MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przed sądem w Koszalinie: zabójstwo z "wisienką" w tle

Joanna Krężelewska [email protected]
Zgodnie z art. 148 Kodeksu Karnego oskarżonemu za zabójstwo grozi od 8 do 25 lat więzienia albo kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Zgodnie z art. 148 Kodeksu Karnego oskarżonemu za zabójstwo grozi od 8 do 25 lat więzienia albo kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Najpierw dwie, potem trzy kolejne i jeszcze pięć - butelek taniego wina, jak mówi oskarżony, "wisienki", na stole było wiele. Libacja zakończyła się tragicznie. Od ciosów nożem zginął gospodarz.

W czwartek przed Sądem Okręgowym w Koszalinie rozpoczął się proces Andrzeja J. Jest on oskarżony o zabójstwo swojego kolegi Jana Sz. Do tragicznych zdarzeń doszło 30 marca ubiegłego roku w Czaplinku. Oskarżony przed sądem nie chciał zeznawać. Obraz zdarzeń maluje się na podstawie jego wcześniejszych zeznań w prokuraturze. Na pytania ich dotyczące Andrzej J. odpowiadał.

30 marca Andrzej J. odebrał 444 złote renty. Nie miał własnego "m". Mieszkał w piwnicy w starej rzeźni w Czaplinku. Sam nazywa to miejsce "norą". W styczniu ubiegłego roku zakotwiczył na trzy miesiące z mieszkaniu Jana Sz. Wspólnie z grupą kolegów urządzali tam regularne libacje. Tak było i tego tragicznego marcowego dnia. Dwie wisienki, potem trzy i trzy piwa, potem jeszcze pięć wisienek i dwie małpki, mała Żubrówka, jeszcze ćwiartka i wisienki - po takim koktajlu, jak zeznał oskarżony, panowie zakończyli imprezę w domu Jana Sz. i się rozeszli.
- Na drugi dzień poszedłem zbierać złom - opisywał oskarżony. - Spotkałem się z kolegą, Romanem. Zaniepokoił się, że Janek nie otwiera, a jego kot w domu wariował. Zawiadomił rodzinę.

Drzwi do mieszkania były zamknięte. Trzeba było je wyważyć. Obraz w środku był makabryczny. Mnóstwo krwi. Jan Sz. był martwy. Zginął od dziewięciu pchnięć nożem w szyję i twarz. Miał jeszcze mnóstwo mniejszych ran.
Prokurator o zabójstwo oskarża Andrzeja J. Po pierwsze jeden ze świadków widział, jak oskarżony wyrzuca w ogrodzie klucze. Po ich zabezpieczeniu okazało się, że to klucze do mieszkania ofiary. Zabezpieczono też ślady DNA Andrzeja J. na swetrze i pod paznokciami ofiary. W "norze", czyli w piwnicy gdzie oskarżony pomieszkiwał, zabezpieczono noże, w których żona ofiary rozpoznała ich własne. Była na nich krew zamordowanego.

Co ważne, Andrzej J. w chwili zatrzymania, kilka dni po zdarzeniu, miał opuchniętą rękę, a na niej rany. - Była opuchnięta, bo musiałem zranić się jakimś szkłem, szukając w śmietniku złomu. A mniejszą ranę zrobiłem, kiedy próbowałem rozkręcić komputer - tłumaczył przed sądem oskarżony. Skąd wzięła się krew ofiary na nożu? - Mógł się skaleczyć, bo razem ze mną zbierał złom. A do tego używaliśmy tego właśnie noża - wyjaśnił.

DNA pod paznokciami ofiary, zdaniem oskarżonego, to efekt ich wspólnego zamieszkiwania. - Nosiliśmy te same rzeczy, więc to mogło się zdarzyć - twierdził.

Ciąg dalszy rozprawy w sprawie zabójstwa w Czaplinku w poniedziałek. Przesłuchani zostaną na niej świadkowie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!