Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąsiedzi, czyli dom zły. Dzisiaj premiera "Wołynia"

Piotr Polechoński
Piotr Polechoński
Dzisiaj na ekrany naszych kin wchodzi film "Wołyń", opowiadający o Rzezi Wołyńskiej. Czy ten obraz mówi prawdę o tamtych czasach? Pytamy tych, co go już widzieli.
Dzisiaj na ekrany naszych kin wchodzi film "Wołyń", opowiadający o Rzezi Wołyńskiej. Czy ten obraz mówi prawdę o tamtych czasach? Pytamy tych, co go już widzieli. archiwum
Dzisiaj na ekrany naszych kin wchodzi film "Wołyń", opowiadający o Rzezi Wołyńskiej. Czy ten obraz mówi prawdę o tamtych czasach? Pytamy tych, co go już widzieli.

ROZMOWA z księdzem Tadeuszem Isakowiczem - Zaleskim, działacza społecznego, historyka Kościoła, wieloletniego uczestnika opozycji antykomunistycznej w PRL. Od lat zaangażowany jest też w należyte upamiętnienie ofiar ukraińskich nacjonalistów

Od wielu lat ksiądz zabiega o to, aby po pierwsze rzeż Wołyńska była w Polsce powszechnie znanym faktem, a po drugie, aby powiedzieć o tej tragedii prawdę. Zobaczył pan tą prawdę w filmie "Wołyń"
Tak. I jestem za to bardzo wdzięczny Wojciechowi Smarzowskiemu. Swoim wybitnym filmem zrobił to, czego w III Rzeczpospolitej nie zrobili historycy, czego nie podjął się żaden uniwersytet, czego nie zrobili filmowcy, o politykach nawet nie wspominając. Wydobył z niepamięci skazany na zapomnienie dramat tysięcy Polaków, ubrał we wstrząsającą fabułę dając szansę na to, aby współcześni Polacy ten dramat poznali. Smarzowski na początku filmu wykorzystuje cytat mojego ojca, Jana Zaleskiego, który był świadkiem ukraińskiego ludobójstwa na Polakach i kiedyś powiedział, że "kresowian zabito dwa razy, raz siekierami, drugi raz przez przemilczenie". I mój tata zawsze dodawał, ta druga śmierć była bardziej bolesna niż ta pierwsza, fizyczna. Niestety, po 1989 roku nasze elity, bez względu na partyjne barwy, trzymając się tezy, że dobre relacje z Ukrainą są najważniejsze na ołtarzu tych relacji poświęcili pamięć o pomordowanych Polakach Zaczęło się to zmieniać dopiero ostatnio i na pewno w ten trend wpisze się film "Wołyń".

Jaka jest prawda o Rzezi Wołyńskiej? Co Polacy zobaczą w kinie?
Jako człowiek, który naprawdę o tej sprawie wie bardzo dużo, który czytał setki relacji, słyszał dziesiątki opowieści, mogę zapewnić, że zobaczą to, o czym ja słyszałem, czy czytałem. To było dla mnie wielkie przeżycie zobaczyć prawdę o Wołyniu, zarówno pod kątem tych najbardziej wstrząsających scen okrutnego ludobójstwa, ale też od kątem przyczyn, które do tego doprowadziły. Pamiętajmy bowiem, że Rzeż Wołyńska to nie było jednorazowe "dzieło" pijanych morderców, którzy zabijali nie wiadomo dlaczego. To była skrupulatnie zaplanowana akcja ukraińskich intelektualistów, liderów narodowych, którzy opracowali program oczyszczenia tych ziem z Polaków tylko dlatego, że byli Polakami. To ci liderzy nawoływali, aby zabijać wszystkich: mężczyzn, kobiety i dzieci. To było na zimno przeprowadzono ludobójstwo i nie zmieni tego mówienie typu, że "to nie jest takie proste", że "cała kwestia Rzezi Wołyńskiej jest bardziej skomplikowana i nie można tutaj niczego wyrywać z większego kontekstu", że "trzeba zachować proporcje, bo ginęli też Ukraińcy". Fakty są takie, że autorem mordu o nazwie Rzeż Wołyńska ze wszystkimi tego konsekwencjami są ukraińscy nacjonaliści. I trzeba się z tą prawdą zmierzyć.

