MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Święta bez radości. Gorzkie puzzle samotności

Sylwia Zarzycka
Wyjazdy za pracą w wielu rodzinach były ostatecznością, albo szukaniem lepszego życia. Dorośli wyjechali, w Polsce zostały ich dzieci, ale też starzy rodzice.  W święta ta rozłąka bardzo boli
Wyjazdy za pracą w wielu rodzinach były ostatecznością, albo szukaniem lepszego życia. Dorośli wyjechali, w Polsce zostały ich dzieci, ale też starzy rodzice. W święta ta rozłąka bardzo boli archiwum/polska press grupa
Samotność szczególnie boli w święta. I to całkiem niezależnie od tego, czy jesteśmy sami z wyboru, czy tak zdecydował za nas los. Trudno się z nią pogodzić, zwłaszcza dzieciom.

Mają być radosne, a przede wszystkim rodzinne. Telewizja, internet, reklamy - bombardują nas obrazkami szczęśliwej rodziny, zgromadzonej przy nienagannie zastawionym stole. W tym wykreowanym przez stylistów świecie do rangi problemu numer jeden urasta biel obrusa i wysokość choinki. Ale w realnym świecie takie idealne święta nie istnieją. A prawdziwym problemem jest jak najbardziej realna samotność.

- Boże Narodzenie to rodzinne święta, prawda? - mówi pani Barbara. W jej koszalińskim mieszkaniu panuje sterylny porządek. Ale to nie wynik przygotowań do świąt. Od pięciu lat takich przygotowań nie robi. - Po co? - pyta.

Cała rodzina przy stole...To już nigdy nie wróci

Jeszcze sześć lat temu nic nie zapowiadało, że nie będzie miała dla kogo robić porządków, gotować pierogów i piec makowca. I że będzie chodzić na pasterkę samotnie. Choć to właśnie wizyta w kościele daje jej poczucie, że ktoś obok niej jest. Gdy z obcymi sobie ludźmi śpiewa kolędy, nie czuje się tak beznadziejnie samotna.

Pięć lat temu, trzy miesiące po jej ostatnich niesamotnych świętach, zmarł nagle jej mąż. Ona dwa miesiąc wcześniej przeszła na emeryturę. Nie została zupełnie sama, bo ma córkę. Ale ona mieszka z mężem i dziećmi we Włoszech. - Gdy wychodziła za mąż za Włocha,razem z mężem się z tego cieszyliśmy, życzyliśmy jej przecież jak najlepiej - mówi pani Barbara.

Myśleli, że chociaż wyjedzie, to przecież te Włochy nie są tak daleko. Na początku córka Agata na święta do Koszalina przyjeżdżała. Potem przestała. Miała inne plany, jeździła z mężem na narty, albo spędzała ten czas z jego rodziną.

Pierwsze święta, które musiała przeżyć bez męża miały być jednocześnie pierwszym Bożym Narodzeniem z wnukami. Nic z tego nie wyszło. - W drugi dzień świat Agata wpadła do mnie na kilkanaście godzin, bardziej z obowiązku, niż dlatego, ze chciała być przy mnie. Właściwe, to ona nawet mnie do siebie nie zaprasza - mówi ze smutkiem Barbara. - Wiem, że to też jest moja wina. Ja po prostu bardzo bym chciała, żeby wróciły czasy, gdy wszyscy siedzieliśmy w tym mieszkaniu, przy naszym stole: ja, mąż, córka, teściowie... Wtedy te święta miały dla mnie sens. Ale wiem, że to nigdy nie wróci, i być może dlatego jestem już zgorzkniała, nic mnie nie cieszy. I córka pewnie nie chce, żeby ten mój smutek także jej się udzielił.

______________________________
Tematy świąteczne na gk24:

_______________________________

A może po prostu nie obchodzić świąt?

- Ostatnio czytałam w jednej z gazet wypowiedzi naszych celebrytów, którzy nie obchodzą świąt - wskazuje czterdziestoletnia Dagmara. - Jedni zostają w domu, inni wyjeżdżają za granicę i mówią, że święta ich nie obchodzą. Może ja też powinnam przyjąć taki punkt widzenia? - zastanawia się koszalinianka.

Od Barbary różni ją wszystko, oprócz jednego - też jest samotna. - Ta samotność dopada mnie właśnie w święta, w zwykłe dni jej nie czuję - tłumaczy. - Dużo pracuję, mam sporo znajomych, nawet przyjaciół. Do jednych raz poszłam na Wigilię, ale to nie był dobry pomysł. Czułam się rzeczywiście jak wędrowiec, który przypadkiem znalazł się w cudzym domu. Wokół mnie byli rodzice i teściowie koleżanki, których po raz pierwszy na oczy widziałam - wspomina.

Dagmara mówi, że bardzo chciałaby dożyć czasów, gdy nie będzie musiała kłamać, że już jest gdzieś na tę uroczystą kolecję zaproszona. - Ja chyba nie jestem typem rodzinnym - mówi. - Nie muszę mieć wokół siebie mnóstwa ludzi. Wystarczyłaby jedna, może dwie naprawdę kochane osoby i czułabym się szczęśliwa.

