Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nawet 3 tys. osób bez pracy. Chcą zakazać połowu ryb

Łukasz Gładysiak
Pięcioletni zakaz połowów na Bałtyku, który zaproponowała część polskiego środowiska rybackiego, może okazać się faktycznym końcem rybołówstwa nie tylko w Kołobrzegu i okolicy
Pięcioletni zakaz połowów na Bałtyku, który zaproponowała część polskiego środowiska rybackiego, może okazać się faktycznym końcem rybołówstwa nie tylko w Kołobrzegu i okolicy Michał Świderski
Pojawił się pomysł zakazu połowów ryb na Bałtyku w ciągu najbliższych 5 lat. - Takie rozwiązanie sprawi, że zawód rybaka zniknie - słyszymy w Kołobrzegu.

- Już teraz trudno nam zainteresować, przede wszystkim osoby młode, pracą na kutrach. Jeśli jednostki ugrzęzną w portach, zawód rybaka odejdzie w niepamięć - alarmuje Ryszard Klimczak, prezes Stowarzyszenia Armatorów Rybołówstwa Morskiego, kołobrzeski rybak z 40-letnim stażem. To odpowiedź na projekt części środowiska rybackiego, w myśl którego przez pięć najbliższych lata połowy na Morzu Bałtyckim miałyby zostać zakazane. Wszystko po to, żeby odbudować mocno nadwątlone zasoby.

Dokładnego inicjatora pomysłu dziś wskazać trudno; nie mniej jednak o sprawie zrobiło się głośno w całej Polsce. - Zdajemy sobie sprawę, że trzeba chronić bałtyckie gatunki, ale w przeciwieństwie do naszych kolegów po fachu w krajach skandynawskich czy Niemczech, jeśli Bałtyk zostanie zamknięty dla połowów, nie będziemy mieli z czego żyć - mówi prezes Klimczak. Dodaje, że sprawy nie rozwiążą ewentualne odszkodowania ze środków Unii Europejskiej, bo problem zakazu dotyczy nie tylko tych, którzy pracują bezpośrednio na morzu.

Nasz rozmówca powołuje się na ogólnie przyjęty przelicznik, w myśl którego na jednego rybaka przypada cztery lub pięć osób zatrudnionych na lądzie. Są to m.in. pracownicy warsztatów naprawiających kutry, producenci rybackiego wyposażenia, czy małe przetwórnie. Brak połowów oznacza także koniec handlu detalicznego świeżą rybą, a to dziś jeden z filarów atrakcyjności turystycznej przede wszystkim mniejszych ośrodków jak Ustronie Morskie czy Dźwirzyno.

Stosując sugerowany przelicznik oraz powołując się na fakt, iż w Kołobrzegu i bezpośredniej okolicy rybołówstwem zajmuje się aktualnie ok. 700 osób, w przypadku wprowadzenia zakazu, jedynie nad ujściem Parsęty, niemal od razu bez pracy zostać może nawet 3 tys. osób. - Przekwalifikować się będzie trudno. Poza tym kto odłowi te odbudowane zasoby? - kończy prezes SARM.

Więcej na temat widma zakazu połowów w piątkowym wydaniu „Głosu Kołobrzegu”.

Popularne na gk24:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!