Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drawskie czołgi. Historia i współczesność (nie)chcianego pomnika

Eryk Krasucki
Było to 22 marca 1897 roku. Tego dnia, w niewielkim, liczącym sobie z górką 6 tys. mieszkańców miasteczku Dramburg, odsłonięto pomnik. Chciano w ten sposób uczcić stulecie urodzin króla pruskiego i cesarza niemieckiego Wilhelma I (1861–1888), za czasów którego doszło do zjednoczenia Niemiec.

Miejsce jego postawienia wybrane zostało nieprzypadkowo. Stanął bowiem u wejścia do parku nazwanego imieniem matki monarchy, cesarzowej Luizy Pruskiej (1797–1810), księżniczki Meklemburgii-Strelitz. Istotne było również to, że monument stanowił w przestrzeni symboliczny łącznik pomiędzy dwiema szkołami – miejską i gimnazjum, co mogło być dla uczniów naturalną lekcją patriotyzmu. Niezwykle istotną z punktu widzenia młodego było nie było państwa, aspirującego do tego by stać się globalną potęgą. Związanie tego faktu personalnie z dynastią Hohenzollernów miało swoją wagę. Zadbano więc o estetyczny wygląd tego miejsca. Na zdjęciach widzimy stylowe spiżowe ogrodzenie, sporo efektownych nasadzeń i olbrzymi klomb w kształcie okręgu, sięgający niemal samej ulicy.

Kiedy w 1945 roku rozpoczyna się historia Drawska Pomorskiego (choć przez jakiś czas nie było pewności, jak to miejsce ma się zwać, więc stosowano różne formy zapisu, z określeniem Drawsk na pierwszym miejscu), pomnik Wilhelma I znika. Jest stemplem przeszłości, którą należy wymazać. Tak dzieje się z niemieckimi śladami na całym obszarze tzw. Ziem Odzyskanych. Ostaje się jedynie cokół, który za chwilę stanie się nośnikiem nowych treści. Zadbane otoczenie pomnika również ulega zmianie.

Zostaje tam pochowanych 53 żołnierzy Armii Czerwonej, poległych w walkach o ziemię drawską. W 1946 roku teren uporządkowano i nadano mu charakter monumentu. Na niemiecki cokół trafił obelisk z pięcioramienną radziecką gwiazdą. Po jego bokach stanęły dwa czołgi T-34. Projekt pomnika nie wyróżniał się jakimś oryginalnym pomysłem i przypominał wiele innych, które stawiane były w naszym regionie przez żołnierzy radzieckich, chcących upamiętnić poległych towarzyszy walki. W wymiarze symbolicznym były one znakiem radzieckiej dominacji.

Nie jest w pełni jasne, czy groby radzieckich żołnierzy stały się integralną częścią opisywanego pomnika, czy też doszło do ekshumacji ciał przed jego postawieniem. W sprawozdaniu drawskiego starostwa z 1946 roku przeczytać można, że „żołnierze sowieccy mają grób masowy pod pomnikiem sowieckim”, ale źródło to nie daje pewności, co do tego o jaki pomnik chodzi – ten „zaimprowizowany” w roku 1945, czy też ten właściwy.

Zobacz także: Efektowny pokaz na zakończenie Anakondy 16

Wiadomo jedynie, że przy okazji kolejnej zmiany wyglądu monumentu, jaka miała miejsce w roku 1970, ekshumowano kilka ciał poległych żołnierzy (świadkowie mówią o czterech-siedmiu), których doczesne szczątki trafiły na cmentarz w Szczecinku. Bez dokumentacji trudno jednak stwierdzić, czy ich obecność w tym miejscu była efektem niedbałości przy okazji pierwszej ekshumacji, czy też może ta właśnie ekshumacja była przeprowadzona w sposób niedokładny i pod pomnikiem znajdują się jeszcze jakieś ciała. Jest jeszcze jedna możliwość. Być może przeniesienie większości ciał miało miejsce w latach 50., w związku z powstaniem Cmentarza Wojennego w Szczecinku, na który pochowano ciała ekshumowane w 143 miejscowościach dawnego województwa koszalińskiego. Sprawę tę na pewno warto badać dalej.

