Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżony prawie jak... śledczy

Joanna Krężelewska
Stanisławowi K. za zabójstwo grozi nawet kara dożywocia
Stanisławowi K. za zabójstwo grozi nawet kara dożywocia Joanna Krężelewska
W opozycji do „Historii żółtej ciżemki” stanąć może „Historia różowego laczka”, której inspiracją będzie wczorajsza rozprawa.

Przed Sądem Okręgowym w Koszalinie toczy się proces niezwykły z kilku powodów - tym najważniejszym jest brak ciała ofiary.

Zebrany materiał dowodowy połączony z zeznaniami naocznych świadków pozwolił jednak prokuratorowi na postawienie najcięższego zarzutu - popełnienia zbrodni zabójstwa - 58-letniemu Stanisławowi K. Do zdarzenia miało dojść w nocy z 22 na 23 sierpnia ubiegłego roku w Byszkowie (gm. Czaplinek). Feralnej nocy Stanisław K. miał odwiedzić małżonków Violettę i Wiesława S., by spożywać z nimi i ich sublokatorem Krzysztofem J. alkohol. Miało dojść do awantury. 58-letni K. miał pobić Krzysztofa J. tak dotkliwie, że bójka miała zakończyć się zgonem.

Przebieg zdarzeń udało się odtworzyć m.in. na podstawie zeznań małżeństwa S. K. miał włożyć ciało do auta, pomóc miała mu w tym Violetta S. Następnie mieli pojechać do sąsiedniej wsi, gdzie mieszkał K. Po drodze auto się zepsuło. Violetta S. miała je pchać i zgubić na drodze różowy klapek. Ostatecznie udało się dojechać. Ciało ofiary oskarżony miał wrzucić w pobliskie zarośla. Violetta S. wrócić miała do domu, dlatego nie wie, co stało się z ciałem. Pod krzakiem go nie znaleziono, znaleziono za to m.in. ślady ludzkiej krwi.

Wiesław i Violetta S. w tej sprawie również usłyszeli zarzuty - mieli nie zawiadomić organów ścigania o przestępstwie, a kobieta pomagać w ukryciu ciała. Zgodzili się na dobrowolne poddanie karze - ich sprawa została przekazana do sądu w Drawsku.

Oskarżony o zabójstwo Stanisław K. do winy się nie przyznaje. I tu druga niezwykłość tego procesu - każdą sekundę czasu, który 58-letni mężczyzna spędza w areszcie, najwyraźniej poświęca na studiowanie prawa, bowiem linię obrony prowadzi niezależnie od swego obrońcy, możliwie przedłużając proces. Kolejny popis dał wczoraj.

Pierwsi świadkowie - 18-letni Dawid i Kornelia, wnieść do sprawy mogli niewiele - ich rola ograniczyła się do tego, że w sierpniu, w drodze na koncert, zauważyli na drodze różowy klapek, w którym dziewczyna rozpoznała własność Violetty S. Jednak oskarżony do świadków miał tyle pytań, że w sumie przesłuchanie trwało... niemal dwie godziny.

- Czy świadek po festynie rozmawiał z kimś na okoliczność laczka? - dociekał, usiłując stosować nomenklaturę prawną. - Czy laczka świadek „spotkał” już wcześniej? Czy różowy kolor dobrze widać po zmroku? Po czym świadek wnosi, że laczek był damski? Czy obecnie w tym miejscu napotyka się porozrzucane obuwie? - Stanisław K. mnożył kolejne pytania.

I oświadczenia: - ... na okoliczność niemożności wytłumaczenia czasookresu od złożenia zeznań o laczku do chwili udania się na „miejsce laczka” z policjantem... - oskarżony tworzył kolejne konstrukcje. Kiedy powtarzał pytania bądź sugerował odpowiedzi, sędzia starał się ów spektakl przerwać. Spotkało się to z ostrą reakcją Stanisława K.

- Sędzia pała do mnie krnąbrnością i nienawiścią! Wnoszę o zmianę całego składu sędziowskiego. Choć ławniczki mogą zostać te same - zawnioskował, nie po raz pierwszy zresztą. I tak jak poprzednio - po rozpatrzeniu wniosek ów przepadł, a rozprawa mogła toczyć się dalej. Tym razem przed barierką dla świadków stanął 63-letni sąsiad małżeństwa S., który choć praktycznie niczego nie widział, niczego nie słyszał, był przepytywany przez oskarżonego równie dociekliwie, jak pechowi odkrywcy różowego laczka.

Zanosi się na długi, wyczerpujący proces...

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!