MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ta śpiączka jest od ratowania!

(mdm)
55-letni mieszkaniec Białego Boru Jerzy S. ma nieodwracalne zmiany w mózgu na skutek niedotlenienia. Od ponad czterech miesięcy jest w stanie śpiączki. O zaniedbania przy ratowaniu mu zdrowia i życia rodzina obwinia pogotowie w Szczecinku.

- Mężowi wypisałam czek na czterysta złotych i poprosiłam, by zrealizował go w naszym banku - wspomina Jadwiga S., żona Jerzego. - Długo nie wracał. Myślałam, że może zagadał się ze znajomymi. Dopiero sąsiadka z góry zadzwoniła do mnie, że pod bankiem Jurek stracił przytomność i zabrało go pogotowie.
O tym, że Jerzego S. karetka pogotowia tego dnia dwukrotnie przewoziła do szpitala w Szczecinku, rodzina dowiedziała się dopiero teraz. Po pierwszym, krótkim pobycie, opatrzeniu mu złamanego nosa, został odesłany za bramę szpitala. Godzinę później nad pobliskim jeziorem nieprzytomnego i majaczącego Jerzego S. znalazł mieszkaniec Szczecinka i wezwał pomoc. Do Jerzego S. pogotowie tego dnia pojechało po raz drugi.
- Dzisiaj wiemy już tyle, że od tego właśnie momentu tato stał się "roślinką" - ze łzami w oczach mówi córka. - Dlaczego lekarze za pierwszym razem nie zostawili go w szpitalu, przynajmniej na obserwacji? Wyrzucili jak psa za bramę. A przecież wtedy decydowały minuty, może sekundy…
Dr Bożena Walter, kierowniczka Pogotowia Ratunkowego w Szczecinku, jest zdania, że w przypadku Jerzego S. nie doszło do zaniedbań lekarskich: - Ja to z przykrością muszę powiedzieć, ale ten pan był pod wpływem alkoholu. Podczas pierwszego pobytu przeszedł u nas gruntowne badania. Lekarz opatrzył mu złamany nos. W rozmowie z lekarzem pacjent zaprzeczył, że pod bankiem stracił przytomność. Powiedział tylko, że zasłabł, bo dwa dni nic nie jadł. Został zwolniony i odesłany do dalszego leczenia ambulatoryjnego. Pani kierownik dodała, że karetka nie odwiozła Jerzego S. do Białego Boru, ponieważ Narodowy Fundusz Zdrowia nie podpisał ze szpitalem kontraktu na tego typu usługi transportowe. Wyraziła zdanie, że obecny stan zdrowia Jerzego S. to skutek choroby alkoholowej. Rodzina tym twierdzeniem jest zbulwersowana.
- My nigdy nie ukrywaliśmy, że tato miał pewne problemy z alkoholem. Ale na jakiej podstawie lekarz stwierdza, że tego dnia był pijany? - pyta retorycznie Marlena M.
Dr Walter przyznaje, że Jerzy S. nie został przebadany w szpitalu na obecność alkoholu we krwi.- Niestety, nie dysponujemy alkomatem - przyznaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!