Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sygnały internautów: PKP o pasażerów nie dba, bo nie musi?

RED
O swoich przygodach w PKP opowiedziała nam nasza Czytelniczka
O swoich przygodach w PKP opowiedziała nam nasza Czytelniczka Radosław Brzostek
Taką tezę stawia jedna z naszych internetowych czytelniczek. Za dowód podaje swoje przygody w podróży pociągiem TLK "Ustronie", który pokonuje 918 km przez całą Polskę przez prawie 13 godzin. Oddajmy czytelniczce głos. 

"Podróż pociągami, może za kilkoma wyjątkami takimi jak Pendolino, którego cena niestety jest nie do zaakceptowania przez większość podróżnych to koszmar. Zacznijmy od "standardu". Pociąg, którym jechałam z Krakowa do Kołobrzegu, jedzie prawie 13 godzin (dokładnie 12.54 - dop. red.), nocą. Opiszę warunki — przedziały są ośmioosobowe, siedzenia są wąskie, oczywiście się nie rozkładają ani trochę. Pasażer więc musi siedzieć "na baczność" - przez 13 godzin, może uda mu się zasnąć, może, bo... po pierwsze ciasnota, po drugie zapalone światła na korytarzu, po trzecie kilkukrotne sprawdzanie biletów — oczywiście zwykle w tym momencie jak udręczonemu pasażerowi uda się przysnąć. Warto zaznaczyć, że z tego połączenia często korzystają starsi pasażerowie, schorowani, którzy jadą do sanatoriów. Pomyślcie o swojej babci, mamie, czy tacie — dla nich 13 godzin w takich warunkach to 13 godzin tortur. 

Jest jeszcze kwestia bagaży — to pociąg, którym wybieramy się zwykle w dalekie podróże — a to oznacza duży bagaż. W naszym przedziale było zajętych sześć z ośmiu miejsc — walizki się nie zmieściły. Stały na korytarzu. 

Zobacz także: Wyścigi kolarskie Tour de Koszalin 2021 w ramach Velo Baltic

Tym, co jednak przelało czarę goryczy — moją i moich współtowarzyszy tortur — był stan toalet. Po pierwsze w części pociągu były toalety starego typu, czyli takie, z których nie można korzystać na postoju. Po drugie — już godzinę po opuszczeniu Krakowa pierwsza z toalet została wyłączona z użycia. Z czasem było ich więcej — rano by skorzystać z toalety, trzeba było przejść pół pociągu.  Oczywiście w toaletach syf — brak papieru, ręczników.  Gdy zapytałam konduktora o toalety, usłyszałam, że to wina pasażerów, że jest syf, a... konduktorzy mają swoją toaletę i ona działa. 

Dawno nic mnie tak nie zdenerwowało, jak ta arogancka i zupełnie nie na miejscu odpowiedź konduktora. Płacimy za bilety, wcale nie tak mało.  Należy nam się szacunek, bo to my opłacamy pensje konduktorów i ich szefów. Po drugie jak można nie zadbać o działające toalety i porządek w pociągu? Podpowiem proste rozwiązanie — może na tak długiej trasie powinien zamiast jednego z konduktorów w składzie być ktoś z ekipy sprzątającej? Może ekipa sprzątająca mogłaby "ogarnąć" toalety na odcinku między stacjami? To naprawdę takie trudne? 

Moje wnioski? PKP za nic ma swoich pasażerów, pasażerów, którzy PKP utrzymują. Zaproponowałabym eksperyment — może prezesi, kierownicy oraz konduktorzy (obsługi konduktorskie zmieniają się kilka razy na trasie — dop. red.) przejechaliby raz w miesiącu całą trasę, w takich warunkach właśnie? Koniecznie po osiem osób w przedziale! Koniecznie nocą! Może to by zmieniło ich podejście do pasażerów. Może to kazałoby im szukać rozwiązań... A może po prostu jestem naiwna? Może monopolistów takich jak PKP nie da się uczłowieczyć — pyta czytelniczka."

A jakie są wasze "kolejowe" refleksje? Czekamy na wasze maile: [email protected] 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo