Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przylesie nie ma racji? Chociaż napsuje krwi spółdzielcom

Rafał Wolny
Udogodnień dla osób niepełnosprawnych w budynku przy ul. Wyki dotyczą tylko mieszkań na parterze, więc nie może być mowy o domu specjalnego przeznaczenia.
Udogodnień dla osób niepełnosprawnych w budynku przy ul. Wyki dotyczą tylko mieszkań na parterze, więc nie może być mowy o domu specjalnego przeznaczenia. archiwum
Choć sądy uznały racje poprzedników, trzecia rodzina walczy z Przylesiem w tej samej sprawie. - Sądy lekceważą wyroki Trybunału Konstytucyjnego - twierdzi Kazimierz Okińczyc.

Znowelizowana w 2007 r. ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych wprowadziła m.in. obowiązek przekształcenia spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu mieszkalnego we własność na żądanie członka spółdzielni, po spełnieniu przez niego określonych warunków. Wśród spółdzielców, którzy masowo zaczęli zwracać się z takimi wnioskami, znalazło się troje członków KSM „Przylesie”. Wszyscy mieszkali na parterze bloku przy ul. Wyki 2-6, wszyscy złożyli wnioski o ustanowienie odrębnej własności w lipcu-sierpniu 2007 r. i blisko rok później wszyscy dostali taką samą odmowę. Spółdzielnia uzasadniła ją faktem, że ich lokale są przystosowane na potrzeby osób niepełnosprawnych (w każdej wnioskującej rodzinie znajdowała się taka osoba). A „zgodnie ze statutem spółdzielni z 30.11.2007 r. niedopuszczalne jest przeniesienie na inne osoby własności lokali mieszkalnych w domach dla inwalidów, osób samotnych i innych domach o specjalnym przeznaczeniu, bądź lokali przystosowanych na powyższe potrzeby” - napisano.

Wrócili do walki o swoje, uzbrojeni w wiedzę

- Tyle że to nie jest specjalny dom dla inwalidów, a jedynie przystosowane mieszkania na parterze. Przystosowanie to ogranicza się zaś do podjazdu na tyłach, szerszych drzwi w mieszkaniach, większych balkonów i specjalnego okienka podawczego - wylicza Artur Grobelny, jeden z lokatorów.

Wówczas mieszkańcy nie byli jednak świadomi swoich praw i po kilkakrotnej wymianie pism z zarządcą zaniechali walki. Wrócili do niej kilka lat temu, dzięki pomocy osób działających na rzecz spółdzielców. W 2013 r. Helena Grobelna skierowała sprawę do sądu. Choć spółdzielnia uzasadniała odmowę zapisami statutu, w październiku Temida odrzuciła jej argumentację.

Nieważne zapisy i naganne postępowanie

Sąd w osobie sędzi Małgorzaty Przykuckiej wskazał przede wszystkim na fakt, że statut, na którego zapisy powołało się „Przylesie” został zarejestrowany w grudniu 2009 r., a więc ponad dwa lata po złożeniu wniosku przez lokatorkę. Nawet jednak, gdyby był wówczas ważny, jego zapisy były zbyt daleko idące. „Statut może przewidywać ograniczenie możliwości przeniesienia własności lokali mieszkalnych w domach dla inwalidów, osób samotnych i innych domach o specjalnym przeznaczeniu. Lokal powodów nie jest jednak usytuowany w żadnym z domów określonych w zacytowanym wyżej przepisie.” - czytamy.

Sędzia zwróciła ponadto uwagę, że spółdzielnia dodała do statutu zastrzeżenie dot. lokali przystosowanych do potrzeb osób niepełnosprawnych wbrew ustawie i jako takie jest ono nieważne.

„Postepowanie pozwanej jest wysoce naganne i wbrew nie tylko zasadom współżycia społecznego, ale i zasadom i celom jakie winna realizować spółdzielnia” - brzmi podsumowanie wyroku, który nakazuje spółdzielni ustanowienie odrębnej własności lokalu Heleny Grobelnej.

„Przylesie” odwołało się od tego orzeczenia, ale w lutym 2014 r. sąd apelacyjny podtrzymał jego treść. - W końcu po latach udało nam się uzyskać prawa do naszej własności - wspomina Artur Grobelny, który był pełnomocnikiem swojej matki.

Do trzech razy sztuka. A nuż się uda...

Przykład sąsiadów zmotywował państwa Hertig, którzy - powołując się na ich wyrok - w 2014 r. ponowili wniosek o przekształcenie spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu we własność. - Myśleliśmy, że to będzie formalność, ale okazało się, że spółdzielnia będzie nam rzucać kłody pod nogi - mówi Stefania Hertig, która - wobec odmowy - również skierowała sprawę do sądu. I tutaj zaskoczenie... Przylesie użyło tej samej, zakwestionowanej wyrokiem w sprawie p. Grobelnej, argumentacji. Nic zatem dziwnego, że skończyło się takim samym orzeczeniem i nakazem ustanowienia odrębnej własności lokalu.

Nic to. „Przylesie” się odwołało na podstawie - a jakże - tych samych przesłanek co poprzednio. Jakież zatem musiało być zdziwnienie zarządu i prawników KSM, kiedy - dla odmiany - sąd apelacyjny, podtrzymał orzeczenie pierwszej instancji. - Myślę, że z góry wiedzieli, jak to się skończy, ale chcieli zniechęcić. Jeśli nie nas, to kolejne osoby - uważa pani Stefania.

Nie udało się. Jeszcze przed zapadnięciem tego rozstrzygnięcia, sprawę do sądu skierowała kolejna z rodzin zamieszkałych przy ul. Wyki. Nauczona doświadczeniem z poprzednich rozpraw,spółdzielnia tym razem użyła... tych samych argumentów. I tym razem otrzymała taką samą „odpowiedź” sądu. Wyrok zapadł pod koniec minionego roku, a „Przylesie”, udowadniając, że zawsze należy walczyć do końca, złożyło apelację.

Spółdzielnia na straży... Konstytucji czy interesu?

Czemu służyć ma ten upór spółdzielni i ciągłe brnięcie w tę samą, utrącaną kolejnymi wyrokami, argumentację. Otóż spółdzielnia, zdaniem jej prezesa, stoi na straży Konstytucji RP. „KSM „Przylesie” wnosi apelacje, ponieważ dotychczasowe wyroki są, niestety, następstwem braku poszanowania przez sądy wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 17 grudnia 2008 roku” - odpowiedział Kazimierz Okińczyc. „Trybunał Konstytucyjny stwierdza, iż uwłaszczenie spółdzielców na majątku spółdzielni bez zgody organów spółdzielni jest sprzeczne z Konstytucją. W tych wszystkich przypadkach sądy uwłaszczając narażają Skarb Państwa na wysokie odszkodowania, o które spółdzielnia wystąpi. Lekceważenie wyroków Trybunału Konstytucyjnego świadczy o braku szacunku do Konstytucji, łamaniu demokratycznych podstaw państwa prawa i stanowi zagrożenie demokracji.”

Tyle że w opisywanych wyrokach sądy brały pod uwagę wskazane przez prezesa orzeczenie TK i nie znajdowały przeciwwskazań do przyznania spółdzielcom pełnych praw do ich własności.

Zdaniem Wiesławy Mikołajek, przyczyna postawy spółdzielni jest bardziej prozaiczna. - Przestaniemy walczyć, za jakiś czas odejdziemy, a oni przeznaczą te mieszkania na wynajem i będą zarabiać - wskazuje przedstawicielka trzeciej rodziny z ul. Wyki.

O tym, że tak może być świadczy przykład pani Danuty (nazw. do wiad. red.), która od kilkunastu lat mieszka w tym samym budynku, z niepełnosprawną córką. Tyle że nie jako zwykły najemca. Gdy kilka lat temu chciała wnieść wkład członkowski i zostać spółdzielcą, usłyszała, że to niemożliwe, bo to mieszkania na wynajem. W efekcie nie tylko nie ma żadnych praw, ale i płaci za lokal prawie dwa razy więcej niż członkowie spółdzielni.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!