Piotr Gałkowski wysyłał niedawno list do swojego ojca mieszkającego w Koszalinie. - Przyznam, że nie śledzę na bieżąco podwyżek usług pocztowych, a miałem zapas znaczków kupionych wcześniej - opowiada. - Na kopertę nakleiłem znaczek za 1,3 zł i wrzuciłem go do skrzynki.
Zdziwił się, gdy po tygodniu listonosz przyniósł mu list z druczkiem tzw. wiązanki listowej i informacją, że przesyłka nie zostanie doręczona, bo opłata wynosi 1,45 zł.
- To raptem 15 groszy, ale moja wina, nie ma o czym mówić - przyznaje się do pomyłki pan Piotr.
Dziwi go jednak co innego. Przede wszystkim znaczek na kopercie został przez pocztę ostemplowany.
- Czyli chyba jest już nieważny i muszę kupić nowy znaczek za 1,45 zł, a nie dokupić tylko za 15 groszy - mówi i nasz Czytelnik i liczy kolejne absurdalne jego zdaniem koszty, na jakie siebie naraziła poczta. - Przecież, aby mnie zawiadomić i przynieść przesyłkę, trzeba zaangażować pracę wielu osób, to wszystko kosztuje, a w grę wchodzi głupie 15 groszy.
Naszego Czytelnika zastanawia też, co by się stało, gdyby na liście nie było adresu nadawcy. - To był zwykły list i przystawiłem na nim pieczątkę swojej firmy zupełnie przypadkowo, bo koperta się rozklejała i nakleiłem na nią przylepce i opieczętowałem - wyjaśnia Piotr Gałkowski.
- Zwykle tego nie robię i ciekawe, co by było, gdyby pocztowcy nie wiedzieli, komu odesłać list? Trafiłby do Koluszek (tam jest dział przesyłek niedoręczonych - dop. red.), czy do kosza?
Koniec końców pan Piotr zrezygnował z usług Poczty Polskiej i list zawiezie ojcu osobiście.
O wyjaśnienia poprosiliśmy Jerzego Książaka, naczelnika "dużej" poczty w Szczecinku: - Taka jest procedura w wypadku, gdy wniesiona opłata jest niższa od obowiązującej w cenniku - mówi szef urzędu pocztowego.
- Chcę zaznaczyć, że o nowych cenach informujemy naszych klientów z dużym wyprzedzeniem i każdy ma możliwość zapoznać się z naszymi taryfami.
Jerzy Książak dodaje, że kwoty rzędu kilkunastu czy kilkudziesięciu groszy z punktu widzenia klienta mogą się wydawać nieistotne, ale w skali całej poczty potrafią się z tego uskładać duże pieniądze.
Nieoficjalnie pocztowcy przyznają jednak, że wewnętrzne przepisy nakazujące zwrot listu z niedopłatą do adresata są nieżyciowe.
- To głupota, bo ponosimy przez to znacznie wyższe koszty niż gdybyśmy po prostu doręczyli ten list - mówi anonimowo jeden z listonoszy. - Powinno być jak w Niemczech, gdzie przesyłka trafia do adresata, mimo że znaczek jest tańszy niż powinien, a dopłatę dochodzi się od nadawcy niezależnie od tego.
Najciekawszy jest jednak fakt, że gdyby nadawca nie napisał swojego adresu i nakleił za tani znaczek, to... list dotarłby do adresata bez większych przeszkód. - Oczywiście nikt takiego listu nie wyrzuca, a brakująca kwota obciąża koszty poczty - mówi Janusz Książak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?