Piersi zoperują w Szczecinku. Szpital współpracuje z wybitnym onkologiem

Pod koniec roku w wyremontowanych pomieszczeniach dawnego pogotowia przy szpitalu w Szczecinku ruszyła poradnia chorób piersi, czyli zespołu pracowni mammograficznej i przychodni onkologicznej i ginekologicznej. W najwyższej jakości sprzęt (m.in. mammograf cyfrowy wart 1,2 mln zł) zaopatrzyło szpital starostwo powiatowe, które dostało na ten cel dotację unijną. Zdjęcia w cyfrowej ocenia dwóch radiologów z renomowanego ośrodka za pomocą tzw. teleradiologii (zdjęcia wysyłane do oceny drogą elektroniczną). Na miejscu wykonuje się wszelkiego rodzaju biopsje i pobiera próbki tkanki do badań.

Od początku zapowiadano także, że kompleksowa diagnostyka chorób piersi to wstęp do następnego etapu, którym jest leczenie pacjentek na miejscu. Spółka szpitalna nawiązała w tym celu współpracę ze znakomitością polskiej onkologii, czyli profesorem Januszem Jaśkiewiczem z Gdańska. Wczoraj profesor poinformował o tym osobiście podczas swojej wizyty w Szczecinku. - Nie ma sensu wyważać otwartych drzwi, a ośrodki medyczne muszą ze sobą współpracować i podpatrywać, co i jak robią inni - mówił J. Jaśkiewicz, który zapowiedział, że zarówno on sam, jak i jego asystenci z gdańskiej kliniki, będą konsultować i leczyć skomplikowane przypadki w szczecineckiej poradni chorób piersi. - Szczecinek leży w pasie, z którego tam samo daleko jest do Gdańska, Poznania, czy Szczecina, więc dla pacjentek na pewno będzie wygodne, aby leczyć się na miejscu.

W najbliższym czasie specjalizację z onkologii kończy doktor Robert Piotrowski, ordynator chirurgii ze Szczecinka, który razem z Jerzym Hardie-Douglasem, burmistrzem miasta, ale przede wszystkim chirurgiem onkologiem, będą operować w Szczecinku. - Skończyła się era amputacji piersi, jest wiele innych sposobów leczenia - profesor J. Jaśkiewicz podkreślał, że mogą być one stosowane także w Szczecinku, łącznie z rekonstrukcją piersi. Przyjęcia pierwszych pacjentek należy się spodziewać w ciągu kilku tygodni, może miesięcy.

Starosta Krzysztof Lis dodawał, że tego typu operacje są limitowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, który musi za nie zapłacić, jako za zabiegi ratujące życie.