W Szczecinku do urn pójdą za trzy miesiące

Dotychczasowe doświadczenia z radami osiedli w Szczecinku nie są zachęcające. To będzie trzecie podejście. Za pierwszym razem 8 lat temu udało się wyłonić tylko jedną radę osiedla Pilska-Raciborki, cztery lata później oprócz tej, doszła jeszcze rada osiedla Kołobrzeska. W pozostałych - trzeba przyznać dość sztucznie wytyczonych na mapie miasta - osiedlach nie udało się przekroczyć progu ważności, czyli 10-procentowej frekwencji. Niby niewielkiej, ale jak pokazuje życie, wyłanianie radnych osiedlowych dla mieszkańców to wciąż spora abstrakcja. Trudno się jednak dziwić brakowi aktywności, bo np. w niedawnych - znacznie popularniejszych - wyborach samorządowych w Szczecinku do urn poszło tylko około 45 procent uprawnionych.

Tym razem ratusz przygotował jednak pewną przynętę. Otóż rady osiedli dysponowały niewielkimi środkami z budżetu miasta. - Mieliśmy 5 zł na mieszkańca rocznie - mówi Marcin Kaszewski, były już wiceprzewodniczący rady osiedla Kołobrzeska - teraz już także radny miejski. - W naszym przypadku to około 12 tys. zł. Niby niewiele, ale rada ma siłę przebicia, potrafi namówić ratusz i sponsorów, aby dołożyli się do różnych przedsięwzięć. - Tak zrobiliśmy m.in. boisko do koszykówki, utwardzony parking, czy piaskownicę - mówi Marcin Kaszewski. - Wystarczy jednie mieć aktywnych ludzi do pracy.

Burmistrz Jerzy Hardie-Douglas, chcąc zachęcić mieszkańców, aby tłumniej garnęli się do rad osiedli, w tegorocznym budżecie przeznaczył na nie znacznie większe pieniądze. Na każdego przypadnie - oczywiście tam, gdzie rady uda się powołać - po 10 zł rocznie. W skali miasta na ten cel zarezerwowano 223 tys. zł. - Mam nadzieję, że spowoduje to większe zainteresowanie wyborami do rad osiedli - mówi Marcin Kaszewski.

Po marcowych wyborach rad osiedli mieszkańcy Szczecinka pójdą w maju wybierać prezydenta Polski. Niewykluczone także (piszemy o tym na stronie pierwszej), że w tym samym terminie odbędzie się także referendum w sprawie likwidacji Straży Miejskiej. Wcześniej jednak inicjatorzy referendum muszą zebrać podpisy 10 procent uprawionych do głosowania.