Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Schronisko pod lupą sądu. Decyzja o losach psów zapadnie w czwartek

Jakub Roszkowski
Jakub Roszkowski
W czwartek Wojewódzki Sąd Administracyjny ma zadecydować o losach schroniska dla zwierząt Stowarzyszenia Animals w Białogardzie.

Do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Szczecinie odwołał się Jerzy Harłacz, szef Stowarzyszenia Animals, radny miejski z Białogardu. Nie miał wyjścia, bo niekorzystne dla niego były najpierw decyzja powiatowego, a później wojewódzkiego lekarza weterynarii, którzy zdecydowali o zamknięciu i wykreśleniu schroniska z rejestrów. Według nich obiekt nie spełniał wymagań, co Jerzy Harłacz uznał za poważny błąd, bo nie powołali się przy tym na odpowiednie przepisy. Stowarzyszenie Animals dostało wprawdzie czas na dostosowanie się do zaleceń inspektorów, ale nie zdążyło. - Spóźniliśmy się kilka tygodni. Mieliśmy wtedy, pod względem finansowym, dość trudny czas. Ale dziś spełniamy już wszystkie wymagania, więc zamknięcie nas teraz byłoby co najmniej zaskakujące - uważa. Jest więc spokojny o losy swojego schroniska. - Byłem w ministerstwie w tej sprawie i tam rownież usłyszałem, że według nich nie ma podstaw, by zamykać schronisko, a decyzje powiatowego i wojewódzkiego lekarza weterynarii były błędne. Schronisko spełnia wszelkie wymogi.

Nie można jednak wykluczyć, że WSA podrzyma decyzje, które zapadły w postępowaniu administracyjnym, czyli stwierdzi, że schronisko trzeba zamknąć. - Wtedy je zamknę i złożę natychmiast wpis o zarejestrowanie nowego podmiotu - odpowiada Jerzy Harłacz. - Nie ma żadnych przepisów, które by tego zabraniały czy nawet stwierdzały, że tak nie wolno. Wręcz przeciwnie, jest to dozwolone. Dlatego niech się moi wrogowie nie cieszą, bo schronisko będzie istniało - dodaje Harłacz. Przy okazji jednak szef Stowarzyszenia Animal chce wyjaśnić kwestię zdjęć, które pojawiły się w Internecie, a na których widać wychudzone psy z podpisem, że biało-gardzkie schronisko to „katownia zwierząt, w której psy umierają z głodu”.

- To wręcz potwarz dla naszego schroniska. Owszem, to pies od nas, który właśnie trafił w takim stanie, dodatkowo z parwowirozą, więc rzeczywiście był wyniszczony. Bo do schroniska nie trafiają psy kanapowe, ale wybiedzone, głodne i chore. Będę domagał się odszkodowania od pań, które publikują te kłamstwa. Mam już dość tych oszczerstw. Jutro składam do sądu wniosek z żądaniem zapłaty 30 tys. zł na rzecz białogardzkich Amazonek i na rzecz hospicjum.

Zobacz także: Koszalin: Pustostan przy ulicy Modrzejewskiej zburzony

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo