W czwartek późnym wieczorem kłęby czarnego dymu nad hotelem Atlantic w Starych Bielicach ściągnęły na miejsce 12 zastępów strażackich. Dogaszanie zakończyło się w nocy z czwartku na piątek.
Straty wstępnie oszacowano na milion złotych.
- Dostałem telefon, że w hotelu jest pożar - mówił na gorąco Stan Piątek, założyciel kompleksu hotelowego (wraz z dyskoteką i kręgielnią cieszył się znaczną popularnością w latach 90.), przyjechał na miejsce zdarzenia. - Dojechałem na miejsce i zobaczyłem dym jak z wulkanu. Nadjechała straż pożarna, zaczęło się gaszenie. Nie wiem, co się uda uratować...
Stan Piątek mówił też, że obiekt nie jest ubezpieczony. - W Koszalinie wszyscy wiedzą, że od 10 lat jestem uwikłany w procesy sądowe związane z podziałem majątku po rozwodzie - wyjaśniał. - Majątek jest zabezpieczony przez sąd. Na hotel miałem kupca, z Izraela, z dużymi pieniędzmi. Ale nic z tego nie wyszło. Czy to było podpalenie? Nie mogę tego powiedzieć, ale jak przyjechałem, to widziałem, że ogień zaczął się w środku. A więc ktoś tam musiał wejść i to zorganizować.
Hotel od dłuższego czasu nie był użytkowany. Tym samym nie było zagrożenia dla nikogo, także dla okolicznej zabudowy.
- Straty wyniosły milion złotych, ale udało nam się uratować pozostałe mienie warte pięć milionów - mówi Piotr Skrzypiński, rzecznik koszalińskiej komendy PSP. - Spaliła się część budynku - ok. 800 m kw., do tego wyposażenie pomieszczeń. O tym, czy budynek nadaje się do dalszego wykorzystania, zdecyduje nadzór budowlany.
Przyczyny pożaru? W sprawie ich ustalenia jest prowadzone policyjne dochodzenie.
Stan Piątek pojawił się w komendzie policji, by złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa i zniszczenia mienia poprzez podpalenie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!