Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyjątkowy gest Mateusza z Koszalina dla chorych po chemii [wideo]

Joanna Krężelewska
Joanna Krężelewska
Choroba, ból, lęk. Do tego złość, bo po chemii wypadają włosy i samopoczucie jest jeszcze gorsze. Chorym onkologicznie można pomóc choć trochę przywrócić uśmiech! Mateusz już to zrobił.

To historia niezwykłej siły, determinacji i dobroci, której wyjątkowość tkwi w tym, że paradoksalnie mnoży się ona przez dzielenie. Koszalinianin Mateusz Wendekier miał kilka lat, kiedy zdiagnozowano u niego białaczkę. Kilka lat trwała nierówna walka o kolejny dzień, miesiąc. Nie chodził, nie mówił, był żywiony pozajelitowo. Któregoś dnia ordynator oddziału szczecińskiego szpitala przyszła do jego mamy, objęła ją ramieniem i wyznała, że lekarze zrobili już wszystko, co było w ich mocy. Oni nie przestali wierzyć w cud i... cud się zdarzył.

Dziś Mateusz ma 21 lat, zaraża promiennym uśmiechem i już kilka lat temu postanowił, że za dobroć, którą sam w chorobie otrzymał, odwdzięczy się dobrocią. - Wiem, jak to jest nie mieć włosów przez chorobę - mówi. - Kiedy po chemii zaczęły odrastać, postanowiłem je zapuścić i przekazać na szczytny cel. Chcę, by choć dla jednej osoby choroba była łatwiejsza.

Mateusz odpowiedział na zaproszenie Fundacji „Rak’n’Roll”, która zorganizowała akcję „Daj włos!”. Każdy może przekazać Fundacji włosy, z których stworzone zostaną peruki dla chorych onkologicznie po chemioterapii. Dobry pomysł i - znów dobroć. Inicjatywa Mateusza spodobała się Piotrowi Pająkowi, koszalińskiemu fryzjerowi. Nie tylko przygotował długie włosy chłopaka do wysyłki do Fundacji, ale też zrobił mu nową fryzurę, w której koszalinianin wygląda - co tu dużo kryć - rewelacyjnie!

Obu panom oraz mamie Mateusza, autorce książki „Mamusiu... ja chcę żyć...” o zmaganiach z białaczką syna, towarzyszyliśmy w salonie fryzjerskim podczas metamorfozy.

- Nie ja, ale pomoc innym jest najważniejsza. Chcę zachęcić do takich gestów jak najwięcej osób - kwituje Mateusz Wendekier.

Mateusz uśmiecha się trochę niepewnie. To nie tak, że wątpi w swoją decyzję. Po prostu przez lata przyzwyczaił się do długich włosów i nie wie, jak będzie się czuł bez nich. Pamięta, jak czuł się, kiedy stracił wszystkie włosy...

Agresywna chemia. Walka z białaczką. Wreszcie happy end i pomysł na to, by ktoś inny, ktoś chory, również był happy.Peruki z naturalnych włosów są drogie i tylko częściowo refundowane przez NFZ. W odpowiedzi na tę sytuację Fundacja Rak’nRoll rozpoczęła akcję „Daj Włos!”. Każdy, kto chce obciąć włosy, może to zrobić w dobrym celu - na peruki dla chorych w trakcie chemioterapii.

- Głównie dla dziewczyn i kobiet, które mierzą się w chorobie onkologicznej z ogromnym cierpieniem. Włosy wpływają na ich samopoczucie, na ocenę samych siebie. Dzięki perukom mogą się poczuć lepiej, bardziej kobieco - mówi Alicja Wendekier, mama 21-letniego Mateusza. Jest dumna z syna.

- To był tylko jego pomysł. Jestem jednocześnie wzruszona i zachwycona. Mateusz próbuje dać z siebie coś innym potrzebującym. Sam przed długi czas nie miał włosów. Zapuścił je specjalnie po to, by oddać chorym.

Mateusz zachorował jako kilkulatek.