Podczas wspomnianej przebudowy w 1970 roku, dotychczasowy pomnik, zastąpiony został imponującą konstrukcją, na którą złożył się potężny postument z dwoma czołgami. Pomnik zyskał też ciekawy relief przedstawiający walczących żołnierzy, pięcioramienną gwiazdę, ułożoną z odpowiednio dobranych kamieni, oraz dwujęzyczny – polsko-rosyjski – napis: „Żołnierzom Armii Czerwonej poległym w 1945 r. w walkach o wyzwolenie Ziemi Drawskiej”. Autorem projektu był Zygmunt Wujek, koszaliński rzeźbiarz, któremu zawdzięczamy również monument na cmentarzu wojennym. W szkolnej kronice pod datą 9 maja 1970 roku czytamy: „W uroczystości odsłonięcia pomnika ufundowanego przez społeczeństwo Ziemi Drawskiej wzięła też udział młodzież naszej szkoły. Zuchy pełniły wartę przy pomniku, a harcerze złożyli 25 kwiatków jako symbol pamięci”.

Od tego czasu monument nie zmienił się, choć poddawano go rozmaitym modyfikacjom. W pewnym momencie, najpewniej w latach 80., jeden z czołgów zyskał polską identyfikację i w miejscu czerwonej gwiazdy pojawił się biały orzełek. Pamiętam również z czasów szkolnych – było to już po 1989 roku – gdy pewnej nocy, „nieznani sprawcy” ozdobili czołgi na wzór hipisowski, przydając im kolorowych kwiatów, pacyfek i innych, mało kojarzących się z wojną elementów. Znaki te szybko usunięto. Po kilku latach, kiedy weszliśmy do Sojuszu Północnoatlantyckiego, czerwona gwiazda i biały orzeł zniknęły z wieżyczek czołgów, które w całości przemalowano na natowską zieleń. Od tego czasu w wyglądzie pomnika nie zaszły jakiekolwiek zmiany. Co nie znaczy wcale, że stał się on miejscem obojętnym.

Jest bowiem monumentem mającym „gorący” charakter. Wpisuje się w dyskusję na temat komunizmu i PRL-owskiej przeszłości. Upamiętnia przecież żołnierzy armii, która nie tylko zdobywała te ziemie w 1945 roku, ale też w 1939 zajmowała wschodnie obszary II Rzeczypospolitej jako okupant, dokonując przy tym niezliczonych zbrodni. Również po roku 1944/45 była ona dla wielu Polaków symbolem zniewolenia, szczególnie odczuwanego w najtrudniejszym, stalinowskim okresie. Robotniczo-Chłopska Armia Czerwona (taka jest jej pełna nazwa tej formacji z lat 1918–1946) jest więc jednym z istotnych elementów systemu, który wyrósł pod sztandarem ideologii marksistowsko-leninowskiej i z czasem stał się narzędziem realizacji radzieckich interesów imperialnych, dalekich od założycielskich deklaracji przepełnionych duchem internacjonalizmu. System ten wielokrotnie niszczył ludzką jednostkowość, chętnie posługiwał się terrorem i można mu przypisać śmierć milionów ludzkich istnień.