Z dzieciństwa pamięta wielki pokój w domu babci, choinkę w rogu, stół na środku. Na krzesłach, bynajmniej nie od kompletu, siadało bodaj kilkadziesiąt osób - rodzeństwo jej ojca ze swoimi rodzinami. - Oj, było nas wtedy dużo - wspomina. - Wtedy myślałam, że tak święta będa wyglądać zawsze.

Barbara dodaje, że gdy babci zabrakło, nie miał już kto tych wielkich Wigilii organizować. - Rodzeństwo ojca przeniosło je do swoich domów. Nawet tego nie zauważyłam, bo miałam do kogo przychodzić, żyli moi rodzice. Ale odkąd zmarli, jedno po drugim, to tak naprawdę nie ma nikogo, z kim mogłabym od serca podzielić się opłatkiem.

Kolęda bez rodziców

Według szacunków, co piąte dziecko w Polsce musi poradzić sobie przynajmniej bez jednego rodzica, który wyjechał do pracy za granicę. W najgorszej sytuacji są te, których - i mama i tata - zdecydowali się na emigrację zarobkową. W takiej sytuacji opiekę nad nimi, często niesformalizowaną, przejmują krewni.

Wacław i Grażyna, mieszkańcy podkoszalińskiej wsi, zajmują się dwojgiem wnucząt. - Syn i synowa wyjechali do Kanady - opowiada pan Wacław. - Tam od dwóch lat pracują. Gdyby chociaż to Anglia była...

Kanada jest poza ich zasięgiem, głównie ze względu na ceny biletów. Te święta będą więc drugimi, które wnuki Grażyny i Wacława spędzą bez swoich rodziców. - Powiedziałem synowi, że mam nadzieję, że to będą ostatnie takie święta. Dzieci mają 11 i 13 lat, niby są duże, ale bardzo tęsknią - podkreśla pan Wacław. I przyznaje, że gdy „rodzinnie” podejmowali decyzję o emigracji zarobkowej, nikt o świętach nie myślał. Bardziej o tym, co będzie, jak dzieci zachorują, albo pojawią się jakieś problemy w szkole. - Na szczęście dzieciaki są zdrowe i z nauką dają sobie radę. Jednak w takie dni, jak Wigilia, ale także Dzień Dziecka, czy Dzień Matki, cały ten emigracyjny plan wali się w gruzy. Dzieciaki niby trzymają fason, cieszą się z prezentów, bo przecież teraz dostają je znacznie lepsze niż wcześniej, ale cały czas patrzą w stronę laptopa, by choć przez komputer z matką porozmawiać - dodaje pan Wacław.

- Teraz to nawet tego chyba nie będzie - wtrąca pani Grażyna. - Rzeczywiście, tuż po wyjeździe mówiłyrodzicom przez ten komputer o wszystkim, mieli jeszcze jakieś swoje sprawy. Teraz te rozmowy takie jakieś urzędowe się stały, takie o niczym...

Nie ma odwagi nam tego powiedzieć

Dom obok mieszka dobra znajoma pani Grażyny. Też opiekuje się wnukiem. Jej córka samotnie go wychowuje. Przez wiele lat obie ledwo wiązały koniec z końcem. - Trzy lata temu córka podjęła decyzję, że wyjeżdża do Anglii - opowiada kobieta. - Jej koleżanka już tam była, załatwiła pracę w sortowni paczek. Nie trzeba było zbytnio znać języka, zresztą tam sami Polacy pracują. O tym, by zabrała ze sobą Jacka, mowy nie było. Chłopak miał wtedy siedem lat, zaczął chodzić do szkoły. Zresztą nie dałaby tam rady zajmować się nim i pracować. Razem z innymi Polakami wynajmuje mieszkanie, ma do dyspozycji jeden pokój. Więc Jacek został ze mną - tłumaczy. Babcia Jacka bardzo niechętnie mówi o tym, że już w ubiegłoroczne święta był problem, by córka do Polski przyjechała. A to wolnego nie miała, a to biletu na samolot nie dało się już zarezerwować. W końcu jej się udało spędzić te dni z synem.

Ale w te święta nie przyjedzie.

Obudzić się po świętach. Albo po Nowym Roku

- Podejrzewam, że ona sobie tam życie na nowo układa, a nie ma odwagi, by nam o tym powiedzieć - opowiada nasz rozmówczyni. - Więc zostaliśmy z Jackiem sami - kwituje. I dodaje: - Dla mnie to i tak lepiej, bo mam do kogo usta otworzyć. Gdyby wnuk też wyjechał, to byłabym sama jak palec. Ale dziecka mi strasznie żal. Niedawno mi powiedział, że chciałby zasnąć i obudzić się po świętach, a najlepiej po Nowym Roku. I co tu dziecku na coś takiego odpowiedzieć?

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!