Wojciech Smarzowski mówi w wywiadach, że nie miał zamiaru atakować Ukraińców, ale chciał przestrzec przed skrajnym nacjonalizmem i że bardzo liczy na to, że jego film pomoże ukraińsko-polskiemu pojednaniu. Udało mu się to?
Naprawdę bardzo się starał i to widać na ekranie. Jego film jest bardzo uczciwy, zniuansowany. Tu nie jest tak, że Polacy są wspaniali, a Ukraińcy to samo zło. To nie jest film przeciwko Ukraińcom. Są tu pokazani i ci Ukraińcy, którzy ratowali Polaków, a pierwsze sceny "Wołynia" pokazują, jak przed wojną obie nacje zgodnie współżyły, często zawierając mieszane małżeństwa. Potem pojawiła się zbrodnicza ideologia i nienawiść. Czy ten film może stać się pomostem dla polsko-ukraińskiego pojednania? Aby tak się stało, muszą tego pragnąć obie strony, a tak na razie nie jest. Na Ukrainie morderców Polaków czci się jako bohaterów i tamtejsze elity nie chcą zmierzyć się z prawdą i pewnie tego filmu za naszą wschodnią granicą nikt nie pokaże. Bardziej tutaj liczę na milion Ukraińców, którzy pracują w Polsce. Że oni ten film zobaczą, będą mieli odwagę go zrozumieć i opowiedzą o nim w domu, a może go zawiozą na takim czy innym nośniku i pokażą. Bo autentyczne pojednane można zbudować tylko na prawdzie, czasem bardzo bolesnej. Innej drogi nie ma.

ROZMOWA z Piotrem Tymą, prezesem Związku Ukraińców w Polsce.

Wojciech Smarzowski zapewnia, że jego film nie jest wymierzony przeciw Ukraińcom, ale przeciw skrajnemu nacjonalizmowi i ma nadzieję, że historia przez niego opowiedziana stanie się mostem dla porozumienia między Polakami i Ukraińcami. Gdy oglądał pan "Wołyń" odbierał go właśnie w taki sposób?
Niestety nie. Ten film na pewno jest obrazem wstrząsającym, który chwilami po prostu wgniata w fotel. Widać też pewne nie do końca udane starania, aby ta opowiedziana historia zawierała też sceny, które pozwoliłyby widzom na ten straszny dramat obu naszych narodów spojrzeć głębiej, zobaczyć go w szerszym kontekście, a tym samym bardziej prawdziwym.

Są sceny pokazujące, że byli też Ukraińcy, którzy ratowali polskie rodziny, że Ukraińcy padali ofiarą polskich akcji odwetowych, że przedwojenna polityka państwa polskiego wobec ukraińskiej mniejszości miała wiele grzechów na sumieniu.
To prawda. Kłopot jednak w tym, że te bardzo ważne kwestie są tylko ledwie muśnięte zasygnalizowane, że są gdzieś na marginesie całej opowieści. Że jądro filmu zbudowane jest z zupełnie czegoś innego: niezwykle naturalistycznych i mocnych obrazów mordów, które odwołują się do peerelowskiego jeszcze stereotypu Ukraińca-rezuna oraz do obrazu ukraińskiej czerni, którą opisywał Sienkiewicz. Na ekranie widzimy ukraińskich chłopów w morderczym transie i boję się, że taki obraz wyniosą z kina, że taki obraz zapamiętają ci wszyscy, którzy pójdą do kina bez szerszej wiedzy na temat tych wydarzeń, bez wystarczająco mocnej świadomości, że to jest film, fabuła, która rządzi się swoimi prawami i której nie można odbierać w skali jeden do jednego. Być może, reżyser naprawdę ostrze swojego filmu chciał wymierzyć w uniwersalne mechanizmy prowadzące do nienawiści i zbrodni, które są niezależne od kwestii narodowych. Ale to mu się nie udało i popełnił błąd, którego w sumie można się było spodziewać: wyciął fragment z bardzo skomplikowanej całości, uprościł go, nierzadko świadomie lub nie powielając przy tym niesprawdzone historie. Jest w filmie na przykład taka scena, gdy duchowny święci siekiery, kosy, widły, które później miały służyć do mordowania polskiej ludności. Tymczasem nigdzie to nie zostało potwierdzone, żaden historyk tego nie opisał jako faktu.

Czyli ten most, o którym wspomina Smarzowski, tym razem nie zaistnieje? Jego film bardziej zaszkodzi niż pomoże ukraińsko-polskim relacjom?
Jestem jak najbardziej za tym, aby o tej tragedii mówić jak najwięcej, ale jestem też za tym, aby to robić w maksymalnie uczciwy sposób. Uczciwy wobec obu stron, polskiej i ukraińskiej i przede wszystkim historycznych faktów. Aby to robić w odpowiednich proporcjach, choć rzecz jasna znaku równości tu nie można postawić, bo ofiar polskich było znacznie więcej. Film Wojciecha Smarzowskiego jednak w tą historyczną uczciwość się nie wpisuje, jak już mówiłem powiela on stereotypy lub, co gorsza, tak przedstawia prawdziwe wydarzenia wyrwana z kontekstu, można by rzecz, że za pomocą prawdy głosi nieprawdę. On tylko wycina kawałek dziejów Wołynia, ale mniej świadomy widza uzna, że tak było. Dlatego ten film nie pomoże ukraińsko-polskim relacjom i pewnie w jakimś stopniu im zaszkodzi. A szkoda, bo na pewno w przypadku tego filmu pojawiła się szansa, aby pokazać uczciwy obraz przyczyn i przebiegu wołyńskiego dramatu. To się jednak nie udało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!