Rajd Monte Karlino. "Superoes" w Koszalinie [wideo, zdjęcia]

W sobotę rajd zaczął się spokojnie, od odcinka specjalnego w Białogardzie. Zanim jednak maszyny ruszyły, zawodnicy musieli przebadać samochody. I tu już kilka ekip miało problemy: przynajmniej dwa samochody były zbyt głośne. Niektórzy musieli na gwałt szukać gaśnic i apteczek - obowiązkowego wyposażenia pojazdu. A - co jeszcze ważniejsze - później gaśnice i apteczki trzeba było odpowiednio zamontować. W samochodzie rajdowym nic nie może być luźne. Przejazd z Karlina - tam rajd wystartował - do Białogardu trwać miał, według planu, około 30 minut. I tak też było. Białogardzki, pierwszy odcinek specjalny rajdu, przebiegał wokół tutejszej starówki, po starobruku. Samochody - wypuszczane co minutę - ślizgały się więc jak po lodowisku. Najlepszy osiągnął wynik 59 sekund. W tym miejscu należy wspomnieć o załodze Głosu Koszalińskiego, wspartej przez firmę Mojsiuk ze Starych Bielic, która użyczyła nam nowiutkiego peugeota 208. Team Głos Koszaliński osiągnął dobry czas 1. minuta 12 sekund. Po Białogardzie przyszedł czas na wieczorny odcinek specjalny po ulicach Karlina. Niezwykle widowiskowy, równie śliski jak w Białogardzie, bo w części po polbruku, a przy temperaturze jedynie 1 stopień Celsjusza powyżej zera, przyniósł sporo niespodzianek. Ostatecznie z rajdem pożegnało się po tym odcinku aż 9 załóg. Drugi dzień rajdu to aż 12 odcinków sepcjalnych na lotnisku w Zegrzu. Tam trasa - jak komentowali zawodnicy - odsiała chłopców od mężczyzn. Znowu kilka maszyn pożegnało się z zawodami. Ostatni, super odcinek specjalny, przebiegał ulicami Koszalina. Widowiskowy, z kilkoma nawrotami, wytyczony był wzdłuż ulic Dąbrowskiego, Młyńskiej, Mickiewicza.