Inną sprawą jest to, że ofiarami tego systemu padali również ci, którzy mu służyli. Dobrym przykładem są oficerowie i zwykli żołnierze Armii Czerwonej, których częstokroć traktowano niczym „mięso armatnie”, którzy byli nieustannie obserwowani przez tajne służby i których – zwłaszcza tych wracających z walk na froncie zachodnim – traktowano z maksymalną nieufnością (bo zbyt wiele widzieli, szczególnie to, że wbrew propagandowym enuncjacjom, życie w „zgniłym kapitalizmie” nie wygląda wcale tak strasznie). Powszechnie znana jest historia Aleksandra Sołżenicyna, autora „Archipelagu GUŁ-ag”, a wcześniej oficera Armii Czerwonej walczącego w Prusach Wschodnich, który został aresztowany, skazany i osadzony na 8 lat w łagrze, za krytykę sposobu prowadzenia walk, wyrażoną w prywatnym liście do swego przyjaciela. Ci młodzi najczęściej ludzie, szli na Berlin, niekoniecznie wierząc w komunistyczne pryncypia, podążali za rozkazem (bo jaki mieli wybór?) i częstokroć ginęli na ziemi, która była im całkowicie obca. Tylko na obszarze dzisiejszej Polski poległo ich według rosyjskich szacunków 600 tysięcy.

Obraz komplikuje dodatkowo zachowanie krasnoarmiejców, zwłaszcza na obszarze ziem zachodnich i północnych. Gwałty, pijaństwo, przemoc i bezsensowne niszczenie mienia, ale też demontaż i wywożenie na wschód infrastruktury przemysłowej. To tużpowojenna codzienność. Obok tego wiele akcji służących odbudowie zniszczonego kraju, polegających na rozminowaniu pól i miast, odbudowie mostów, dróg, linii kolejowych. I rzecz bardzo istotna, bez zaistniałego po wojnie geopolitycznego układu, Polacy nie staliby się gospodarzami w Szczecinie, Wrocławiu, również w Drawsku. Armia Czerwona była widomym gwarantem tego międzynarodowego porozumienia. Tak więc, nic tu nie jest proste. Jednoznaczności nie dostrzegam również w stosunku drawszczan do pomnika upamiętniającego poległych żołnierzy Armii Czerwonej.

Jej brak ujawnia się teraz ze szczególną siłą w związku z akcją Instytutu Pamięci Narodowej, który kataloguje wciąż jeszcze istniejące pomniki (poza obrębem cmentarzy wojennych) i namawia samorządy do jak najszybszego ich usunięcia z miejskiej przestrzeni. Wszystkie one trafić mają do specjalnie utworzonego skansenu monumentów. Akcja IPN poprzedza, o czym mówi się głośno, uchwalenie ustawy mającej wyrugować je z miast i miasteczek raz na zawsze. Wszystko to rodzi dyskusje. W całej Polsce. Również w Drawsku kwestia usunięcia czołgów staje się źródłem rozmaitych deliberacji – ulicznych, domowych, internetowych. Przeciwnicy pomnika mówią wprost: „won z ruskimi gloriami z naszych ulic”. Jego zwolennicy są równie bezkompromisowi i gotowi na powołanie Komitetu Obrony Czołgów. Przez pierwszych przemawia antykomunizm, motywy drugich są bardziej skomplikowane.

Obrona pomnika nie wynika, w moim przekonaniu, z braku wiedzy czy umysłowego zniewolenia, mającego być jednym z symptomów zjawiska określanego jako homo sovieticus. Widzę w tym raczej sytuację, w której broni się czegoś na trwałe wpisanego w miejską przestrzeń i świadomość, czegoś co buduje przynależność do danego miejsca. To dlatego drawszczanie tak chętnie fotografowali się i fotografują przy i na pomniku. Jest to również jedno z niewielu w mieście tzw. miejsc spotkań (meeting point, assembly point), zarówno dla mieszkańców, jak i dla turystów. Ci ostatni, kojarzący Drawsko najczęściej z poligonem, dostają jego namiastkę w postaci charakterystycznego pomnika.

