Liczby
Liczby
Ankieterzy sprawdzili urzędy w 109 miastach we wszystkich województwach. Przesłali 368 pytań do instytucji publicznych. Efekty? 268 razy zlekceważono prawo, a tym samym ludzi (73% przypadków!).
Pozarządowe Centrum Dostępu do Informacji Publicznej sprawdziło, jak wybrane urzędy w Polsce traktują statystycznego mieszkańca.
Akcja miała wykazać, czy szanuje się prawo obywateli do wiedzy o tym, jak działają urzędy oraz inne instytucje publiczne. Dostęp do tych informacji gwarantuje Konstytucja RP (art. 61) oraz ustawa o dostępie do informacji publicznej. W myśl tych przepisów, na każde pytanie dotyczące spraw publicznych, każdy z mieszkań-ców ma prawo otrzymać niezwłoczną odpowiedź, najpóźniej w ciągu 14 dni. Jakie są fakty? Organizatorzy ogólnopolskiej akcji, którzy podawali się za zwykłych obywateli, zostali poważnie potraktowani tylko w 100 przypadkach, na prawie 400! W pozostałych, niestety, zlekceważono statystycznego Kowalskiego.
Jak wyglądała akcja? Niejaki Arkadiusz Sprzęga (to fikcyjna postać) był autorem kolejnych pytań kierowanych mailem na urzędowe, szkolne, a także szpitalne skrzynki mailowe. Pytał m. in. o wykorzystanie samochodów służbowych, podróże służbowe, koszty, wydatki na prenumeratę i książki. To nie powinno dziwić, gdyż każdy z podatników ma prawo wiedzieć, jak są wykorzystywane publiczne złotówki.
W Koszalinie sprawdzono Urząd Miejski oraz starostwo powiatowe. W tym drugim przypadku urzędnicy zaliczyli wpadkę!
6 czerwca "Arkadiusz Sprzęga" wysłał maile do losowo wybranych starostw, m. in. do koszalińskiego starostwa. Pytał o tegoroczne zagraniczne podróże władz powiatu - a konkretnie o miejsce, cel i ich koszt. Jak nas zapewniła Jadwiga Janik z Kliniki Dialogu, która prowadziła akcję, koszalińskie starostwo na maila nie odpowiedziało.
Z kolei 26 czerwca "Arkadiusz Sprzęga" wysłał pytanie m. in. do koszalińskiego ratusza. Chciał wiedzieć, czy i którzy przedstawiciele władz miasta korzystają z samochodów służbowych i czy mogą je wykorzystywać do prywatnych celów. Ratuszowi urzędnicy nie zlekceważyli dociekliwego nadawcy, wysłali mu odpowiedź.
- Jeżeli urzędnicy lekceważą obywatela i nie odpowiadają na jego pytanie, wówczas obywatel ma prawo wystąpić ze sprawą do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego albo złożyć zawiadomienie o przestępstwie, jakim jest nie udzielenie informacji publicznej. Za to grozi grzywna, a nawet do roku pozbawienia wolności dla wójta, burmistrza, prezydenta, czy starosty - mówi Szymon Osowski, prezes stowarzyszenia prowadzącego akcję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?