"Podróż pociągami, może za kilkoma wyjątkami takimi jak Pendolino, którego cena niestety jest nie do zaakceptowania przez większość podróżnych to koszmar. Zacznijmy od "standardu". Pociąg, którym jechałam z Krakowa do Kołobrzegu, jedzie prawie 13 godzin (dokładnie 12.54 - dop. red.), nocą. Opiszę warunki — przedziały są ośmioosobowe, siedzenia są wąskie, oczywiście się nie rozkładają ani trochę. Pasażer więc musi siedzieć "na baczność" - przez 13 godzin, może uda mu się zasnąć, może, bo... po pierwsze ciasnota, po drugie zapalone światła na korytarzu, po trzecie kilkukrotne sprawdzanie biletów — oczywiście zwykle w tym momencie jak udręczonemu pasażerowi uda się przysnąć. Warto zaznaczyć, że z tego połączenia często korzystają starsi pasażerowie, schorowani, którzy jadą do sanatoriów. Pomyślcie o swojej babci, mamie, czy tacie — dla nich 13 godzin w takich warunkach to 13 godzin tortur.
Jest jeszcze kwestia bagaży — to pociąg, którym wybieramy się zwykle w dalekie podróże — a to oznacza duży bagaż. W naszym przedziale było zajętych sześć z ośmiu miejsc — walizki się nie zmieściły. Stały na korytarzu.
Zobacz także: Wyścigi kolarskie Tour de Koszalin 2021 w ramach Velo Baltic
Tym, co jednak przelało czarę goryczy — moją i moich współtowarzyszy tortur — był stan toalet. Po pierwsze w części pociągu były toalety starego typu, czyli takie, z których nie można korzystać na postoju. Po drugie — już godzinę po opuszczeniu Krakowa pierwsza z toalet została wyłączona z użycia. Z czasem było ich więcej — rano by skorzystać z toalety, trzeba było przejść pół pociągu. Oczywiście w toaletach syf — brak papieru, ręczników. Gdy zapytałam konduktora o toalety, usłyszałam, że to wina pasażerów, że jest syf, a... konduktorzy mają swoją toaletę i ona działa.
Dawno nic mnie tak nie zdenerwowało, jak ta arogancka i zupełnie nie na miejscu odpowiedź konduktora. Płacimy za bilety, wcale nie tak mało. Należy nam się szacunek, bo to my opłacamy pensje konduktorów i ich szefów. Po drugie jak można nie zadbać o działające toalety i porządek w pociągu? Podpowiem proste rozwiązanie — może na tak długiej trasie powinien zamiast jednego z konduktorów w składzie być ktoś z ekipy sprzątającej? Może ekipa sprzątająca mogłaby "ogarnąć" toalety na odcinku między stacjami? To naprawdę takie trudne?
Moje wnioski? PKP za nic ma swoich pasażerów, pasażerów, którzy PKP utrzymują. Zaproponowałabym eksperyment — może prezesi, kierownicy oraz konduktorzy (obsługi konduktorskie zmieniają się kilka razy na trasie — dop. red.) przejechaliby raz w miesiącu całą trasę, w takich warunkach właśnie? Koniecznie po osiem osób w przedziale! Koniecznie nocą! Może to by zmieniło ich podejście do pasażerów. Może to kazałoby im szukać rozwiązań... A może po prostu jestem naiwna? Może monopolistów takich jak PKP nie da się uczłowieczyć — pyta czytelniczka."
A jakie są wasze "kolejowe" refleksje? Czekamy na wasze maile: [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?