Koszalin. Rozmowa z Danielem Maciejakiem. Nowym dyrektorem Zarządu Budynków Mieszkalnych

Czy to prawda, że w zdobyciu pracy w Koszalinie pomogła panu znajomość z kołobrzeskim posłem Sebastianem Karpiniukiem?
- Nie znam osobiście posła Karpiniuka, nigdy z nim się nie spotkałem. Znam go jedynie z mediów.

W Kołobrzegu, gdzie pan pracował, nie zostawił pan po sobie dobrego wspomnienia. Mówią o panu czyściciel, bo zwalniał pan masowo ludzi, szykanował, rozbijał związki zawodowe.
- Spotkałem się i z taką opinią. Z tym że nigdy nie przeprowadzałem zwolnień grupowych. Jeżeli rozstawałem się z pracownikiem, to było to uzasadnione. Przyszedłem do firmy, która wymagała restrukturyzacji, a w ślad za tym szły zmiany organizacyjne i kadrowe. Nie miałem nigdy zamiaru rozbijać związków zawodowych.

Dlaczego rozstał się pan z konsorcjum transportowym?
- Zostałem przeniesiony do Tczewa, a potem ze względów rodzinnych - mieszkam z rodziną w Koszalinie - stwierdziłem, że taka sytuacja nie może trwać dłużej; w domu byłem tylko w weekendy.

Bzdurą jest to, że został pan wyrzucony?
- To bzdura absolutna. Odszedłem za porozumieniem stron, na moją prośbę.

Co dalej z ZBM w Koszalinie?
- Chciałbym, aby ZBM wyszedł do klientów, by ci mieli za pomocą internetu większy dostęp do informacji, jak załatwić sprawę, do formularzy. Dużym problemem jest zadłużenie lokatorów sięgające 16 milionów. Konieczne są rozwiązania systemowe dotyczące m.in. przenoszenia lokatorów z wysokim zadłużeniem do gorszych lokali, możliwość zamiany lokalu na mniejszy i tańszy, czy też pomoc - wspólnie z urzędem pracy - w znalezieniu zatrudnienia, co pomogłoby spłacić dług. Ostatecznie będę też kierował sprawy dłużników do sądu. Co do polityki czynszowej - będę trzymał się obowiązującego programu gospodarowania mieszkaniowym zasobem gminy na lata 2007 - 11. Żadnych rewolucji nie przewiduję.