3 kwietnia 2019 roku. Godzina 17.45. 38-letnia Anna jedzie z 7-letnim synem do Koszalina do dentysty. Jadą z Sianowa ulicą Gdańską, są na przedostatniej prostej DK 6 przed wjazdem do miasta. Jadą niebieską skodą fabią. Są na lewym pasie drogi, która w tym miejscu w każdym kierunku ma po dwa pasy ruchu. Prawym pasem, w tym samym kierunku, jedzie 24-letni Adrian K. Prowadzi czerwonego volkswagena golfa. Wiezie swoją partnerkę, a w dopiero kupionym foteliku dwuletniego synka. Nagle z prawego pasa zaczyna wykonywać manewr skrętu w lewo. Uderza w jadącą prawidłowo skodę. Anna traci panowanie nad pojazdem. Jej skoda zjeżdża na przeciwległy pas ruchu i uderza w drzewo. Samochód dosłownie owija się wokół pnia.
Kobieta zmarła na miejscu wypadku. Jej syn przeżył. - Do dziś budzi się w nocy z krzykiem i boi się jeździć samochodem – mówi nam zrozpaczony mąż kobiety.
Adrian K., kierowca golfa, za spowodowanie wypadku usłyszał prokuratorskie zarzuty. Wczoraj ponownie zasiadł na ławie oskarżonych Sądu Rejonowego w Koszalinie. Został oskarżony o umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu i spowodowanie wypadku, którego następstwem jest śmierć innej osoby. Za ten czyn grozi kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Wczoraj zeznania przed sądem złożyła partnerka oskarżonego. Podczas wypadku siedziała na tylnym siedzeniu. Obok, w foteliku, jechał dwuletni syn pary. Wracali do Koszalina z Suchej Koszalińskiej, gdzie odebrali kupiony w internecie fotelik dla dziecka. - Synek zaczął płakać. Nie mogłam go uspokoić. Miał wręcz bezdech. Musieliśmy się zatrzymać. Nie pamiętam, czy ja to powiedziałam, czy usłyszałam, że po lewej stronie jest zjazd do lasu – opisywała chwilę przed tragicznym zdarzeniem. 28-letnia kobieta twierdzi, że poczuła tylko delikatny skręt w lewo i usłyszała trzask. - Nie patrzyłam na drogę, tylko na syna. Nagle wszystko zasłoniły kurtyny i pojawił się dym – rozpłakała się. Łkając zeznawała dalej: - Wyjęłam syna z fotelika i wybiegłam z auta. Zobaczyłam na drzewie drugi samochód. Adrian krzyczał „pomocy”, bo mówił, że ta kobieta rusza ustami, ale zatrzymał się pan ze stetoskopem, zbadał tę panią i powiedział, że nie żyje. Jechał z nią chłopiec. Miał całe plecy zakrwawione, ale to nie była jego krew. Głaskałam go i zabrałam do lasu. On pytał, co się dzieje i czy mama żyje. Potem podszedł pan z kamizelką dla chłopca i zaprowadził go do karetki – opisywała.
Partnerka kierowcy pytana była m.in. o prawo jazdy mężczyzny. Oskarżony nie miał polskiego dokumentu, w Polsce nie zdawał egzaminu. Miał jedynie brytyjskie tymczasowe prawo jazdy. - Kiedyś je widziałam, ale tylko rzuciłam okiem na zdjęcie. Poza tym nie znam angielskiego – wyjaśniła 28-latka, dodając, że była świadkiem kontroli drogówki i policjanci nie mieli zarzutów co do dokumentów jej partnera.
- Czy w krótkim czasie od wypadku pani konkubent zażywał narkotyki? Palił marihuanę - zapytała sędzia Sądu Rejonowego w Koszalinie Małgorzata Szałankiewicz-Warzyńska.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo. W domy nigdy nie było narkotyków – odpowiedziała świadek.
- Nie czuła pani charakterystycznej woni marihuany?
- Nigdy.
- Jest pani zaskoczona? Nie wiedziała pani, że we krwi oskarżonego ujawniono nieznaczne ilości narkotyku? Nieznaczne, czyli w stężeniu, które nie jest podstawą do kwalifikacji jako przestępstwo.
- Nic na ten temat nie wiem. Adrian zachowywał się normalnie – zapewniła partnerka oskarżonego.
Do sprawy wrócimy. Na kolejnej rozprawie swoje opinie przedstawią biegli.
Zobacz także: Wypadek na DK11
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?