MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Policjant i strażnik chcą uniewinnienia. Zostali skazani za wywiezienie do lasu i pobicie 25-latka

Rajmund Wełnic
Mecenas Mirosław Wacaławski w marcu z uwagą słuchał uzasadnienia wyroku sędzi Klaudii Juraszczyk-Dudy
Mecenas Mirosław Wacaławski w marcu z uwagą słuchał uzasadnienia wyroku sędzi Klaudii Juraszczyk-Dudy Rajmund Wełnic
Sąd w Koszalinie rozpatruje apelację policjanta i strażnika ze Szczecinka skazanych za wywiezienie do lasu i pobicie 25-latka.

W piątek przed Sądem Okręgowym odbyła się rozprawa apelacyjna, od marcowego wyroku sądu w Szczecinku, w którym na półtora roku w zawieszeniu skazano strażnika miejskiego i policjanta. - Apelacja była bardzo obszerna, podnosiliśmy szereg błędów formalnych, jakie naszym zdaniem popełnił sąd nie przyjmując różnych dowodów, jak i wskazywaliśmy na błędy w rozumowaniu - mówi mecenas Mirosław Wacław-ski, obrońca jednego ze skazanych. - Wnieśliśmy o uchylenie wyroku i ponowne rozpatrzenie sprawy, ewentualnie o uniewinnienie.

Prokurator, oskarżyciel posiłkowy i poszkodowany 25-letni Arkadiusz J. chcieli utrzymania wyroku w mocy. Z uwagi na zawiłość sprawy, sędzia ogłosi wyrok w poniedziałek. Przypomnijmy, policjant Krzysztof K. i strażnik Krzysztof S. zostali uznani za winnych przekroczenia uprawnień poprzez zaniechanie zwolnienia 25-latka po interwencji, pozbawienia go wolności na kilkanaście minut i pobicia.

Wyrok - 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu, zadośćuczynienie poszkodowanemu i zakaz pracy w policji i SM przez 6 lat - jest surowy, surowszy niż chciał prokurator. Sędzia Klaudia Juraszczyk-Duda uznała bowiem, że Arkadiusz J. został także pozbawiony wolności, czego mundurowym nie zarzucono w akcie oskarżenia.

To finał zajścia z lata 2012 roku. Młody mieszkaniec Szczecinka twierdzi, że po nocnej interwencji na ulicy Mariackiej w centrum został wywieziony do lasu w okolicach Świątek na peryferiach miasta. Tam doszło do szarpaniny z funkcjonariuszami - strażnik zaatakował gazem, a policjant bił pałką, a oboje użyli rąk i nóg do bicia zatrzymanego. Uszkodzono mu telefon, a na koniec zostawiono w lesie. Strażnik i policjant twierdzili natomiast, że chłopaka pozostawiono na Mariackiej, bo pojechali na inne zdarzenie. Radiowóz wyjeżdżający z lasu widział jednak wędkarz, a nawigacja satelitarna pokazująca trasę wozu była wyłączona przez 9 minut.

- Społeczna szkodliwość ich czynu jest bardzo duża, bo mieli stać na straży prawa, a sami podeptali godność człowieka pozbawiając go wolności i bijąc - uzasadniała orzeczenie sędzia. - Nie znajduję żadnego usprawiedliwienia dla ich postępowania, oskarżeni nie przyznali się do winy i nie wykazali skruchy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!