- Za kilka tygodni urodzę moje drugie dziecko. Pierwszy poród był dla mnie koszmarem, cierpiałam bardzo. Dlatego zdecydowałam, że drugie dziecko urodzę w znieczuleniu. Okazało się, że jest to niemożliwe, nawet za pieniądze. U nas nikt rodzących, choćby nie wie jak bardzo i ile godzin cierpiały, nikt nie znieczula -
mówi nasza Czytelniczka.
Światełkiem w tunelu w walce z porodowym bólem miały być zmiany w sposobie traktowania rodzących, które szumnie w zeszłym roku zapowiedziało Ministerstwo Zdrowia. Była w nich mowa m. in. o tym, że każda rodząca będzie mogła, jeśli pozwolą na to względy medyczne, mieć wykonane za darmo znieczulenie. Plany i projekty ugrzęzły w ministerialnych szufladach, gdy tymczasem na porodówkach rzeczywistość dalej skrzeczy.
W szpitalu w Koszalinie, w którym rodzi się się najwięcej dzieci w naszym regionie, znieczulenia nie ma, bo nie ma anestezjologów, którzy by je mogli wykonać. - Niestety - przyznaje Cezary Sołowij, rzecznik szpitala. - Choć- byśmy bardzo chcieli, to właśnie z tego powodu znieczuleń przy porodzie nie możemy robić. Nikt bowiem nie chce ryzykować sytuacji, gdy w nocy dyżurny anestezjolog zamiast usypiać na sali operacyjnej np. ofiarę wypadku komunikacyjnego, będzie przez kilka godzin uwięziony na porodówce. Rodzącym w Koszalinie zostają więc naturalne sposoby radzenia sobie z bólem, m. in. ćwiczenia na piłkach, a także podtlenek azotu, czyli gaz rozweselający.
W pozostałych szpitalach w regionie, m. in. w Kołobrzegu i Szczecinku znieczuleń przy porodzie, ani płatnych ani bezpłatnych, też się nie wykonuje. - Choć zabiegam o to już od 10 lat - mówi Romuald Wiśniewski, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala w Szczecinku.
W szpitalu w Białogardzie zażądać znieczulenia nie można, ale czasem są one wykonywane. - Indywidualnie podejmujemy takie decyzje - mówi Jerzy Jarski, ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego w Białogardzie. Słowo "indywidualnie" w tym przypadku jest znaczące, bo jak zaznacza ordynator, nie ma żadnego schematu, który według którego jednej rodzącej znieczulenie się należy, a innej nie.
Czy więc pragnienie, by poród nie był okupiony wielkim cierpieniem to fanaberia rodzących, na którą szkoda pieniędzy i specjalistów? Okazuje się, że nie. Lekarze położnicy, z którymi rozmawialiśmy przyznają, bez wnikania w medyczne szczegóły, że w większości przypadków znieczulenie uchroniłoby rodzące przed nieraz kilkuletnią traumą poporodową, czy strachem przed kolejnym porodem. - Zdecydowanie jestem za znieczuleniami - stwierdza doktor Wiśniewski.
Wielu lekarzy jest również przekonanych, że gdyby znieczulenie było powszechnie dostępne, to zdecydowanie spadłaby liczba cesarskich cięć.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?