Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spółdzielnia socjalna: Fach mają w ręku, teraz uwierzyli w siebie

Rajmund Wełnic
Rafał Nadziejko, syna szefa spółdzielni "Razem”, w czasie prac porządkowych w jednej ze szczecineckich spółdzielni. Pan Rafał jest kucharzem i chciałby w ramach spółdzielni otworzyć bar mleczny.
Rafał Nadziejko, syna szefa spółdzielni "Razem”, w czasie prac porządkowych w jednej ze szczecineckich spółdzielni. Pan Rafał jest kucharzem i chciałby w ramach spółdzielni otworzyć bar mleczny. Fot. Rajmund Wełnic
Jest ich sześciu. Każdy po przejściach, ale z mocnym postanowieniem wyjścia na prostą. Skoro nikt im szansy na to nie dawał, postanowili wziąć ją sami.

Grzegorz Nadziejko, pomysłodawca spółdzielni socjalnej Razem, bez stałej pracy był już prawie 20 lat. Ostatni etat skończył się wraz ze zwolnieniami w Ruchu, potem już były tylko dorywcze prace z pośredniaka. - Dawali je, żeby się człowiek odczepił - nie kryje pan Grzegorz, który z fachem elektromontera w ręku nie powinien mieć kłopotów ze znalezieniem roboty. Za człowiekiem ciągną się jednak złe opinie z czasów pracy w PRL. - Pracowałem w budownictwie, a tam wszyscy pili, a kto nie pił, to kapował - kiwa głową nad własnymi zmarnowanymi szansami.

W końcu wziął się w garść. Rzucił picie i kieliszka nie widział już prawie cztery lata. - Poszedłem na szkolenie z pośredniaka o spółdzielniach socjalnych i olśniło mnie, że to szansa dla takich jak ja - pan Grzegorz miał już 60 lat na karku, a nigdy wcześniej o takich spółdzielniach nie słyszał.

Szybko znalazł kandydatów na spółdzielców - dwóch od lat bezrobotnych, dwóch po eksperymentach z narkotykami, no i siebie abstynenta. Budowlaniec, kucharz, technolog prac wykończeniowych, kierowca i kurier.

Pomógł także starosta szczecinecki, który zobowiązał się pokrywać z samorządowej kasy składki ZUS przez dwa lata (w trzecim roku działalności zapłaci 50 procent ZUS). To duża ulga, bo spółdzielnia jest na dorobku, a koszty ubezpieczenia ścinają z nóg. A tu trzeba jeszcze płacić księgowej, bo w papierach musi wszystko grać. Przydałby się jeszcze zapas gotówki w kasie, bo pieniędzy brakuje na wadia, które trzeba wpłacać w przetargach, ale i na to przyjdzie czas.

Każdy członek spółdzielni jest zobowiązany świadczyć pracę na jej rzecz (fachowca z innej branży można zatrudnić tylko, jeżeli nikt ze spółdzielców nie ma uprawnień).

- Płacimy sobie najniższą krajową, ale najważniejsze, że sami to wypracowujemy i jakoś się kręci - mówi prezes Razem.

Spółdzielcy ułożą bruk, panele, pomalują, otynkują, ułożą instalacje, ale jak trzeba to i posprzątają, odśnieżą, czy pomogą w przeprowadzce. Żadnej roboty się nie boją, bo też i o pierwsze zlecenia nie było łatwo.

- Ludzie podchodzili do nas nieufnie, bali się, że coś spieprzymy i trzeba będzie po nas poprawiać - Grzegorz Nadziejko wie, że na dobrą opinię trzeba długo pracować, a stracić ją można raz, dwa. Na przykład przez takich ludzi, jak jeden z kandydatów do spółdzielni.

- Matka chłopaka prosiła, żeby go przyjąć. Gość dostał nawet dotację z pośredniaka, ale zamiast dołączyć do nas wolał kupić sobie samochód. No i matka musiała syna spłacić w urzędzie pracy.
W wolnych chwilach spółdzielcy działają charytatywnie. Pomagali w organizacji meczu charytatywnego, czy mikołajkach dla małych pacjentów. - Pomagamy, bo nam już pomogli - mówi Grzegorz Nadziejko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!