MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ten lek to ostatnia szansa

Inga Domurat [email protected]
– Lekarze w sierpniu ubiegłego roku dawali mojemu synowi tylko kilka tygodni życia, a on walczy z chorobą nadal – mówi Edyta Nowacka, matka 20-letniego Kamila. – Wierzę, że wygra, jeśli dostanie ten amerykański lek.
– Lekarze w sierpniu ubiegłego roku dawali mojemu synowi tylko kilka tygodni życia, a on walczy z chorobą nadal – mówi Edyta Nowacka, matka 20-letniego Kamila. – Wierzę, że wygra, jeśli dostanie ten amerykański lek. Inga Domurat
Edyta Nowacka z Połczyna Zdroju nie poddaje się w walce o życie syna, chorego na ziarnicę. Gdy w Polsce lekarze dali mu miesiąc życia, wywiozła go do Włoch.

Ale to amerykański lek jest dla niego ostatnią szansą.

O 20-letnim Kamilu, u którego lekarze zdiagnozowali nowotwór węzłów chłonnych, po raz pierwszy pisaliśmy w styczniu 2011 roku. Już wtedy choroba trawiła go co najmniej od roku, choć skierowanie na badania, a potem potwierdzenie najgorszego, przyszło kilka miesięcy później. Zdecydowanie za późno, bo ziarnica była już w zaawansowanym stadium. To był szok dla Kamila, który rozpoczynał dorosłe życie. Miał dziewczynę, która spodziewała się ich dziecka. To był też szok dla całej rodziny - rodziców, młodszego rodzeństwa i dziadków.

Kilka serii chemii, które otrzymał w szczecińskiej klinice, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Poziom komórek rakowych wciąż pozostawał wysoki. Lekarze dawali do zrozumienia, że nie rokują poprawy. - Już wtedy powiedziałam sobie, że zrobię wszystko, by syna ratować. Nie mogłam bezczynnie czekać na jego śmierć - mówi Edyta Nowacka, matka Kamila.

Pani Edyta próbowała syna leczyć w jeszcze w innych polskich klinikach. Wtedy też po raz pierwszy zwróciła się za naszym pośrednictwem o finansowe wsparcie do ludzi dobrej woli, bo nie miała pieniędzy nawet na wyjazd. Czytelnicy pomogli, ale polscy lekarze w sierpniu 2011 roku dawali Kamilowi zaledwie kilka tygodni życia. - Nie mogłam tak po prostu się poddać - podkreśla kolejny raz pani Edyta. - Od siostry, która mieszka we Włoszech, usłyszałam, że w klinice w Pavia leczą takie przypadki. Zabrałam syna i pojechałam. We wrześniu został przyjęty z wysoką gorączką na oddział zakaźny. Wziął serię chemii, każdą znosił bardzo źle. Dziś lekarze widzą dla niego jedyną nadzieję w amerykańskim leku o nazwie Brentuximab. To nowość na rynku. Syn miałby poddać się eksperymentalnemu leczeniu i przyjąć lek w dziesięciu dawkach, a jedna kosztuje 7 tys. euro. Ja takich pieniędzy nie mam. Jestem bankrutem.

Już teraz rodzice pani Edyty wysprzedali się ze wszystkich wartościowych przedmiotów, jakie były w domu, by córka mogła być we Włoszech z Kamilem. Tragedii rodzinnej, jaką jest choroba Kamila, nie udźwignął ojciec chłopca. Zostawił rodzinę. Kamila nie wspiera też matka ich dziecka. - Zostaliśmy sami - rozkłada ręce pani Edyta. - Ja muszę wrócić do pracy w Połczynie na poczcie, muszę zarabiać. Kamil jest we Włoszech. Lokum udostępniła mu fundacja kościelna. Do szpitala zabierają go tylko na transfuzje. Liczymy na ten lek. Wierzę, że on może uratować mu życie. Tylko skąd mam wziąć na niego pieniądze? Dla mnie 7 tys. euro to majątek, a my potrzebujemy 10 razy tyle. Dlatego apeluję o pomoc - kończy mama Kamila.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!