Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieciaki z pistoletem maszynowym. Postępowanie umorzone

(r)
archiwum
10-latki ze Szczecinka w czasie wycieczki na dworzec kolejowy dostały od sokistów do rąk broń maszynową, co zresztą uwieczniono na pamiątkowych zdjęciach. Prokurator - choć znamion przestępstwa się dopatrzył - postępowanie umarza z uwagi na niską szkodliwość społeczną.

Jesień 2012 roku, uczniowie trzeciej klasy jednej ze szczecineckich szkół zwiedzają stację PKP. Przewodnikami są funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei. Na zakończenie miłej wizyty zapraszają dzieci na posterunek, wręczają im drobne upominki. Miło przestaje być za chwilę, gdy 10-latkom dają do potrzymania pistolet maszynowy PM 98 Glauberyt. To niebezpieczna broń o kalibrze 9 mm używana m.in. przez załogi czołgów, zwiadowców, oddziały specjalne i antyterrorystów. Szczecineccy sokiści mają tylko dwa takie pistolety używane przy konwojach. Dziesięcioro dzieci bierze tę broń do ręki, niektóre mają założone nawet hełmy. Oglądamy kopie zdjęć wykonanych przez samych sokistów "na pamiątkę" - widok trzecioklasistów z bronią antyterrorystów jest porażający. Trójka dzieci jest tak wystraszona, że nie chce wziąć pistoletu maszynowego do ręki. Na szczęście broń jest zabezpieczona, wyjęto z niej też magazynek. Do żadnego nieszczęścia nie dochodzi.

- Stara prawda służb mundurowych mówi jednak, że broń raz do roku sama strzela - mówi nam Marcin Gwiazda, jeden z sokistów, który akurat tego dnia nie pracował. Pamiątkowe zdjęcia zobaczył później przypadkiem na aparacie służbowym. I nie ukrywa, że był wstrząśnięty. - Jestem także myśliwym i wiem, jakie konsekwencje mogłyby mnie spotkać, gdybym udostępnił broń komuś bez uprawnień, dał mu nawet ją potrzymać na chwilę, a co dopiero wręczył małym dzieciom - mówi funkcjonariusz, który nie ukrywa, że zdecydował się w końcu złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. - Długo się biłem z myślami, nie chciałem zaogniać konfliktu z bezpośrednim przełożonym i dlatego też wcześniej nikomu o tym nie mówiłem - wyjaśnia, dlaczego w końcu zdecydował się iść na prokuraturę.

Szczecineccy śledczy przez ponad pół roku badali sprawę. I równo z końcem minionego roku wydali postanowieniu o umorzeniu postępowania z powodu znikomej szkodliwości społecznej występku. Prokurator uznał co prawda, że wyczerpuje on znamiona opisane w kodeksie karnym (udostępnienie broni osobom bez uprawnień) i jest "wysoce niewłaściwe i naganne". Dał jednak wiarę zapewnieniom komendanta SOK w Szczecinku Wojciecha N., że broń była bez amunicji i zabezpieczona. Komendant nie kwestionował zresztą, że broń dzieciom udostępnił, choć jego zdaniem zostało zachowane pełne bezpieczeństwo, a podobne zdarzenia mają miejsce chociażby podczas pokazów sprzętu wojskowego.

- Dla mnie decyzja prokuratora jest niezrozumiała i ją oczywiście zaskarżyliśmy - mówi mecenas Mirosław Wacławski, pełnomocnik Marcina Gwiazdy. - Oburzamy się na widok dzieci w Afryki z kałasznikowami, a tutaj wręcza się broń 10-latkom! Nigdy nie pozwoliłbym swojemu dziecku, a teraz już także wnuczce wziąć do ręki nawet atrapy pistoletu, a co dopiero prawdziwego pistoletu maszynowego. Takie postępowanie jest demoralizujące i niedopuszczalne.
W Straży Ochrony Kolei, gdy zaczęliśmy wyjaśniać kulisy tego niecodziennego zdarzenia, wywołaliśmy zrozumiałe poruszenie. Początkowo informacji miał nam udzielić rzecznik prasowy SOK regionu szczecińskiego, ale ostatecznie sprawa oparła się o rzecznika komendanta głównego Pawła Boczka. - Jako funkcjonariusz nie zrobił czegoś takiego, nie mówiąc już o wykonywaniu zdjęć - powiedział nam rzecznik i powtórzył wyjaśnienia szczecineckiego komendanta Straży o wyładowaniu amunicji i zabezpieczeniu broni wręczonej dzieciom. - Na pewno będą wyciągnięte konsekwencje wobec osób odpowiedzialnych, prowadzone jest bowiem wewnętrzne postępowanie dyscyplinarne i czekamy też na zakończenie dochodzenia prokuratorskiego - dodaje rzecznik.

Zastępca szczecineckiego prokuratora rejonowego Jerzy Sajchta broni swojej decyzji o umorzeniu, choć przyznaje, że komendant postąpił niewłaściwie. Jego zdaniem zaskarżona decyzja zostanie utrzymana w mocy, gdyż osoby składające zawiadomienie nie są poszkodowanymi, więc nie przysługuje im prawo skarżenia w tej części zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. - Co nie znaczy, że sprawa nie będzie miała ciągu dalszego, wiem o niej organ komendy wojewódzkiej policji weryfikujący wydane pozwolenia na posiadanie broni - mówi Jerzy Sajchta. - Będzie om musiał sprawdzić, czy nie zostały naruszone warunki wydanego komendantowi pozwolenia, ale na dziś trudno wyrokować, czym to się skończy.

Mirosław Wacławski uważa, że jego klient ma jak najbardziej legitymację, aby postanowienie prokuratora zaskarżyć. - Takie postępowanie jego szefa godzi przecież w dobre imię funkcjonariuszy SOK - mówi.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!