Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć Michała Stachowicza: Pół roku trzymali nas w niepewności

RAFAŁ NAGÓRSKI
Rodzice nic nie zmieniają w pokoju swojego syna. Nawet nie rozpakowali torby, którą przywieźli z jego ostatniego sylwestra.
Rodzice nic nie zmieniają w pokoju swojego syna. Nawet nie rozpakowali torby, którą przywieźli z jego ostatniego sylwestra. Rafał Nagórsk
O tragicznym finale poszukiwań 24-letniego syna opowiedzieli nam Grażyna i Wojciech Stachowiczowie ze Sławna.

- Tragiczna informacja spadła na państwa rok od zaginięcia syna.
- Niemal dokładnie w rocznicę, a ostatnie pół roku było dla nas szczególnie ciężkie. W lipcu dowiedzieliśmy się, że na wydmach w Darłówku Zachodnim znaleziono ludzkie szczątki. Nas oczywiście na początku o tym nie poinformowano. Dopiero z czasem dowiedzieliśmy się, że wiążą tę sprawę z Michałem. Sami pytaliśmy się na policji, czy coś ustalono. Cały czas mówili nam, że nie mają wiedzy, bo zajmuje się tym prokuratura w Koszalinie i, że jeśli będą już wyniki badań tych szczątków, to nas poinformują. Informację dostaliśmy 3 stycznia.

- Co usłyszeli państwo w prokuraturze?
- Stwierdzono, że to szczątki naszego syna. Dostaliśmy także dokumenty o tym, że umarza się postępowanie, ponieważ nie stwierdzono, by do śmierci Michała ktoś się przyczynił. Podobno tak długo trzeba było czekać na wyniki badań, bo jest problem z biegłymi, a tutaj potrzebne były aż dwie ich opinie.

- Mają państwo żal do prokuratury?
- Trudno powiedzieć czy żal. Dla nas jednak zrobili za mało. Nie można powiedzieć, że ktoś popełnił błąd, ale odnosimy wrażenie, że sprawa śmierci Michała była zbyt płytko zbadana. Dlatego złożymy zażalenie i zobaczymy, co wydarzy się dalej.

- Do końca mieliście państwo nadzieję, że to jednak nie Michał?
- Tak. Od lipca cały czas myśleliśmy: Michał to, czy nie Michał. I mieliśmy nadzieję, że to nie on. Jeden i drugi jasnowidz też podtrzymywał nas na duchu, że Michał jest gdzieś w Polsce, stracił pamięć, ale żyje.

- Można się przygotować na najgorsze?
- Ten, kto nie przeżył takiej sytuacji nie będzie wiedział, co drugi człowiek w tym momencie czuje. Co prawda można by było powiedzieć, że przez ten rok powinniśmy się z tą myślą nauczyć żyć. Może w jakimś stopniu tak nawet było, ale i tak to był dla nas szok. Teraz zakończyliśmy pewien etap, bo my już wiemy, że Michał nie żyje, ale tym ludziom, którzy nie wiedzą, co dzieje się z ich bliskimi.

- Długa jest lista wątpliwości w sprawie Michała?
- Tak. Prokuratura nie zrobiła badań, jak kości znalazły się w odległości 40 metrów od brzegu na wydmie porośniętej trawą. Czy był powołany biegły, który stwierdził, że w tamtym okresie czasowym morze mogło wyrzucić ciało tak daleko? Z opinii, które otrzymaliśmy wynika, że nie ma śladów zwierząt na kościach, czyli zwierzęta ich nie przeniosły. Z kolei w opinii biegłego jest napisane, że nastąpiła erozja kości pod wpływem wody i piasku. Jakiej wody: morskiej czy deszczowej? Nikt nam tego nie powiedział. Ciągle się rodzi pytanie: jak zginął. Dlaczego pies doprowadził do plaży przy ulicy Muchy, a kości są 400 metrów dalej?

- Wierzą państwo w wersję o samobójstwie?
Grażyna Stachowicz: - Raczej nie. Nie podejrzewamy tego. Zachowanie Michała nigdy nie wskazywało na to, żeby mógł targnąć się na swoje życie. Chociaż z drugiej strony nikt za nikogo nie może dać gwarancji. Nigdy nie wiemy, co dzieje się w głowie drugiego człowieka.
Wojciech Stachowicz: - Na pewno nie. Każdy zaraz powie, że rodzic jest za swoim synem, ale ja po prostu wiem, że nie popełniłby samobójstwa.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!