- To słowo: białaczka. Nie zapomnę go do końca życia. Pamiętam niemal każdą minutę tego dnia, choć minęło już tyle lat. Niesamowicie mocno w pamięć wbiło się każde słowo, które usłyszałam wtedy od lekarzy, od ludzi wokół mnie - wspomina pani Alicja. Wreszcie traumę zastąpiła radość - udało się. Ból zaczął się wyciszać, łzy wysychać, a włosy po chemioterapii odrastać. Wtedy Mateusz postanowił, że nie będzie ich obcinać.

Cięcie wykonał kreatywny koszaliński fryzjer Piotr Pająk, któremu pomysł Mateusza zaimponował tak bardzo, że o inicjatywie opowiadał swoim klientkom. I uwaga: aż cztery z nich zgodziły się również oddać włosy na peruki! A jakie włosy się do tego nadają?

- Muszą być naturalne, ewentualnie farbowane, ale na kolor ciemniejszy - mówi Piotr Pająk.

- Nie mogą być jednak koloryzowane henną. Nie nadają się też włosy po trwałej ondulacji i dredy. Włos musi być zdrowy, mocny i lśniący.

Pasma ścinanych włosów muszą mierzyć minimum 25 centymetrów.

- Najlepiej po separacji, dzięki której nie stracimy na długości, zapleść je w warkocze i tak przygotowane przekazać technikom do dalszej pracy. Dzięki temu nasada włosa nie zmiesza się z końcówką - tłumaczy ekspert.

Z 25-centymetrowych włosów perukarz jest w stanie utkać perukę, która będzie miała pasma o długości 15 cm. I jeszcze jedno - na jedną perukę potrzeba włosów od 5 do 10 osób - w zależności od między innymi grubości włosa (w trakcie segregacji włosy są łączone w grupy podobnych typów o podobnej jakości i kolorze). To odpowiedź na pytanie o wysoką cenę peruki.

Mateusz już na fotelu. Przez chwilę wyglądał jak nordycki wojownik. Włosy zaplecione miał w kilka warkoczy.

- Gotowy? - zapytał Piotr Pająk.

- Gotowy! - odpowiedział 21-latek. Cięcie. I kolejne. Jeszcze jedno. I jeszcze. Po kilku sekundach włosy, które Mateusz zapuszczał od gimnazjum, były już gotowe do spakowania i wysłania do Fundacji Rak’n’Roll. Za jakiś czas ktoś chory spojrzy w lustro i uśmiechnie się - dzięki Mateuszowi i takim bohaterom, jak on, zobaczy siebie sprzed chemioterapii.

Kolejne zadanie stanęło przed Piotrem Pająkiem.

- Mam kilka pomysłów, ale wolę, żeby specjalista improwizował. Oddaję się w fachowe ręce - oświadczył Mateusz. I był to doskonały pomysł. Klasyka i elegancja z opcją bałaganu na głowie - to efekt finalny pracy fryzjera. Nic dziwnego, że o umiejętnościach pana Piotra mówi się nawet poza Koszalinem!

- Jestem pozytywnie zaskoczony efektem! - już z uśmiechem powiedział Mateusz, wstając z fotela.

- Jest świetnie, ale to nie obcięcie włosów jest najważniejsze, ale pomoc innym. Fundacja Rak’n’Roll robi tu najważniejszą robotę! Warto pomóc i do tego właśnie dziś chcę zachęcić wszystkich państwa! - zaakcentował.

- Marzymy o tym, by otworzyć oczy jak największej liczbie osób. Nie trzeba za każdym razem otwierać portfela, nie trzeba wielkich pieniędzy, by pomóc innym - dodała Alicja Wendekier.

Co ważne, pani Ala sama zrobiła coś dla innych. Jest autorką książki „Mamusiu... ja chcę żyć...”, która już wkrótce ukaże się na rynku. To niezwykły poradnik - opisuje w nim walkę z chorobą syna. Jej słowa mogą być inspiracją i wsparciem dla osób, które są w podobnej sytuacji.

- Trzeba zawsze wierzyć. Nigdy się nie poddawać. Nie wątpić. To wiara daje nam energię. Wiara w to, że się wyzdrowieje - mówi pani Alicja. A kiedy się wyzdrowieje, chce się odpłacać dobrem za dobro. Mateusz już to zrobił! Brawo!

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!