Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez prądu, wody i nadziei na przyszłość. Ostania mieszkanka Kiełpina

Krzysztof Bednarek
Krzysztof Bednarek
Bez prądu, wody i nadziei na przyszłość. Życie w miejscu, które kiedyś było oazą spokoju, stało się przekleństwem. Po śmierci męża świat 70-letniej Zdzisławy Cappilleri zawalił się. Kobieta potrzebuje pomocy.

Zdzisława Cappilleri jest jedyną mieszkanką Kiełpina. Jej gospodarstwo leży w pobliżu jeziora, 2 km od miescowości Borne (gmina Ostrowice). Kobieta ma 70 lat. Utrzymuje się z miesięcznej emerytury w wysokości 274 zł.

- Z mężem poznaliśmy się wiele lat temu na Śląsku. Jerzy miał zakład remontowo-budowlany w Bytomiu. Jego ojciec był mieszkającym w Polsce Włochem, a dziadek urodził się na Sycylii. 37 lat temu przeprowadziliśmy się na Pomorze i zamieszkaliśmy w Kiełpinie. Mąż zajął się rolnictwem, miał też zakład stolarski. Chciał uruchomić produkcję domów z drewna. Zaciągnęliśmy kredyt na rozbudowę warsztatu. Niestety, 2 lata temu mąż zmarł i nasze wszystkie plany legły w gruzach - powiedziała nam Zdzisława Cappilleri.

Pani Zdzisława nie miała dzieci. Jednak wiele lat temu małżeństwo adoptowało 6-letniego chłopca. - Wzięliśmy Grzegorza z domu dziecka. Wydawał się być grzecznym dzieckiem. Zdobył zawód stolarza, ale problemy zaczęły się już podczas nauki w technikum. Zaczął pić alkohol. Dzisiaj syn ma 44 lata i jest w więzieniu.

Wcześniej było nieudane małżeństwo. Później syn żył z innymi kobietami w nieformalnych związkach. Nadużywał alkoholu, a gdy wypił, stawał się agresywny i brał się do bicia. Pani Zdzisława pobita została dotkliwie 6 marca. Tego dnia jej syn wpadł w szał: podpalił warsztat stojący koło domu, spalił dwa samochody.

- Kopał mnie, bił i ciągnął za włosy. Myślałam, że mnie zabije. Udało mi się jednak uciec przez bagno i schronić się u sąsiada. On też gdzież przepadł. Przez 10 dni szukała go policja. W końcu został zatrzymany i trafił do aresztu. W sierpniu będzie miał sprawę. Wcześniej odsiadywał wyrok za pobicie konkubiny.

W wyniku pożaru warsztatu uszkodzeniu uległa instalacja elektryczna, która nie działa do dzisiaj. Pani Zdzisława nie ma prądu i nie ma wody, bo zasilana energią elektryczną pompa też nie pracuje. Na domiar złego gospodarstwo jest zadłużone. Według pani Zdzisławy dług wynosi obecnie ponad 40 tys. zł, dodatkowo syn ma ponad 80 tys. zaległych alimentów.

- Dom i 8 ha lasu nad jeziorem stanowi jakąś wartość, ale jest to zastaw pod kredyt hipoteczny. Po śmierci męża syn, który jest współwłaścicielem, przez pewien czas pracował w Danii i z zarobionych pieniędzy spłacał pożyczkę. Jednak w listopadzie ubiegłego roku wrócił z zagranicy, przestał pracować i przestał spłacać długi.

Gdyby nie pomoc pana Mirosława z Drawska Pomorskiego, który w przeszłości był dobrym kolegą Jerzego Cappilleri, zmarłego przed dwoma laty męża pani Zdzisławy, a teraz pomaga jej, kobieta nie dałaby sobie rady.

- Mirek przywozi mi wodę, jedzenie i leki. Na leki wydaję ponad 100 złotych miesięcznie, a najbliższy sklep jest w Ost-rowicach, ponad 5 km od Kieł-pina. Obawiam się jednak, co ze mną będzie, gdy przyjdzie zima. Dom jest duży. Ma ponad 200 metrów kwadratowych powierzchni. A mnie nie stać nawet na opał - mówi kobieta. - Zwracałam się o pomoc do opieki społecznej w Ostrowicach. Otrzymałam 300 zł na święta, później jeszcze 100 zł zasiłku. Na tym koniec.

Pani Zdzisława chciałaby sprzedać gospodarstwo, wyjechać stąd i zamieszkać w jakimś małym mieszkanku. Chciałaby doczekać starości w spokoju.

Zobacz także: Rozmowa Tygodnia GK24 o nowych zasadach w programie 500+

ALARM24
Popularne na gk24:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!