w Polsce – amazonką. Zabieg mastektomii przeszła ponad 40 lat temu i była wzorem do naśladowania dla następnych pokoleń szczecineckich amazonek.
Tak tam o tym opowiadała kilka lat temu. – Czego tu się wstydzić? Każdą kobietę to może spotkać - mówiła. W opoce „wczesnego Gierka” tak jednak nie było. Rak piersi i jego konsekwencje były wówczas tematem tabu. O nowotworze piersi się nie rozmawiało, celebryci nie rozprawiali o chorobie w telewizji, nie było powszechnych badań profilaktycznych, nie mówiąc już o metodach leczenia. Kobiety po zabiegu odjęcia piersi – bo to najczęściej oznaczała diagnoza raka – zostawały sam na sam z problemem. Głównie zdrowotnym, ale też psychicznym, bo mało kto – poza rodziną, a i to nie zawsze – nie wspierał ich w tych trudnych dla kobiety momentach.
Wandę Rusielik zahartowało życie. Pochodziła z Grodna, skąd po wojnie repatriowała do Polski, już jako dorosła kobieta z córką. Wcześnie owdowiała i na skromne utrzymanie zarabiała pracując, jako ekspedientka w sklepie spożywczym „Robotnik” w Szczecinku. – Miałam kuzynkę, która opowiadała mi że przez raka straciła pierś – opowiadała nam pani Wanda. – Jeszcze tego samego dnia zbadałam się sama i też wyczułam guzek. Poszłam od razu do lekarza.
W Szczecinku na początku lat 70. pomóc jej nie mogli, odesłali do onkologów w Koszalinie skąd trafiła na operację do Poznania. – Byłam pewna, że umrę i z taki nastawieniem szłam na operację, ale się nie poddałam – wspominała Wanda Rusielik. – Postanowiłam, że będę się leczyć za wszelką cenę, miałam jeszcze najmłodszą córkę na utrzymaniu i nieco ponad 50 lat, miałam dla kogo żyć. Udało się. Choroba została pokonana, ale trzeba było nauczyć się żyć bez piersi. O tym w towarzystwie się nie wspominało. Rehabilitacja była w powijakach, ruch amazonek – i to tylko w dużych miastach – dopiero raczkował. W prowincjonalnym Szczecinku nikt nawet wówczas o tym nie myślał. Każda pani po zabiegu mastektomii musiała sobie radzić niemal sama.
Dopiero w połowie lat 90. powstał w Szczecinku klub amazonek. Jedną z pierwszych jego członkiń była Wanda Rusielik. – O powstającym klubie usłyszałam w radio, odważyłam się przyjść i opowiedzieć o swojej historii – mówiła. – Byłam dowodem na to, że chorobę można pokonać i żyć długo – powtarzała. – Nie ma się czego bać, trzeba się badać i chodzić do lekarzy, a jak już to nas spotka, to trzeba walczyć do końca, leczyć się, rehabilitować, spotykać z ludźmi. Po prostu żyć jak najdłużej.
Przez długie lata pani Wanda była dobrym duchem amazonek ze Szczecinka. Propagowała gimnastykę po mastektomii, jeździła na wycieczki, ogniska, służyła dobrą rada i wsparciem.
Popularne na gk24:
- Połczyn Zdrój: Kasjerka wzięła sobie pieniądze z czynszów
- „Wasze media to komedia”. Manifestacja KOD w Koszalinie [wideo, zdjęcia]
- Dwie osoby zginęły w pożarze w Świdwinie [zdjęcia]
- Uwaga, drożeją papierosy. Lepiej nie palić
- Kołobrzeg drugim najdroższym miejscem wypoczynku w kraju
- Tribute to Michael Jackson w Koszalinie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?