Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rakieta spadła przed domem

Mariusz Parkitny [email protected]
Wojsko spenetrowało cały teren w poszukiwaniu elementów pocisku.
Wojsko spenetrowało cały teren w poszukiwaniu elementów pocisku. Andrzej Szkocki
Gdy w niedzielę rano Marian Grzyb włączył telewizor, nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył na ekranie. Największe stacje pokazywały dom jego brata.
Wojsko spenetrowało cały teren w poszukiwaniu elementów pocisku.
Wojsko spenetrowało cały teren w poszukiwaniu elementów pocisku. Andrzej Szkocki

Wojsko spenetrowało cały teren w poszukiwaniu elementów pocisku.
(fot. Andrzej Szkocki)

Obok szczątki rakiety, którą zgubił wojskowy samolot SU-22. W spokojnym dotąd Reczu zawrzało.

Marian Grzyb wsiadł na rower i pojechał do brata. Nie przypuszczał, że potężny huk, który słyszał dzień wcześniej, to wybuch rosyjskiego pocisku. Z domu brata wyleciały szyby, dachówki. W pokoju poprzesuwały się meble.
- Jesteśmy przyzwyczajeni do strzałów z drawskiego poligonu. Ale takie coś zdarzyło się tu po raz pierwszy od dwudziestu lat - mówi Marian Grzyb.
Dwadzieścia lat temu radziecki samolot zgubił bombę, która spadła na pole w Lubieniowie. Nikomu nic się wtedy nie stało.

- Grzybowi też nic się nie stało. Ale do trzech razy sztuka - mówi pani Zofia, mieszkanka Recza. - Ja zaczęłam się bać. Teraz patrzę w niebo, czy żaden granat nie leci mi na głowę.

W gołębniku posypały się pióra
Daniel Grzyb mieszka na obrzeżach Recza. Półtora kilometra od centrum. W starym, podniszczonym domu z cegły. Duże podwórko, kilka pomieszczeń gospodarczych. Po obejściu biegają psy. Ten, który pilnuje domu, zerwie się z łańcucha, gdy rakieta spadnie pięćdziesiąt metrów od chałupy. Huk wystraszył też gołębie. A kilka z nich to naprawdę piękne okazy. Marzenie kolekcjonerów. Po sprawdzeniu okazało się, że skończyło się na strachu. Wszystkie gołębie przeżyły, choć potraciły sporo piór.

Uratowały go ryby
W chwili wybuchu Daniel Grzyb był na rybach z kolegą. Dwa kilometry od domu.
- Usłyszeliśmy huk. Ale nie sądziłem, że to może mieć związek z moim domem - opowiada.
Pocisk uderzył w tereny po byłej żwirowni przed domem Grzyba. Po pocisku pozostał lej. Przez kilkanaście godzin wojsko skrzętnie przeczesywało teren. Zebrano wszystkie elementy 300-kilogramowej rakiety. Aby nikt nie proszony nie dostał się na żwirowisko, żołnierze pilnowali go nawet siedząc na gałęziach drzew.
Gdy huknęło, pan Przemysław łowił ryby na jeziorze. Stał na pomoście dwieście metrów od miejsca uderzenia. Poczuł, jak potężna fala uderzeniowa miota nim i rzuca na pomost. O mały włos nie wpadł do wody.

Rakieta, która spadła obok domu Grzyba, zawierała około 40 kilogramów ładunku wybuchowego. Prawie połowa to trotyl. Odgłos uderzenia słychać było w promilu kilku kilometrów.

Władysław Kucharczyk doglądał swoich pszczół, gdy usłyszał huk. Jego pasieka jest ponad kilometr od domu Grzyba.
- Jak nie huknie. Aż podskoczyłem. Jesteśmy przyzwyczajeni do strzelania na poligonie. Ale takie coś usłyszałem po raz pierwszy - opowiada.
Odgłos wystraszył też Tadeusza Dzierana z sąsiedniego Rajska. Z synem na polu zbierali w sobotę buraki.
- Tak walnęło, że zdrowo się wystraszyliśmy. Dopiero potem dowiedziałem się, że to u Daniela - mówi.

Ostatnia z 23

Była godz. 13.20. Na oddalonym od Recza o niecałe 50 kilometrów poligonie drawskim pojawił się bojowy SU-22. Jeden z najpopularniejszych i najstarszych w polskiej armii samolotów. Od kilku dni piloci trenowali strzelanie do celu. W ciągu pięciu dni 7. Eskadra Lotnictwa Taktycznego z Powidza wystrzeliła 22 rakiety. Wszystkie trafiły w cel.

Samolot, który pojawił się na poligonie o godz. 13.20, miał pod skrzydłem rakietę nr 23. Miała być ostatnią. Była w pełni uzbrojona.
- Po to ćwiczymy na poligonie z dala od ludzi, aby rakiety były uzbrojone - tłumaczy ppłk Wiesław Grzegorzewski, rzecznik prasowy Sił Powietrznych.

