Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poleciał po szczęśliwe zakończenie

Sylwia Zarzycka [email protected]
Szymek może teraz bez obaw bawić się, biegać i po dziecięcemu dokazywać. Jego mama jest szczęśliwa, że udało się wygrać batalię o zdrowie chłopca.
Szymek może teraz bez obaw bawić się, biegać i po dziecięcemu dokazywać. Jego mama jest szczęśliwa, że udało się wygrać batalię o zdrowie chłopca.
Trzyletni Szymek z Borzysławia pod Tychowem na pamiątkę z pobytu w amerykańskim szpitalu przywiózł do domu maskę o zapachu gumy do żucia.

Ma też zdjęcia. Na jednym, ubrany w kolorową piżamkę, śpi w narkozie. Na drugim widać uśmiechniętego lekarza, który go operował. - Mój syn jest zdrowy! - uśmiecha się mama Szymka, Aneta Drążkiewicz.

- Wszyscy znajomi, sąsiedzi, którzy spotykają mnie na przykład w sklepie, pytają ze zdziwieniem: To już? Większość myśli, że ja sama wróciłam do Polski, a Szymek został w szpitalu w Stanach. Ale nie, wróciliśmy razem i ja po raz pierwszy, odkąd go mam, mogę powiedzieć: Mój syn jest zdrowy - cieszy się Aneta Drążkiewicz.

Było warto
Ta historia skończyła się heapy endem m. in. dzięki naszym Czytelnikom. Po tym, jak na naszych łamach napisaliśmy, że potrzeba tak niewiele, aby chłopiec był zdrowy, bardzo szybko udało się uzbierać pieniądze na podróż dziecka z opiekunami do szpitala w Stanach Zjednoczonych i opłacenie pobytu malucha w klinice. I dziś informujemy wszystkich, którzy okazali dobre serce, że pomóc było warto.

Rzadka choroba
Szymek w pierwszym roku życia miał zdiagnozowaną rzadką anomalię naczyń krwionośnych głowy. Konsekwencją choroby, było m. in. to, że nie zrastały mu się kości czaszki, tzw. szwy. Oprócz codziennej obawy o bezpieczeństwo dziecka, dochodził do tego siln ból. Niestety, wszyscy lekarze, do których pani Aneta zwracała się o pomoc dla swojego dziecka, rozkładali bezradnie ręce, mówiąc, że nic nie da się zrobić, i być może z czasem kości się zrosną. Anety Drążkiewicz taka odpowiedź nie zadawalała. Znalazła kontakt do kliniki Montefiore w Nowym Yorku. Tamtejsi lekarze, po przeanalizowaniu historii choroby chłopca, zgodzili się go operować i to za darmo. Jednak trzeba było uzbierać około 14 tys. dolarów na podróż i pokrycie kosztów pobytu Szymka w szpitalu.

Szybko i sprawnie

Zbiórka pieniędzy szła początkowo opornie. Ale do czasu. Gdy o chorobie dziecka, za pośrednictwem naszej gazety, dowiedziały się tysiące naszych Czytelników, w ciągu pięciu dni udało się zebrać brakującą kwotę. I Szymek z mamą poleciał do Nowego Yorku. - Tamtejsi lekarze zajęli się nim bardzo troskliwie. Przez kilka godzin trwały konsultacje, po ośmiu godzinach lekarz wyszedł i powiedział, że już po wszystkim. Okazało się, że nie trzeba było otwierać dziecku czaszki - opowiada Aneta Drążkiewicz. Medycy zdecydowali się bowiem na jak najmniej inwazyjne rozwiązanie. Chłopcu, przez żyły w pachwinach, wpuszczono do organizmu specjalną substancję, która po pierwsze rozwiąże sprawę nieprawidłowych naczyń krwionośnych, a po drugie, umożliwiła i przyśpieszyła zrastanie się szwów. - Nastawiłam się na długą i bolesną operację, a to wszystko poszło tak szybko i sprawnie. Rano Szymek obudził się po narkozie i w ogóle nie było widać, że przeszedł poważny zabieg. I mogliśmy wracać do domu - cieszy się Aneta Drążkiewcz.

Dziękuję!
Teraz zostało jej rozliczenie się z pieniędzy, które wpłynęły na specjalnie utworzone konto. - Bardzo chciałabym podziękować wszystkim, którzy nam pomogli, przede wszystkim czytelnikom Głosu Koszalińskiego, harcerzom z gimnazjum w Tychowie, Januszowi Woźnicy z Borzysławia, Cezarowi Urbanowiczowi ze Składów Lasów Państwowych w Białogardzie oraz Axelowi Wechslerowi, właścicielowi firmy Pommernfisch w Tychowie i klubowi rotary. Dzięki nimi moje dziecko jest dziś zdrowe - mówi Aneta Drążkiewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!