MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Piekarnia w Białogardzie nie daje spokoju

Jakub Roszkowski [email protected]
Zefiryn Macioszek i Krystyna Sęk podczas naszego wczorajszego spotkania w Białogardzie. Przed nimi dokumenty i zdjęcia dotyczące sprawy uciążliwej piekarni.
Zefiryn Macioszek i Krystyna Sęk podczas naszego wczorajszego spotkania w Białogardzie. Przed nimi dokumenty i zdjęcia dotyczące sprawy uciążliwej piekarni. Fot. Kuba Roszkowski
Po naszej wczorajszej interwencji władze miasta zajmą się uciążliwą dla mieszkańców piekarnią. Znajdująca się w centrum miasta firma z małej osiedlowej stała się kłopotliwym gigantem.

- Żeby była jasność, nie chcemy, by zakład został zamknięty - mówią Krystyna Sęk, Małgorzata Stobiecka, Zefiryn Macioszek, mieszkańcy kamienic stojących przy ul. Ludowej. To sąsiedzi piekarni. - Firma daje ludziom pracę, jest potrzebna, istnieje od dawna. Problem w tym, że teraz stała się dla nas ogromną uciążliwością.

Ulica Ludowa to niemal samo centrum Białogardu, 200 metrów od ratusza i Starostwa Powiatowego. Są tu same kamienice, ale pośród nich stoi piekarnia.

- Była tu już za Armii Radzieckiej. Istniała, nie przeszkadzała. Bo była mała. Teraz się rozbudowała, zamieniła w prawdziwą fabrykę, z którą nie da się żyć po sąsiedzku - opowiada Zefiryn Macioszek.
Co takiego się dzieje? Nasi rozmówcy relacjonują zdarzenia w ogromnych emocjach. Opowiadają o TIR-ach z przyczepami, które stoją pod ich oknami 3-4 godziny dziennie. Samochody tarasują ulicę, mają przez ten czas włączone silniki. Nie można tędy wtedy przejechać, nawet przejść. Mówią o hałasie, który dobywa się z terenu piekarni. To prawdopodobnie działające sprężarki. Słychać również odgłosy uderzeń młota w metalowe ściany.

- To prawdopodobnie pracownicy obtłukują pojemniki z mąką, by nic nie zostało w ciężarówkach - podejrzewają mieszkańcy. Hałas jest nawet po godzinie 22.
Policja już wiele razy była wzywana na miejsce. Nie przyniosło to jednak efektów. - Dziwi nas, że władze zgodziły się na rozbudowę zakładu. Wiemy, że to dobry pracodawca, ale my też chcemy żyć po ludzku - mówi Krystyna Sęk.

Nasi wczorajsi rozmówcy, by nie być gołosłownymi, pokazali nam zdjęcia, na których rzeczywiście widać ciężarówki blokujące ulicę. Pokazali też popękane ściany w swoich domach i zamontowane nowe okna, specjalne, by można było wygłuszyć choć trochę hałas. - Ale i tak, gdy przyjeżdża do piekarni wóz, mamy horror - mówi Małgorzata Stobiecka.

Mieszkańcy, łącznie 15 osób, napisali do miasta pismo, by władze im wreszcie pomogły. - Chodzi tylko o to, by wymóc na właścicielach piekarni inwestycje w wyciszenie zakładu. Prosimy też o zamontowanie bramy wjazdowej, by ciężarówki mogły wjeżdżać na teren firmy, a nie stać na ulicy. Chcielibyśmy też montażu ekranu dźwiękochłonnego oraz wprowadzenia zakazu ruchu na naszej ulicy dla wozów o masie powyżej kilku ton - mówią zgodnie.

Z szefami piekarni nie udało im się porozumieć. Nam też nie udało się to wczoraj. Ale Sławomir Domański, przewodniczący Rady Miasta, a zarazem radny z tego okręgu, zapewnił nas, że przyjrzy się sprawie wnikliwie.

- Komisja infrastruktury będzie badała ten problem lada chwila - powiedział nam przewodniczący. - To bardzo trudna sprawa, bo z jednej strony jest duży pracodawca, z drugiej ludzie, mieszkańcy tej ulicy. Może zrobimy jeszcze jakieś wspólne spotkanie... - zastanawia się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!