Wystrzelona z SU-22 rakieta to popularny pocisk typu powietrze - ziemia o symbolu Ch-25. Zaczęto je produkować w 1973 r. Te, które są na wyposażeniu naszej armii, mają ponad dwadzieścia lat. Zgodnie z zapewnieniami producenta powinny być sprawne. I do soboty były.

Znikły z obrazu
Rakiety Ch-25 są naprowadzane na cel laserowo. Oznacza to, że pilot w kabinie widzi na monitorze cel i ustawienie rakiety. Pilot może strzelać, gdy dostanie komunikat, że rakieta została naprowadzona na cel. O godz. 13.20 pilot zobaczył taką informację na pulpicie. I strzelił. Chwilę potem pocisk zniknął z monitora.
- Rakieta poszła swoim neutralnym torem. Zniknęła z obrazu - tłumaczy Grzegorzewski.

Rakieta leciała własnym torem dopóki starczyło jej paliwa. Minęła kilka miejscowości i uderzyła przed domem Daniela Grzyba.
Grzegorzewski przyznaje, że to pierwszy taki przypadek w jego karierze. Śledztwo prowadzi Komisja do Spraw Wypadków w Lotnictwie.
- Zebraliśmy wszystkie szczątki rakiety. Wyjaśnianie przyczyn potrwa kilka, kilkanaście tygodni - tłumaczy płk Mirosław Grochowski, szef komisji.

Dom jak atrakcja
Od wybuchu Daniel Grzyb mieszka w hotelu. Tak będzie do czasu, gdy wojsko naprawi mu dom.
- Oczywiście pokryjemy koszty remontu - zapewnia ppłk Grzegorzewski.
Tymczasem dom Grzyba stał się atrakcją turystyczną. Codziennie na ul. Owocową przychodzą ludzie popatrzeć na miejsce niecodziennego wybuchu. Niekiedy całym rodzinami. Tak jak Stefan Wasilewski z Choszczna.
- Przyjechałem z dziećmi. Bardzo chciały zobaczyć rakietę. Są zawiedzione, że został tylko lej. Ale dom robi wrażenie - mówi. - Nie mogę sobie tego wyobrazić. A gdyby tak rakieta trafiła w dom lub szkołę?
- Jak sobie pomyślę, co by się stało, gdyby trafiła w dom, to mi ciarki przechodzą. Teraz już zawsze będę chyba spoglądał w niebo, jak usłyszę samolot - mówi Daniel Grzyb.

Mieszkańcy się boją
W Reczu nie ukrywają zdenerwowania. Temat rakiety od tygodnia nie schodzi z ust mieszkańców. Ludzie zaczynają wymyślać nieprawdopodobne historie.
- Słyszałem, że te rakiety, które zostały jeszcze do wystrzelenia, to wszystkie są wybrakowane - mówi kobieta stojąca pod sklepem w centrum Recza.
- Głupot niech pani nie opowiada. Takie rzeczy się zdarzają - strofuje ją starszy pan w czapce.

Wojsko zapewnia, że nie ma powodu do obaw.
- To był przypadek. Nikt nie powinien czuć się zagrożony - tłumaczy ppłk Grzegorzewski.
Ale ludzie w Reczu wiedzą swoje.
- Ja tam z domu wychodzę tylko wcześnie rano. Wtedy jest mgła i samoloty nie latają - mówi kobieta przed sklepem.

WYPADKI NA POLIGONACH

- 15 października 2007. Poligon w Wicku Morskim. W czasie ćwiczeń ginie szeregowy Grzegorz Salomon z 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej z Międzyrzecza (Lubuskie). Trzech innych żołnierzy zostało rannych. Do wypadku doszło w czasie przygotowywania się do nocnego strzelania dywizjonu artylerii przeciwlotniczej wyposażonego w sprzężone 23-millimetrowe działka ZU-23/2 posadowione na podwoziu samochodu ciężarowego Star 266 Hibneryt. Z jednego z przeciwlotniczych zestawów, z nieustalonych jeszcze przyczyn, padł niekontrolowany strzał. Pocisk trafił w szeregowego Salomona, kierującego innym samochodem z działkiem. Żołnierz zginął na miejscu. Pojazd przewrócił się. Trzech innych jadących nim żołnierzy trafiło do szpitala w Słupsku, jeden w stanie zagrożenia życia. Sprawę badają Żandarmeria Wojskowa, prokuratura i powołana przez dowódcę Wojsk Lądowych specjalna komisja.

- Sierpień 2003. Poligon w Ustce. Pilot samolotu SU-22 musiał się katapultować po awarii maszyny. Wpadł do morza. Poszukiwania trwały półtorej godziny. Wyziębionego pilota wyłowił śmigłowiec marynarki wojennej. Pilot przeżył.

- Luty 2007. Poligon w Ustce. Petarda rzucona przez chorążego uszkodziła wzrok żołnierza z Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce. Według żołnierzy dowódca rzucał pod nogi petardy używane na ćwiczeniach. Sprawą zajęła się prokuratura garnizonowa.

- Kwiecień 2007. Poligon w Wędrzynie. Po wybuchu granatu ranny zostaje zawodowy instruktor. Do zdarzenia doszło w trakcie szkolenia Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej. Żołnierz przeżył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!