Trzeba było odstać swoje w długiej kolejce, ale było warto. Piknik lotniczy zorganizowany w piątek w jednostce wojskowej w Darłowie przyciągnął tłumy zwiedzających.
- Mieszkam 50 kilometrów od Darłowa i stwierdziłam, że taki piknik to świetna okazja, by z bliska zobaczyć lotnisko i stacjonujące tu śmigłowce. Na co dzień przecież to teren zamknięty - mówiła nam pani Krystyna robiąc pamiątkowe zdjęcia swoim pociechom zasiadającym na chwilę za sterami wojskowego śmigłowca.
Tłumy kłębiły się przy każdej z maszyn wystawionych wczoraj na płycie darłowskiego lotniska.
- To MI-14 przystosowany do prowadzenia akcji ratowniczych. Klasyfikowany jako ciężki, bo waży aż 14 ton - o największym śmigłowcu mówił dowódca jego załogi kapitan Marcin Hope. - Długotrwałość lotu to 5 godzin, maksymalnie może zabrać 19 rozbitków na pokład. Ma 31 lat, trafił tutaj w 1983 roku z ówczesnego Związku Radzieckiego, konstrukcja wyjątkowo mocna, sprawdzona - odpowiadał na pytania zaglądających do środka potężnej maszyny.
Organizatorzy szacowali, że wczoraj przez teren pikniku mogło przewinąć się nawet 5 tysięcy osób.