Jest jeszcze coś, o czym pisałem przed laty w tekście poświęconym złożonej drawskiej pamięci (Drawsko Pomorskie – miejsce krzyżujących się pamięci, w: Drawsko Pomorskie i okolice poprzez wieki, red. E. Krasucki, Drawsko Pomorskie-Szczecin 2010). Znaczenie monumentu przy ulicy Obrońców Westerplatte zostało po przełomie ustrojowym „wyciszone” przez fakt usytuowania w przestrzeni miejskiej licznych znaków odsyłających przechodnia ku symbolice martyrologiczno-konserwatywno-narodowej. Mamy więc m.in. pomniki i tablice upamiętniające wybory z 4 czerwca 1989 roku i historyczny sukces NSZZ „Solidarność”, gehennę syberyjską Polaków, ale też kapliczkę i szlak kajakowy, przywołujące pobyt w Drawsku Karola Wojtyły. Z punktu widzenia obecnego ustawodawcy to jednak zbyt mało, dlatego dąży do całkowitego usunięcia z przestrzeni wszelkich symboli komunizmu (choć trzeba powiedzieć, że działaniu temu brak nieco konsekwencji, bo czyż pomnikami epoki stalinowskiej nie są np. Pałac Kultury i Nauki oraz Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa w Warszawie, a w Krakowie Nowa Huta). Nie liczy się on jednak ze zdaniem wspólnot lokalnych, które częstokroć nie godzą się na tak radykalną propozycję.

Samorządy poddane silnej presji zmuszone zostały do reakcji. To kontekst sytuacji, w której drawska Rada Miejska przyjęła 25 maja br. oświadczenie, zapowiadające zmianę treści inskrypcji, jaka widnieje na pomniku zaprojektowanym przez Zygmunta Wujka. W miejscu dwujęzycznej, przywołanej wcześniej, pojawić się ma nowa: „Żołnierzom polskim walczącym o wolną Polskę na wszystkich frontach II wojny światowej”. W oświadczeniu wspomina się o tablicy z taką informacją, ale nie wiadomo, czy dotychczasowy, będący integralną częścią monumentu napis ma zostać skuty, zasłonięty, czy też zatrze się go w jakiś inny sposób (inne pytanie: co na to autor projektu?). Nie jest to kwestia drugorzędna dla propozycji, którą chciałbym tu sformułować. Ale za nim do niej przejdę, słowo o oświadczeniu drawskich rajców.

Rozumiem ich intencje, a więc chęć obronienia pomnika w jego obecnym kształcie. Ceną jest zmiana kłopotliwego ideologicznie przesłania i uczynnienie pomnika „neutralnym” w treści. Kłopot w tym, że Rada Miejska próbuje wdrożyć w życie coś na kształt procedury damnatio memoriae, polegającej na usuwaniu z dokumentów, monumentów oraz innych świadectw kultury materialnej nazw, imion i wizerunków osób, które skazano na zapomnienie. Czyniono tak w starożytności, działania takie nieobce są współczesności. Wielbicielem tej metody był Stalin, który z lubością przyglądał się, jak z fotografii znikali kolejni jego przeciwnicy. Niezwykle widowiskowym działaniem popisano się w 1991 roku w Koszalinie, gdzie pomnik gen. Karola Świerczewskiego przerobiono na pomnik gen. Władysława Andersa. Obaj dowódcy byli łysi, więc zadanie było stosunkowo łatwe.

Bez żartów jednak, bo sprawa ma charakter poważny, wszak na nasze zmagania z przeszłością patrzą też młodzi ludzie, którym zaproponowana strategia może jawić się jako coś nadzwyczaj fałszywego. Będąc nauczycielem akademickim, staram się uczyć, że nie chodzi o to, by władać przeszłością, ale o to, by pozwolić jej być, w różnorodności i wielogłosie. Różni się to od działania określanego współcześnie mianem polityki historycznej, ale wydaje się czymś intelektualnie uczciwszym. Nie mam złudzeń, że w miejscu o tak skomplikowanej przeszłości, jakim jest Pomorze Zachodnie, można odgórnie wprowadzić jednorodną narrację na temat przeszłości, do tego tak mocno nasiąkniętą ideologicznie i odsyłającą w zupełnie inną przestrzeń mentalną, socjalną i geograficzną (bo chodzi tu również o zatarcie wszelkich regionalizmów i spojrzenie przez pryzmat Centrum). Próby takie były i będą jednak podejmowane. I z tym mamy do czynienia dziś.

