MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trzy dni ze złamaną ręką

(qba)
Półtoraroczny Kamil z Białogardu trzy dni cierpiał z powodu błędów lekarzy tutejszego szpitala. Trudno w to uwierzyć, ale dwóch lekarzy nie zauważyło, że malec ma złamaną rękę. Wszystko dlatego, że nie chciało im się zlecić wykonania prześwietlenia.

Mariusz Jankowski, ojciec Kamila, jest oburzony. - Nie wiem właściwie co z tą historią zrobić dalej. Opowiem, niech inni ludzie po prostu uważają na szpital w Białogardzie - mówi.
Sprawa zaczęła się w ubiegłym tygodniu. Kamil był w domu. Biegał, szalał, jak to mały chłopiec. W pewnym momencie potknął się i upadł. - Płakał i pokazywał rączkę. No to pojechaliśmy do szpitala- opowiada Stanisława Tłoczko, opiekunka małego. - Było już po godzinie 18. Na miejscu był doktor Awchimkow. Popatrzył na syna, pomacał rękę i powiedział, że nie ma żadnego złamania. Co najwyżej może szynę założyć - opowiada Jankowski. Ojciec chciał, żeby małemu zrobiono zdjęcie RTG. - Doktor powiedział, że to zbyteczne. No to wróciliśmy do domu.
Noc była ciężka. Chłopiec płakał, trochę gorączkował. Drugiego dnia Mariusz Jankowski pojechał więc z synem do szpitala. Tym razem poszli do ordynatora oddziału chirurgicznego, doktora Idresa Abdulla. - Ale on też powiedział, że nie ma złamania. Mówiliśmy, że Kamilka ręka bardzo boli. Odpowiedział, że musi boleć. Chcieliśmy, żeby zrobili to zdjęcie, nawet za odpłatnością. Nie dało rady - relacjonuje ojciec.
Kolejnej nocy dziecko nadal cierpiało. Rano Jankowski postanowił szukać pomocy w Koszalinie. - Tam lekarz był zdumiony, że nie mamy zdjęcia. Gdy wreszcie je zrobiono, a on obejrzał, aż się zdziwił. Powiedział, że złamane są kości śródręcza i trzeba wsadzać w gips. Wtedy pomyślałem, że zamorduję tych naszych lekarzy z Białogardu - kończy zdenerwowany Mariusz Jankowski.
Wczoraj nie udało nam się skontaktować z doktorem G. Awchimkowem, ale rozmawialiśmy z ordynatorem Abdulla. - To przesada - odpowiedział nam, gdy przedstawiliśmy historię. - Przecież zdjęcie nie leczy. Ale przydałoby się do szybkiej diagnozy - sugerujemy, pokazując mu kliszę przywiezioną z Koszalina. Doktor spojrzał bardzo krótko, po czym odpowiedział: - Nie mogę tak na szybko powiedzieć, co tu jest. Nie jestem chirurgiem dziecięcym. Ale przypominam sobie sytuację. Zdjęcia nie robiliśmy, bo było już późno. Nie było obrzęku, zagrożenia niedotlenieniem, więc sprawa nie była pilna.
Doktor stwierdził na koniec, że najpierw to idzie się do lekarza rodzinnego po skierowanie, a dopiero później na izbę przyjęć w szpitalu. - To nasza dobra wola, że przyjmujemy każdego - zakończył. Ojciec Kamila tylko kręci głową. - A ja wierzyłem, że lekarze nam pomagają...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!