Dopiero gdy na miejscu pojawili się funkcjonariusze z sekcji ruchu drogowego koszalińskiej policji, gazownicy naprawiający gazociąg zaczęli ubierać kamizelki i próbowali coś zrobić z zablokowanymi na jezdni samochodami. Było już jednak za późno. Zapanował chaos. - Zamknijcie w cholerę tą ulicę! - krzyczał przez uchylone okno swojego samochodu jeden ze zdenerwowanych kierowców. - Po co tu w ogóle puściliście ruch? - pytał kolejny. - Skandal! - krzyknął jeszcze.
Przypomnijmy, pisaliśmy wczoraj, że na ul. Niepodległości w Koszalinie przejezdna jest tylko jedna strona jezdni. Pracownicy firmy Domar, na zlecenie koszalińskiej Gazowni, zablokowali drugą stronę i próbują łatać dziury na gazociągu, który popękał wzdłuż jezdni. Ulatniał się nawet gaz. Gazownicy zapewniali jednak, że panują nad sytuacją. Okazuje się jednak, że nie panują. - Patrol policji był rzeczywiście na miejscu - mówi Urszula Chylińska z koszalińskiej policji. - Ponieważ nie były zachowane podstawowe zasady bezpieczeństwa, na czwartek zostali wezwani do komendy przedstawiciele inwestora i wykonawcy - poinformowała nas wczoraj.
Ruchem zaczęli kierować policjanci. Po jakimś czasie na ulicy zrobiło się luźniej. Kierownik budowy nie chciał z nami wczoraj rozmawiać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?