Dlatego chciałbym pogodzić dwie konieczności. Podobnie jak radni uważam, że coś należy z drawskim pomnikiem zrobić. W obecnej formie jest on kuriozum: z jednej strony problematyczna pamięć o żołnierzach Armii Czerwonej, z drugiej natowskie barwy na radzieckich czołgach. I żadnej informacji dodatkowej, wprowadzającej choćby pokrótce w dzieje tego pomnika i jego wymowę. To musi ulec zmianie, przede wszystkim ze względów edukacyjnych. Jakaś tablica powinna się więc pojawić.

Powiem więcej: na pomniku należy umieścić dwie tablice! Pierwsza – pełniąca funkcję informacyjną, podająca jego pełną historię – powinna przykryć radziecką gwiazdę, umieszczoną w lewej części monumentu. Kolejna zasłoni istniejącą dwujęzyczną inskrypcję. Problem stanowi jej treść. Nierozwiązywalny, jak się zdaje, o ile chcemy uniknąć fałszywej nuty. Może więc warto uciec się do rozwiązania nieoczywistego i ulokować tam tablicę bez żadnej treści. Mimo to znaczącą. Jej wygląd/kształt/charakter to przede wszystkim kwestia inwencji.

Słowem kluczowym jest w przypadku obu tablic „zasłonić”. Wyobrażam sobie, że byłby one zrobione z materiału mniej lub bardziej przezroczystego, tak aby można było choćby w części dojrzeć pod nimi stare symbole. W innym wariancie, tablice można umieścić w taki sposób, aby oglądający mógł bez trudu pod nie zajrzeć i dostrzec to, co chciano za ich sprawą zakryć. Idzie więc o stworzenie czegoś na kształt palimpsestu, a więc dokumentu, który ujawnia wcześniej zapisane na nim treści, z jakiegoś powodu wymazane czy wywabione. Taka forma byłaby znakomitą lekcją historii. Uczyłaby, że pamięć składa się z licznych warstw, które na siebie nachodzą. Dawałaby też pewne pojęcie o tym, że obowiązująca wersja historii nie jest czymś danym, ale odbywa się na drodze „negocjacji”.
To tylko zarys pomysłu, do realizacji którego należy zaprosić artystę. Na mariażu sztuki i historii, skupionym wokół refleksji nad pamięcią, opierają się w znacznej mierze nowoczesne ekspozycje muzealne – tak na świecie, jak i w Polsce. Aby się o tym przekonać warto wybrać się do Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku, Centrum Dialogu „Przełomy” w Szczecinie, czy do Muzeum Żydowskiego w nieodległym Berlinie. Zdanie się na profesjonalne pomysły uchroniłoby też planowaną „zmianę” przed estetyczną katastrofą.

Moja propozycja nie jest skierowana do radykałów. Wydaje się jednak, że może być zaakceptowana przez tych, którzy, zdając sobie sprawę z kuriozalnego, hybrydalnego przesłania, chcieliby, aby charakterystyczny pomnik przy ulicy Obrońców Westerplatte pozostał na swoim miejscu. Wpisał się on, jak żaden inny, w powojenne dzieje Drawska, przez wielu darzony jest sentymentem, jeszcze inni szczerze go nie znoszą. Warto te emocje ocalić. Również samo miejsce pamięci, w którym krzyżują się różne wersje przeszłości od końcówki XIX wieku. Spróbujmy zatem nadać pomnikowi nowy wymiar. W sposób niebanalny i odważny.

* Eryk Krasucki – historyk, nauczyciel akademicki, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Drawska „Meander”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!