Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świadkowie zeznali ws. Warchoła, mistrz się nie zjawił

Marzena Sutryk [email protected]
Galeria Kosmos: - Od godz. 6 był niesamowity hałas... Po moim wpaddzie jest zdecydowanie lepiej - tłumaczył przed pierwszą rozprawą Józef Warchoł.
Galeria Kosmos: - Od godz. 6 był niesamowity hałas... Po moim wpaddzie jest zdecydowanie lepiej - tłumaczył przed pierwszą rozprawą Józef Warchoł. Fot. Wojtek Kukliński
Przed koszalińskim sądem stanęli w środę świadkowie w sprawie Józefa Warchoła. To konsekwencje awantury, do której doszło pod koniec 2009 roku w Galerii Kosmos.

Do sądu zostali wezwani świadkowie, którzy mieli opowiedzieć swoją wersję wydarzeń.

Przypomnijmy, do awantury doszło pod koniec 2009 roku na zapleczu sklepu Piotr i Paweł w Galerii Kosmos w Koszalinie. Tego dnia, z samego rana, Józef Warchoł wbiegł na zaplecze sklepu i poszarpał pracownika ochrony i dostawcę towaru. Po wszystkim koszaliński mistrz kickboksingu tłumaczył nam, że stracił już cierpliwość, a z równowagi wyprowadziły go ciągłe hałasy dobiegające co rano z rejonu Galerii Kosmos (on mieszka po sąsiedzku).

Sprawa oparła się o policję, prokuraturę, a teraz sąd. Józef Warchoł został oskarżony o napaść i groźby. Przed sądem, na pierwszym posiedzeniu, nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Natomiast dzisiaj w ogóle nie pojawił się w sądzie. Jego obrońca mecenas Krzysztof Kaszubski przyznał, że nie zna powodów. Ale też prawda jest taka, że Józef Warchoł nie miał obowiązku przychodzić na wczorajszą rozprawę. Przyszli za to wezwani na ten dzień świadkowie. Wśród nich pracownik ochrony, który wtedy został poturbowany przez sportowca.

- Po godzinie 6 przyjechał dostawca i wpisywał się u mnie do rejestru - mówił przed sądem pracownik ochrony. - Wtedy na zaplecze wtargnął Józef Warchoł i od razu zaczął wyzywać i grozić, że nas wszystkich pozabija, okładał dostawcę pięściami, kopnął parę razy. Ja jeszcze nie widziałem człowieka w takiej furii. Wtrąciłem się i prosiłem, żeby opuścił zaplecze. A on wziął kij od miotły i zaczął okładać dostawcę. Chciałem włączyć "napadówkę", wtedy rzucił się do mnie. Próbował mnie uderzyć, jak się nie udało, to mnie popchnął. Wziąłem telefon, żeby zadzwonić na policję. On złapał skrzynkę i rozbijał ściany. Uderzył mnie w twarz. Kopnął też w klatkę piersiową. Przewróciłem się wtedy na palety. Kręgosłup to mnie do dziś boli, stać normalnie nie mogę.

Sędzia Katarzyna Pietrulewicz zarządziła odtworzenie nagrania z monitoringu. Obejrzeli go też obecni na sali obrońca i prokurator, a także ochroniarz. - To normalnie był rozbójniczy napad - komentował na gorąco ochroniarz. - O! Tu mnie kopnął. Tu rozbija ścianę - opisywał dalej (na nagraniu nie słychać dźwięku, jest tylko zapis obrazu - dop.red.) Na koniec podtrzymał swoje zeznania i stwierdził, że po tej awanturze to potem wcale nie było lepiej. - Rozpętało się piekło. Gdy przyjeżdżali dostawcy, to wychodził na balkon i rzucał w nich ziemniakami i jabłkami. Nie można było towaru rozładować. Awanturował się bez względu na to, o której przyjeżdżały samochody, rzucał się do kierowców - dodał jeszcze ochroniarz.

Kiedy można się spodziewać rozstrzygnięcia w tej sprawie? Nie wiadomo. Na kolejnej, marcowej rozprawie, będzie zeznawać dwóch świadków, o których wnioskował obrońca.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo