Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapłacone, ukradzione

Sylwia Zarzycka [email protected]
- Wychodzi na to, że przez trzy dni powinienem całego lasu pilnować - denerwuje się Zenon Jędraszczyk.
- Wychodzi na to, że przez trzy dni powinienem całego lasu pilnować - denerwuje się Zenon Jędraszczyk.
- Mnie już nawet nie o te pieniądze chodzi, tylko o sprawiedliwość i zasady - stwierdza Zenon Jędraszczyk, rolnik ze Słowina pod Darłowem.

100 procent na przedpłaty

100 procent na przedpłaty

W Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinku o tej sprawie nikt nie chciał rozmawiać, twierdząc, że spór dotyczy nadleśnictwa. Ale dowiedzieliśmy się po pierwsze, że na tzw. przedpłaty sprzedawane jest 100 procent drewna. Po drugie straż leśna sprzedanego drewna nie pilnuje, bo nie ma do tego ludzi. Po trzecie, nie można ot tak sobie zrobić nawet najmniejszej docinki, bo każde pół metra lasu jest zewidencjonowane. Łatwiej ewentualnie poszkodowanemu klientowi oddać pieniądze.

To, co przydarzyło się jemu, może przydarzyć się każdemu z nas.
Sprawa wygląda tak. Rolnik kupił od nadleśnictwa Polanów trzy metry sześcienne drewna bukowego. Postąpił zwyczajowo w takich sytuacjach, czyli najpierw wykupił asygnatę, potem zapłacił za drewno w kasie nadleśnictwa. Ale odebrać towar miał dopiero za kilka dni.

- Zapłaciłem w poniedziałek, odebrać miałem w czwartek - precyzuje Zenon Jędraszczyk. - Przyjeżdżam w czwartek i słyszę, że drewna nie ma, bo je ukradli. Moje i jeszcze jakiegoś innego faceta. Mówię, dobra, to dajcie mi inne w zamian. Ale słyszę, że innego nie dostanę, bo skradziono moje drewno i to jest mój kłopot, a nie nadleśnictwa. Pytam: Jak to moje? Przecież ja go na oczy nie wiedziałem, nie wiem nawet, gdzie w lesie było złożone? - mówi oburzony rolnik.

Policja złodzieja nie znalazła. - W takim wypadku uważam, że nadleśnictwo powinno zwrócić mi albo pieniądze, albo drewno. Straciłem kilkaset złotych. A gdyby ukradli tak komuś drewno za pół miliona, to też miałby machnąć na to ręką? Ale mi nawet już nie o te pieniądze chodzi, tylko o sprawiedliwość. Przecież to nie ja wymyśliłem, że w jeden dzień się płaci, a w inny odbiera. Poza tym ja nie jestem od pilnowania drewna w lesie - mówi rolnik. Jego zdania nie podzieliły jednak ani prokuratura, ani sąd i umorzyły postępowanie w tej sprawie.

- Instytucje te potwierdziły nasze stanowisko - mówi Małgorzata Drzewińska, nadleśniczy Nadleśnictwa Polanów. - To nie było już nasze drewno, bo miało nabitą "cechę", czyli numer, po którym można zidentyfikować właściciela. A więc należało do tego, kto za nie zapłacił. Gdyby nie było ocechowane, to bylibyśmy za nie odpowiedzialni.

Dlaczego wiec drewna nie wydaje się w dniu zakupu? - Rzeczywiście przyjęło się, że w jedne dni sprzedajemy, w inne wydajemy. Ale nikt nie powiedział, że nie można towaru zabrać od razu. Dla nas to nawet byłoby lepiej - twierdzi Małgorzata Drzewińska.

- Miałem twardo przykazane: po drewno przyjechać w czwartek. Nikt mnie nie pytał, czy chcę zabrać je od razu. Wychodzi, że ja przez te trzy dni powinienem stać i lasu pilnować. I to chyba całego, bo ja przecież nie wiedziałem, gdzie to moje drewno leży - denerwuje się Zenon Jędraszczyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!